Muminki, rzecz to powszechnie wiadoma, zapadają w zimowy sen. Niestraszny im mróz, za nic mają kłopoty z odśnieżaniem, bo czas od października do kwietnia przesypiają w ciepłym i przytulnym domu. Czekają na nadejście wiosny.

I oto ten spokojny zimowy sen zostaje przerwany przez nagłe wtargnięcie rozzłoszczonego Paszczaka, wykrzykującego coś nieskładnie. Nocny koszmar Muminka? Gdyby to był tylko zły sen… Niestety, to Paszczak we własnej osobie. Zimny i mokry od śniegu, brutalnie ściąga z Muminka kołdrę i natarczywie domaga się jego uwagi w niecierpiącej zwłoki sprawie: Wigilia! Nadchodzi Wigilia! Nic nie jest gotowe! Wszyscy biegają jak zwariowani! A oni tutaj śpią?! Po prostu śpią sobie w najlepsze?! Nim oszołomiony Muminek zdoła zapytać o cokolwiek, poirytowany Paszczak znika, pozostawiając rodzinę Muminków w stanie niepewności i niepokoju. Tak, całą rodzinę, bo wyrwany ze snu Muminek niezwłocznie budzi innych domowników alarmującą wieścią. Dzieje się coś strasznego. Nadchodzi Wigilia!

Wigilia? Muminki spoglądają po sobie niepewnie. Nie mają pojęcia, co to takiego… Sądząc po reakcji Paszczaka, należy być przygotowanym na najgorsze. Czymkolwiek jednak Wigilia jest, rodzina Muminków stawi jej czoło. W końcu z niejednym kataklizmem miała już do czynienia – przeżyła powódź, a nawet spotkanie z kometą. – Przede wszystkim spokój – oznajmia Tatuś Muminka. Jednak o spokój bardzo trudno w Dolinie Muminków. To towar równie deficytowy jak informacje na temat Wigilii.

Nikt nie ma dla nich czasu. Ani ciotka Paszczaka w kwaśnym humorze, ani zabiegana Gapsa, obładowana licznymi pakunkami, ani sam Paszczak nerwowo gryzący ołówek nad listą prezentów. Zbyt zaaferowani nadchodzącym wydarzeniem, by jeszcze na dodatek zajmować się wyjaśnianiem czegoś, co w ich przekonaniu wyjaśnień nie wymaga.

Tove Jansson, konfrontując Muminki poszukujące wiadomości o Wigilii, z mieszkańcami Doliny postępuje jak rasowy antropolog, który chce zdobyć wiedzę o nieznanej sobie kulturze i obyczajach, obserwując zachowania tubylców oraz zadając im pytania. Antropolog niejednokrotnie błądzi, próbując zbudować całościowy obraz rzeczywistości z wyrywkowych obserwacji i niespójnych wypowiedzi miejscowej ludności. Podobnie Muminki, postawione wobec konieczności zrozumienia nieznanego sobie zimowego świata, z mozołem starają się odczytać sens działań, którym oddają się inni i domyślić się ich znaczenia z rzucanych mimochodem uwag. Bowiem to, co jest oczywistością dla Gapsy, Paszczaka, ciotki Paszczaka, a nawet nieokrzesanych jeży – dla rodziny Muminków jest odkryciem.

Na ile trafnie udaje się Muminkom odczytać przekazy, jakie otrzymują, to już inna sprawa. Siła tego krótkiego opowiadania wynika ze zderzenia pozornie naiwnej perspektywy Muminków, które przeżywają Wigilię po raz pierwszy w swoim trollowym życiu, z doświadczeniem i rutyną mieszkańców Doliny. Wizja Wigilii, jaką tworzą sobie Muminki, rozmija się nieco z rzeczywistością  –  i niemałą rolę odgrywają w tym właśnie mieszkańcy Doliny i ich reakcje na zbliżające się święto. A fakt, że małe trolle starają się wiernie naśladować zachowanie innych, interpretując je przy tym po swojemu, jeszcze bardziej przyczynia się do narastania nieporozumień. W tym właśnie mają swoje źródło celność refleksji i humor opowiadania.

Na początek Muminki zdołają przynajmniej ustalić, że Wigilia „nie może obyć się bez choinki”.

Ale do czego służy choinka? – Żeby się w niej ukryć? – niepewnie odpowiada Muminek.

Dlaczego trzeba ją mieć zanim się ściemni? – Niebezpieczeństwo nadejdzie wieczorem – domyśla się Panna Migotka.

Jak ubrać choinkę? – Tak dużego ubrania nie mamy – stwierdza rzeczowo zatroskana Mama. – Po co ją w ogóle ubierać? – Aby przebłagać niebezpieczne moce – dochodzi do wniosku Tatuś Muminka.

A moce Wigilii są potężne. I wymagania niemałe…

Wkrótce okaże się, że nie zadowoli się ona ofiarowanym świerkiem, choćby najpiękniej ubranym kryształowymi wisiorkami z żyrandola w salonie Muminków. Wigilia żąda więcej i więcej.

– Trzeba postarać się o jedzenie na Wigilię – rzuca w nerwowym pośpiechu ciotka Paszczaka. – To ona je? – dziwi się Muminek, a Mama od razu bierze się za przygotowanie najlepszych, najbardziej smakowitych dań. Byle tylko Wigilia była zadowolona. – Wigilia wymaga prezentów – z nieszczęśliwą miną wyznaje Paszczak, który sam z prezentami ma niemały kłopot. I Muminki rozstają się z drogimi sobie przedmiotami, by ofiarować Wigilii to, co mają najcenniejszego… I zapalają dla niej świece… Dzielnie radzą sobie z każdym kolejnym wyzwaniem, choć towarzyszą temu coraz głębsze westchnienia. Ale cóż, „małe stworzenia muszą zawsze być bardzo, bardzo uprzejme wobec wielkich mocy przyrody.”

Skąpe informacje na temat Wigilii, które Muminkom udaje się zdobyć od zniecierpliwionych mieszkańców Doliny, pogłębiają niejasne poczucie zagrożenia. Jednak Paszczak miał rację: Wigilia nie zapowiada nic dobrego. W każdym razie nic dobrego nie widzą w niej ani sam Paszczak, ani pozostali, dla których Wigilia to jedynie moc kłopotliwych spraw i zobowiązań do wypełnienia.

W mieszkańcach Doliny sportretowanych przez Tove Jansson odnajdziemy zdumiewająco współczesne postacie. Rozgorączkowane Gapsy robiące zakupy w zatłoczonych galeriach handlowych; poirytowane Jeże depczące sobie po piętach w kolejkach do kas i do taksówki; wszystkie ciotki Paszczaka, nieustannie zamartwiające się, czy jedzenia na święta na pewno nie jest za mało i czy wszystkim będzie smakowało; Paszczak skrupulatnie kalkulujący swoje prezentowe zobowiązania („Ja też nic nie dostałem od niego w zeszłym roku”), skrycie przy tym tęskniący za bezinteresownym podarkiem, który ucieszy tak, jak te otrzymywane w dzieciństwie…

Wszyscy oni z rozpaczą przezierającą przez irytację i niecierpliwość próbują w przedwigilijnym czasie radzić sobie z mocami, które sami powołali do życia. Pochłonięci gorączką zakupów, wypełnianiem zwyczajowych rytuałów, których znaczenie dawno uleciało z pamięci, w nerwowej krzątaninie tracą z oczu prawdziwy sens zbliżających się świąt. A w chwilach szczególnego napięcia wydają się marzyć jedynie o tym, by świąt nigdy nie było. Bo właściwie po co to wszystko? Ale w końcu nadchodzi ten wieczór…

Nadchodzi wieczór, gdy rozgardiasz w Dolinie wreszcie cichnie, gdy wszyscy, którzy wychodzili z siebie, wrócili do domów, gdy świat wydaje się przygotowany, nawet jeśli wciąż nie jest gotowy. Muminki wyczerpane i głodne, ciągle niepewne i niespokojne, czy na pewno udało im się spełnić wszystkie wymagania Wigilii, zasiadają w trwożnym oczekiwaniu na nią samą. Na zapowiadaną przez mieszkańców Doliny Katastrofę, nadchodzący Kataklizm, nadciągającą Wigilię…

I wtedy przy choince pojawia się małe leśne stworzonko, które Mama Muminka poczęstowała wcześniej gorącą herbatą. A wraz z nim liczna gromada podobnej mu mizeroty, cały ten leśny drobiazg, tak mały i nieznaczący, że nawet pozbawiony własnych imion (nie mówiąc o własnej choince). I małe leśne stworzonko ku zaskoczeniu rodziny Muminków nieśmiało życzy im przyjemnej Wigilii. Przyjemnej Wigilii! To Wigilia może być „przyjemna”?! Zdumienie Muminków tymi życzeniami dorównuje chyba tylko zachwytowi leśnych stworzonek Muminkową choinką, której nie mogą się dość napatrzeć. A sądząc z opisu Tove Jansson, była to niebywałej urody, choć z pewnością bardzo niezwykła choinka. Nie każdą choinkę może przecież zdobić naszyjnik z pereł Panny Migotki albo muszle z ogrodowej rabatki. I połyskująca jedwabiem czerwona róża Mamy Muminka na szczycie.

Dzięki Muminkom małe leśne stworzonko i wszyscy jego krewni po raz pierwszy w życiu mają nie tylko własną choinkę, lecz także prawdziwą Wigilię. A Muminki? Rodzina Muminków przekonuje się, że gwiazdy zimowego nieba są zupełnie, ale to zupełnie inne niż te letnie.

I naprawdę, jeśli chodzi o Wigilię, chyba jednak rację ma Muminek mówiący, że „Paszczak i Gapsa, i ciotka Paszczaka musieli wszystko źle zrozumieć”. Nawet jeśli nie wszyscy mu uwierzą.


Opowiadanie „Choinka” znajduje się w tomie „Opowiadania z Doliny Muminków”. Można je czytać o dowolnej porze roku, ale ze szczególnym uwzględnieniem pory grudniowej, by zyskać odrobinę dystansu wobec szaleństw i gorączki towarzyszących przygotowaniom do Wigilii. Wszystkich, którzy dostrzegą w nim odniesienia do polskich świąt (brakuje tylko karpia z nieodwołalnym wyrokiem śmierci), a w przedstawionych postaciach rozpoznają członków swych rodzin i bliskich (a może i siebie…), pozostaje tylko ostrzec, że: „Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób i zdarzeń jest przypadkowe”. I przypomnieć, że to historia napisana ponad pięćdziesiąt lat temu po szwedzku przez pewną Finkę.

 

Książka:

Tove Jansson, „Choinka”, [w:] „Opowiadania z Doliny Muminków”, tłum. Irena Szuch-Wyszomirska, Warszawa 1970.