Szanowni Państwo,

czy aktywność mieszkańców polskich miast może odmienić polską politykę? Czy już czas, by partie polityczne zaczęły liczyć się z ruchami miejskimi?

Niedawna wypowiedź prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza wskazywałaby, że tak. Ale nie tylko ona. Ruchy miejskie, po rozmaitych lokalnych potyczkach, odniosły w końcu i większe zwycięstwa. Na początku sukcesem było na przykład przejęcie Komisji Dialogu Społecznego, teraz gra idzie już o większe przedsięwzięcia. Dobitnie pokazała to inicjatywa „Kraków Przeciw Igrzyskom”.

Aktywiści udowodnili, że dobrze zorganizowany oddolny ruch jest w stanie w konkretnej sprawie zagrać władzy na nosie. W podobnych kategoriach można byłoby analizować warszawskie referendum dotyczące odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz, gdyby na jego przebiegu nie zaważyły ostatecznie interesy wielkich partii politycznych. W każdym razie przedstawiciele władz zaczęli baczniej przyglądać się nowemu zjawisku. Z jakim skutkiem?

Z pewnością krok w stronę inicjatyw obywatelskich wykonali samorządowcy, oferując tzw. budżety obywatelskie. W Warszawie władza zorganizowała także otwarte konkursy na kierownicze stanowiska w ratuszu. Oczywiście propozycje spotkały się z dużym zainteresowaniem wyłącznie bardziej aktywnych mieszkańców. Pozostali o niczym nie wiedzą, nie chcą wiedzieć albo pozostają sceptyczni, uznając takie działania władz samorządowych za zagrania „pod publiczkę”.

A jednak coś istotnego zmienia się w sferze publicznej. Miasto staje się przestrzenią wspólnej pracy, w której jedna strona może wspierać i kontrolować drugą. Warunkiem sine qua non takiej współpracy jest miasto wolne od korupcji i nepotyzmu. Nie wszyscy w to wierzą. Rozmaici miejscy radykałowie uznają, że nie da się osiągnąć rzeczywistego wpływu na politykę miast i odmienić ich oblicza, jeśli dotychczasowa klasa polityczna całkowicie nie ustąpi miejsca nowym ludziom. Krótko mówiąc, żądają miejskiej rewolucji.

W tak zawiłym kontekście część aktywistów miejskich postanowiła wystartować w wyborach samorządowych, aby władzę zastąpić, a nie tylko naciskać na nią z zewnątrz. Idąc za przykładem dawnego sukcesu inicjatywy „My, Poznaniacy”, nieformalne grupy próbują dziś swych sił w wyścigu o władzę w Warszawie, Krakowie oraz innych miastach. Koalicja, którą stworzyły – Porozumienie Ruchów Miejskich – ma być zaczynem przyszłej zmiany.

Młodzi deklarują, że idą po władzę, ale nie są politykami. Są silni samym swoim gestem – tym, że rzucili rękawicę partiom politycznym. Po raz pierwszy od roku 1989 pojawiły się ruchy społeczne, które w zupełnie inny sposób patrzą na politykę w jej wymiarze lokalnym. Punktem odniesienia dla polityki staje się kawałek miasta, ulica czy podwórko. Wielkie metafory okazują się niepotrzebne.

Można młodym inicjatywom zarzucać naiwność, populizm czy brak doświadczenia. Ale czy tych samych zarzutów nie słyszeliśmy już kilkakrotnie? Choćby jeszcze niedawno – pod adresem demokratycznej opozycji, która po latach znalazła się w miejscu dawnych elit politycznych? W rytualnym odżegnywaniu się miejskich aktywistów od „polityki przez duże P” pobrzmiewa oczywiście echo dysydenckiej antypolityki.

Wiadomo jednak, że na tym sympatyczne podobieństwa się kończą. Poza sprzeciwem trzeba dziś przedstawić wiarygodny program reform lokalnych, zebrać środki na kampanię wyborczą, profesjonalnie spotykać się twarzą w twarz z wyborcami, wreszcie – po ewentualnym sukcesie – wykazać się umiejętnościami politycznymi i menadżerskimi. To nie lada wyzwanie. A same dobre pomysły przecież nie wystarczą. Jaki więc los czeka lokalne inicjatywy? O to pytamy naszych dzisiejszych Autorów.

Numer otwiera rozmowa Łukasza Pawłowskiego z Andrzejem Rychardem, w której socjolog zwraca uwagę na paradoks leżący u podstaw działalności ruchów miejskich. Choć ich członkowie deklarują się jako apolityczni czy antypolityczni, sukces tych organizacji polega na odkryciu potencjału politycznego w dziedzinach życia dotąd leżących poza polityką. Zdaniem Rycharda „lokalni działacze w pewnym momencie będą musieli stworzyć dla treści, jaką odkryli, odpowiednią formę”. Dotychczas taką formą były partie polityczne.

Na konieczność wejścia do polityki i jej lepszego zrozumienia zwraca także uwagę Grzegorz Lewandowski, założyciel kilku warszawskich klubokawiarni, w tym legendarnej Chłodnej 25. Lewandowski chwali decyzję tych aktywistów, którzy zdecydowali się na start w wyborach, ale jednocześnie podkreśla, że ich organizacje wciąż działają chaotycznie i to zarówno na poziomie organizacyjnym, jak i merytorycznym. „Niby wszyscy oglądają «House of Cards», ale widocznie nie rozumieją, o co w tym chodzi”, pisze.

Skuteczność działań bez silnego zaplecza politycznego poddaje również w wątpliwość Hanna Nowak-Radziejowska. Dotychczas aktywność ruchów miejskich ograniczała się do względnie niewielkich projektów, które można było zrealizować dzięki determinacji i pracowitości pojedynczych ludzi. Wejście do władz miasta całkowicie zmienia tę logikę. Wielkie miasta to „wielkie pieniądze i w związku z tym silne grupy interesów”, którym niekoniecznie leży na sercu dobro mieszkańców.

Wszystko to nie oznacza, że ruchy miejskie nie zasługują na nasze wsparcie, pisze w swoim artykule Adam Puchejda. Są one znakomitym instrumentem kontroli politycznej, a także narzędziem wyrażania opinii mieszkańców.  Z tym wsparciem musi się jednak wiązać wymóg przedstawienia kompleksowych i możliwych do realizacji programów. A tych ruchom miejskim na razie brakuje.

Numer dopełnia wywiad Błażeja Popławskiego z warszawskim muzykiem Pablopavo. Chociaż dostrzega słabości lokalnych inicjatyw – między innymi brak doświadczenia w zarządzaniu tak skomplikowanym organizmem jak miasto – Pablopavo ma jednak nadzieję na ich sukces. „Bardziej od braku doświadczenia młodych mierzi mnie marazm i wyjałowienie z emocji starszych, obojętne przyglądanie się miastu: jego historii, losom zwykłych mieszkańców”. Miasto nie powinno być traktowane jak przedsiębiorstwo, twierdzi artysta.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja

 


 

Stopka numeru:

 

Autor koncepcji Tematu Tygodnia: Jarosław Kuisz
Współpraca: Błażej Popławski, Łukasz Pawłowski, Kacper Szulecki
Ilustracje: Magdalena Marcinkowska [https://pl-pl.facebook.com/magdalenowo]