Rodzice karzą. U dziadków wnuczek zawsze ma dobrą passę; nawet jeżeli coś stłucze czy wyleje, babcia i dziadek poklepią, dadzą żartobliwego kuksańca, włączą bajkę i obiorą cztery mandarynki. Gdy tylko pomyślimy o rewersie takiego – umówmy się – wykreowanego oblicza dziadków-przyjaciół, przed oczami staje nam Ebenezer Scrooge (skądinąd jedna z moich ulubionych postaci literackich), ciskający przekleństwa i nienawidzący dzieci. Skrajność, ale przecież takimi stereotypami posługujemy się każdego dnia. Czy wyobrażacie sobie babcię i dziadka, którzy cenią odosobnienie (samo już słowo jest nacechowane pejoratywnie), cieszą się na samą myśl o odpoczynku przed telewizorem, tudzież z książką (niekoniecznie z „Pismem Świętym”) przy kominku, a niańczenie wnucząt i pomoc własnym dzieciom traktują jak jedną z możliwości, a nie kulturowy przymus? Usłyszymy: „Toż to potwór, nie dziadek!”, „Ta hydra nie nadaje się na babkę!”. Tym bardziej w okolicy Gwiazdki, najbardziej rodzinnego ze wszystkich świąt.
Na szczęście mamy książki dla dzieciaków, które obalają te wszystkie popkulturowe blagi, a do tego, dzięki fantastycznym ilustracjom, cieszą oko. Jednym z wydawnictw, przodującym w literaturze, w pewnym sensie, emancypacyjnej jest Wydawnictwo Dwie Siostry, które wydało „Wigilię Małgorzaty”, kanadyjskiej autorki Indii Desjardins. Tytułowa bohaterka ma ponad 80 lat i spędza święta sama. Nie jest to feministyczne przepisanie „Opowieści wigilijnej”, a kobieta nie nazywa się Małgorzata Scrooge, ale już samo uplasowanie staruszki w innych częściach domu, niż pomiędzy półką z lekarstwami a piekarnikiem jest swoistym ewenementem. Doskonałe ilustracje Pascala Blancheta nie tylko dopełniają książkę, ale dzięki pewnej archaiczności pozwalają lepiej poznać świat głównej bohaterki.
Małgorzata lubi święta Bożego Narodzenia, nawet przystraja uroczyście swój przytulny dom. Co więcej, nie jest jakoś specjalnie samotna – co prawda zmarł jej ukochany mąż (czule nazywany „starym wariatem”, który pod koniec życia „zdziwaczał do reszty”), a później jej najlepsza przyjaciółka, ale Małgorzata zna prawa natury. Taka jest kolej rzeczy; na szczęście posiada jeszcze troskliwe dzieci i wnuki. Trzęsą jej się dłonie, choć zapewniono ją, że nie ma Parkinsona. Traci pamięć, ponieważ się starzeje. Zdaje sobie sprawę z własnej śmiertelności, ale nie chcąc przyspieszać wizyty Kostuchy, zamyka się w domu – bojąc się „zagrożenia”, czyli poślizgnięcia na lodzie, grypy, pędzącego samochodu czy rzezimieszka, gotowego wyrwać Małgorzacie torebkę.
Małgorzacie dobrze u siebie. „Kocha ten dom – pełen kojących wspomnień i znajomych zapachów. Tu czuje się bezpiecznie”. Świetnie sobie radzi – raz na tydzień odwiedzają ją firma kateringowa, fryzjerka, sprzątaczka i pielęgniarka, a młody sąsiad robi drobne zakupy i zajmuje się ogrodem. Zamożność kanadyjskiej emerytki jest trudna do wyobrażenia w polskich realiach. Rodzimi seniorzy prędzej dorabiają do emerytury, niż grzeją się przy kominku z kieliszkiem wina. Jednak patrząc na to z drugiej strony – która z lekkich i przyjemnych bajek dla dzieciaków mówi prawdę o świecie? Dlatego świąteczna propozycja Dwóch Sióstr jest wyjątkowa, bo pomimo że świat Małgorzaty jest odrobinę bardziej luksusowy, to jest to i tak nasz świat, jedynie skondensowany do baśniowych opowieści.
Książkę wieńczy nietypowy happy end, bo do Małgorzatowych drzwi nie zawita podstarzały rycerz na rumaku i nie pokaże kobiecie, że nawet pod koniec życia można czerpać z niego resztki przyjemności. Bohaterka przekona się o tym sama, a przyczynkiem do tego będzie wizyta nieznajomej rodziny, której auto zepsuje się w Wigilię dokładnie koło domu kobiety. Dzięki, początkowo niechętnie, udzielonej pomocy – bardzo zwyczajnej – Małgorzata uświadomi sobie, że wszelkie zagrożenia są tak naprawdę jedynie jej imaginacją.
Dzięki takiemu obrotowi spraw „Wigilia Małgorzaty” pokazuje maluchom, ale pewnie i nie tylko im, zupełnie inny świat – schyłku, chorób, ale też świadomości siebie i niepoddawania się narzuconym schematom – zamiast tradycyjnie radosnej, ciągle gotującej babci, zajadającej się kolejnymi tabletkami, działającymi jak napoje energetyczne. Ten świat nie istnieje. Książka Desjardins jest dobrą okazją, by spróbować obalić klisze kulturowe. Pokazuje samotność jako świadomy wybór, a nie karę za starość, czyli – w rozumieniu popkultury – bezużyteczność.
Książka:
„Wigilia Małgorzaty”, India Desjardins, ilust. Pascal Blanchet, tłum. Jadwiga Jędryas,Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2014.
Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.