Rewolucja godności – prócz zmian władz – przyniosła również społeczny zwrot ku historii. Na poziomie budowania własnej tożsamości Ukraina przeżywa obecnie okres podobny do tego, który Polska przeżywała po upadku komunizmu. Wówczas jednym z głównych projektów intelektualnych polskich elit stało się „czytanie Polski na nowo”, czyli mówienie o wydarzeniach przemilczanych, zakłamanych, tych, o których nie można było głośno mówić. Nagła swoboda wypowiedzi poskutkowała u nas falą wydawnictw historycznych i książek przedstawiających wydarzenia i bohaterów skazanych przez PRL na niepamięć. Proces ten trwa zresztą po dziś dzień, choć jest mniej intensywny. Jednakże polscy twórcy filmowi niezmiennie eksploatują tematy historyczne, a nowe inicjatywy społeczne pragną walczyć o pamięć zapomnianych, czego dowodem jest m.in. rodzący się w niektórych środowiskach kult Żołnierzy Wyklętych.
Zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie widoczna w ostatnim czasie zmiana narracji o historii jest w dużej mierze efektem wejścia w dorosłość całego pokolenia, dla którego tradycja komunistyczna jest obca. Rodzi się pytanie: jak ta zmiana wpłynie na polsko-ukraińskie stosunki?
Przez Ukrainę przelała się fala „leninopadu” – obalania pomników wodza rewolucji październikowej. W wielu miastach postępuje dekomunizacja przestrzeni miejskiej. | Tomasz Piechal
W chwili obecnej z Kijowa i Lwowa na resztę kraju rozlewają się produkcje mające służyć odkłamaniu historii, a także ustanowieniu nowych bohaterów. Niepoślednią rolę w tym procesie odgrywają historycy – owa wyjątkowa rola historyka w przestrzeni publicznej to zresztą ukraińska specyfika, mająca głębokie tradycje. Już od zarania procesu formowania się tego narodu historycy odgrywali ważną rolę inicjującą powstanie i ukonstytuowanie się wspólnoty. Jednym z najważniejszych „budzicieli narodu” był Mychajło Hruszewski, który w swej historiografii wpisywał naddnieprzańską krainę w krąg cywilizacji zachodnioeuropejskiej. Ogłoszona przez niego koncepcja „powrotu do Europy” zakładała naprawę historycznych błędów i niesprawiedliwości, zniwelowanie patologii, jaką było dla niego sztuczne i nienaturalne wpisanie Ukrainy w tradycję wielkoruską. W 1991 r. idea ta została wypisana na sztandarach wielu środowisk. Następne 23 lata to zmaganie się z komunistyczną przeszłością, rosyjskimi wpływami, a czasem – własnymi władzami (Partia Regionów i Wiktor Janukowycz, którzy w swej polityce historycznej odcięli się od ukraińskości).
Wreszcie kartę odwróciły dramatyczne wydarzenia (rewolucja godności) i drastyczne kroki. Wszak w sposób naturalny jednym z narzędzi budowania wspólnoty opartej na pamięci staje się zapominanie, wykreślanie, przemilczanie. Przez Ukrainę przelała się fala „leninopadu” – obalania pomników wodza rewolucji październikowej. W wielu miastach postępuje dekomunizacja przestrzeni miejskiej – w Winnicy do końca roku mają zostać usunięte wszelkie miejsca pamięci związane z ideologią komunistyczną. Stare formy wypełniane są nową treścią – na głównym moście miasta w ozdobne metalowe wieńce laurowe wstawiono – na miejsce sierpa i młota – tryzub. Reszta konstrukcji pozostała bez zmian.
Prócz ingerencji w tkankę miejską, nie mniej ważnym elementem national-buildingu staje się rozwój ukraińskiej kinematografii. Powstają nowe filmy – m.in. „Przewodnik”, który swoją ogólnokrajową premierę będzie miał 12 listopada i już teraz jest wielkim wydarzeniem. Jego historia wszak świetnie pokazuje, jak wielką zmianę przeszła Ukraina – film powstawał siedem lat, za Janukowycza jego budżet został obcięty o połowę i dopiero teraz, prawie rok po wybuchu rewolucji, zostanie wyświetlony w ukraińskich kinach. Widziałem „Przewodnika” podczas ostatniego Warszawskiego Festiwalu Filmowego. Śmiało mogę stwierdzić, że jest to obecnie najważniejsza produkcja ukraińskiej kinematografii, zrealizowana w duchu przywołanego hasła Hruszewskiego: pokazująca odrębność od Rosji, zrywająca z komunistyczną przeszłością, przekonująca widzów, że komunizm i rosyjskość były wirusami wszczepionymi na ukraińskiej ziemi.
Nie jest to jednak jedyny film, który wzbudza na Ukrainie emocje. W ostatnich tygodniach poruszenie wywołał dokument „Kroniki Ukraińskiej Powstańczej Armii”, który przedstawia UPA jako armię Żołnierzy Wyklętych, wrogów komunizmu i faszyzmu. Niestety, w tym przypadku pamięć i zapominanie, zaprzężone w karby national-buildingu, nieubłaganie akcentują heroiczne aspekty, a na przemilczenie skazują fakty ważne, lecz odstające od promowanego obrazu. Po obejrzeniu tej dwuczęściowej produkcji Ukraińcy będą wiedzieli, że do UPA należeli bohaterowie i patrioci, wspierani przez lokalną ludność, nie dowiedzą się jednak nic o OUN i współpracy z Niemcami. Wołyń wspomniany jest raz – w kontekście międzynarodowych walk, które zainicjowali Niemcy; mówi się o kilkudziesięciu tysiącach ofiar po obu stronach konfliktu. I tyle. Dokument zrealizowano w sposób widowiskowy, atrakcyjny dla młodego widza, a wyemitowano go na antenie niezależnej stacji telewizyjnej Hromadske.tv, która stała się jednym z symboli Euromajdanu.
Na Ukrainie trwa przyspieszony proces budowania jej tożsamości odciętej od spuścizny ZSRR – właśnie wylewane są fundamenty pod przyszły kształt ukraińskiego narodu. | Tomasz Piechal
W tym miejscu dochodzimy do kluczowego zagadnienia – w którą stronę będzie podążał proces budowania nowej ukraińskiej tożsamości? Dziś widzimy zaledwie jego zarysy; wiemy, że w dużej mierze będzie opierał się na hasłach Hruszewskiego – szukaniu wspólnoty z Europą poprzez odcinanie się od Rosji, budowaniu tożsamości poprzez różnicowanie. Dla Polaków ważna będzie również gotowość Ukraińców do podjęcia dyskusji o trudnych kartach naszej historii. Niestety, wątpię, by w tej chwili nasi sąsiedzi byli zdolni do przyznania się do grzechów UPA. Ukraińcy żyją w ciągłym poczuciu zagrożenia, w sytuacji wojny w granicach państwa, pod presją czasu poszukują pozytywnych, wspólnych wzorców. Ci, którzy nie wiedzieli nic o UPA, teraz będą czerpać wiedzę o niej z jednego źródła, które przedstawia tę formację wyłącznie w pozytywnym świetle. Jeśli taka wizja będzie dłużej promowana, a w miejsce pełnej pamięci o historii UPA ustanowiony zostanie wybór obrazów i mitów z nią związanych, nieporozumienie polsko-ukraińskie będzie się pogłębiać.
W tym kontekście realizacja przez Wojciecha Smarzowskiego filmu „Wołyń” może mieć pozytywny skutek dla relacji polsko-ukraińskich. Podnosząc ten temat i zmuszając do dyskusji na stosunkowo wczesnym etapie zaszczepiania mitu UPA na Ukrainie (to kłamstwo polskich nacjonalistów, że funkcjonuje on na terenie całego kraju), mamy szansę pokazać inny punkt widzenia. Może uda nam się jeszcze porozmawiać. Może – ale wszystko będzie zależeć od sytuacji u naszego wschodniego sąsiada i od tego, czy uświadomimy sobie, w jak newralgicznym momencie dziejowym znajduje się Ukraina. Póki co trwa bowiem przyspieszony proces budowania jej tożsamości odciętej od spuścizny ZSRR – właśnie wylewane są fundamenty pod przyszły kształt ukraińskiego narodu.