Kiedy ówczesna marszałkini sejmu obejmowała funkcję premiera, gazety wypełniły liczne artykuły przedstawiające postać nowej szefowej rządu. Wszystkie miały jedną cechę wspólną – były identyczne. „Wierny żołnierz Donalda Tuska”, „rozwiedziona”, „ma córkę, także lekarkę”. Weszła do polityki po tym, jak do sejmu nie dostał się jej mąż. Najpierw w Unii Wolności, potem – od samego początku – w Platformie. Zawzięta – nie kupiła szczepionek przeciwko świńskiej grypie, mimo potężnych nacisków opinii publicznej. Twarda – pojechała do Smoleńska po katastrofie prezydenckiego samolotu. Pracowita. Czego brakuje w tym znakomitym dossier? Poglądów politycznych.

Poglądy polityczne szefowej rządu do dziś są jej najpilniej strzeżonym sekretem. Z wywiadów lub profili napisanych już po objęciu przez nią urzędu dowiemy się, że kocha szpilki i słodycze, każe ministrom pić kakao, a ostatnio schudła. | Łukasz Pawłowski

W Platformie Kopacz to ponoć lewoskrzydłowa, liberalna w kwestiach obyczajowych. Brak na to jednak specjalnych dowodów. Pod koniec roku premier niemrawo zachęciła swoich posłów, by zechcieli się zająć rozpatrzeniem (sic!) projektu ustawy o związkach partnerskich, ale niestety posłowie nie posłuchali i projekt upadł. Podobnie zresztą jak ustawa o finansowaniu zabiegów in vitro, ratyfikacja konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet czy likwidacja Funduszu Kościelnego i zastąpienie go dobrowolnym odpisem podatkowym. Udało się za to przyznać 16 mln złotych na muzeum Jana Pawła II i Stefana Wyszyńskiego, przypadkiem mieszczące się w samym środku Świątyni Opatrzności Bożej.

Niemal natychmiast po głosowaniu kilkoro posłów Platformy przekonywało co prawda, że związki partnerskie zostaną zalegalizowane i to jeszcze w tej kadencji, ale te zapowiedzi to tylko cukierek na osłodzenie liberalnemu elektoratowi gorzkiej pigułki. Żadnych szans na realizację tego projektu nie ma – i to co najmniej z trzech powodów.

Po pierwsze, premier nie ma wystarczająco silnej pozycji w partii, a wygrano-przegrana PO w wyborach samorządowych z pewnością jej nie umocniła. Nie będzie więc forsować postulatów, które następnie pogrzebie jej własna partia – lekcja z grudniowego głosowania została z pewnością wyciągnięta.

Po drugie, dotykanie kwestii „kontrowersyjnych” obyczajowo zwyczajnie się partii rządzącej nie opłaca. Liberalny obyczajowo elektorat i tak na Platformę zagłosuje, bo polityczne zombie na tzw. lewicy nie są w stanie ich głosów przejąć. Lemingi – do których i niżej podpisany zapewne się zalicza – najwyżej zagrożą, że przy okazji kolejnych wyborów zostaną w swych norkach, ale wówczas postraszy się je Jarosławem Kaczyńskim lub złoży bliżej niesprecyzowaną obietnicę powszechnej szczęśliwości. Do tej pory to wystarczało.

Wreszcie po trzecie, nie bardzo wiadomo, czy Ewie Kopacz na kwestiach obyczajowych zależy. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiadomo, na jakich kwestiach pani premier w ogóle zależy. Oczywiście, prawdą jest, że opozycji poglądy i plany pani premier również niespecjalnie interesują. Ważniejsze są sfałszowane, bo przegrane wybory, kilometry na samochodowym liczniku marszałka Sikorskiego czy szacowanie liczby poziomów, o które Jarosław Kaczyński przewyższa nową szefową rządu. Ale marna jakość opozycji nie powinna być usprawiedliwieniem dla polityk, która obejmując stanowisko premiera, obiecywała, że będzie to stanowisko sprawowała na własnych warunkach, nie kopiując stylu poprzednika. Bez zdefiniowania podstawowych celów politycznych i środków ich realizacji o żadnej nowej jakości mowy być jednak nie może.

Na realizację przez PO progresywnego programu nie ma w najbliższym czasie najmniejszych szans. | Łukasz Pawłowski

Tymczasem poglądy polityczne szefowej rządu – nie tylko obyczajowe, ale również (a może przede wszystkim) gospodarcze – to do dziś jej najpilniej strzeżony sekret. Z wywiadów lub profili napisanych już po objęciu przez nią urzędu dowiemy się, że kocha szpilki i słodycze, każe ministrom pić kakao, bo wie, jak ważny dla zdrowia jest magnez, a ostatnio schudła – to sylwetka opracowana przez „Wprost”. „Viva” informuje nas, że premier jest osobą rodzinną, co potwierdza jej córka w wywiadzie dla „Newsweeka”. W tej ostatniej rozmowie wyczytamy również, że Ewa Kopacz nie lubiła Gdańska (wolała Lublin), ale teraz już lubi, a kiedy wraca do domu, zaraz łapie za odkurzacz. Z pewnością dlatego że jest niezwykle pracowita – tę ostatnią cechę zgodnie eksponują wszystkie publikacje. Ale jaki jest cel tej pracowitości? Jaki kraj chce pracowicie budować szefowa rządu? Konia z rzędem temu, kto potrafi na to pytanie udzielić sensownej odpowiedzi.

Z zamierzchłych czasów Edwarda Gierka pochodzi anegdota o tym, jak to pewnego razu Sekretarz odwiedził nowoczesny, jak na ówczesne czasy, zakład pracy. Wszędzie jeszcze pachnące świeżością, skomplikowane maszyny pracują pełną parą, a między nimi, jak w ukropie, uwija się jeden robotnik, biegający wte i we wte z pustą taczką. Zapytany przez gościa, dlaczego nie ma na niej żadnego ładunku, odpowiedział: „U nas, towarzyszu Sekretarzu, plany są tak napięte, że ja nawet załadować i wyładować nie zdążę”. Zespół nowej premier coraz bardziej przypomina ten zakład pracy – robota wre, rękawy zakasane, czoła spocone, noce zarwane. Tylko sensu w tym wszystkim nie widać.

Czy premier nie ma poglądów politycznych, czy też ze względu na wyborcze kalkulacje nie chce ich ujawnić? Bliższe prawdzie jest zapewne to drugie wyjaśnienie. Marna to jednak pociecha, bo na zmianę tego stanu rzeczy nie ma w najbliższym czasie większych szans. Rosnące w siłę PSL – konserwatywne obyczajowo i socjalne tam, gdzie to wygodne – storpeduje wszelkie progresywne zapędy PO. A i Platforma nie będzie się o nie specjalnie bić. Przed jednymi i drugimi wyborami, które czekają nas w tym roku, posypią się obietnice podobne do tych, jakie złożono nam już w exposé, ale niestety – po wyborach ich realizacja okaże się niemożliwa. Bo koalicjant, bo Unia, bo już niedługo kolejne wybory, a więc może w przyszłej kadencji…

Jak zatem będzie wyglądało nasze życie polityczne w najbliższych miesiącach, jeśli na scenie politycznej nie dokona się żadna poważna zmiana? Muddle through, drodzy Państwo, muddle through.