Spłaty dla dłużników we frankach są teraz o kilkanaście procent wyższe. To prawda, ale jest to efekt ryzyka, które kredytobiorcy powinni byli wziąć pod uwagę. Nie zrobili tego. Nie pamiętali, że ludzie przewidujący biorą pożyczkę w walucie, w której zarabiają. Bo gdy jej wartość ulegnie zmianie, jednocześnie zmienią się także ich zarobki. Dobra zasada mówi: „Kto kombinuje, ten ryzykuje”. Warto o niej pamiętać, gdy podejmuje się życiowe decyzje.

Ubieganie się o kredyt we frankach szwajcarskich miało w sobie coś z zagrywki hazardowej. Tym decyzjom towarzyszyło przekonanie, że frank ma korzystny przelicznik do złotego, więc będzie można za pożyczkę w tej walucie kupić więcej. To mogła być prawda. Jednak ten sam stan rzeczy można było opisać inaczej: frank był walutą niedoszacowaną. A jeśli był tanią walutą, wycenianą poniżej jej rzeczywistej wartości, trzeba było spodziewać się korekty, a wraz z nią – wzrostu wartości zadłużenia.

Dobra zasada mówi: „Kto kombinuje, ten ryzykuje”. Warto o niej pamiętać, gdy podejmuje się życiowe decyzje. | Jacek Hołówka

Oczywiście część osób może dziś powiedzieć: „Myślałem poprawnie, tylko się przeliczyłem”. Nie sądzę jednak, by takich przypadków było ich wiele. Chyba mało kto rozumował w taki sposób: „Obecnie frank jest przeszacowany, więc za franki kupuje się stosunkowo mało, ale za to w przyszłości, gdy wartość franka spadnie, spłata kredytu będzie łatwiejsza”. To byłoby całkowicie poprawne rozumowanie, tylko… oparte na błędnych przesłankach. Wymagało bowiem przyjęcia założenia, że frank będzie podlegać inflacji, mimo że nie istniały ku temu żadne podstawy.

Każdy, kto skupi się na pytaniu, w jakiej walucie należy wziąć kredyt, dojdzie do wniosku, że najważniejszym czynnikiem, jaki należy wziąć pod uwagę, jest inflacja. Warto brać pożyczkę w tej walucie, której wartość spadnie – nigdy w tej, której wartość będzie rosnąć. Jak to się stało, że tysiące ludzi myślało odwrotnie, trudno sobie wyobrazić. Kierowali się myśleniem życzeniowym i ulegli mitowi bogatej Szwajcarii. Nie dostrzegli, że Szwajcarzy są bogaci nie dlatego, że pożyczają franki, ale dlatego, że już je mają. Dług we frankach to nie to samo, co oszczędności w tej walucie.

Kultura_Liberalna2
Autorka: Magdalena Walkowiak

 

Kredyty we frankach miały zatem charakter jawnie spekulacyjny. Opierały się na błędnych założeniach, że wartość tego pieniądza będzie spadać. Bez tego założenia nie było żadnego powodu, by odchodzić od złotego. I choć żal mi osób ponoszących obecnie poważne straty, jestem zdania, że powodem ich strat jest przede wszystkim nieroztropność. Oczywiście, na korzyść kredytobiorców przemawiają dodatkowe smutne fakty. Zapominamy o tym, że niektóre banki gotowe są wykorzystać swych klientów bez skrupułów i namawiają ich na transakcje korzystne dla firmy a niekorzystne dla innych. Tym bardziej, gdy prasa naiwnie powtarza gołosłowne zapewnienia, że „tysiąc inwestorów nie może się mylić”.

Wolny rynek nie powinien być rynkiem swobodnego wykorzystywania naiwnych i nieprzezornych. | Jacek Hołówka

Mimo to nie widzę w tym wypadku uzasadnienia dla interwencji państwa. Państwo ma obowiązek chronić swych obywateli, gdy spotka ich nieprzewidywalne nieszczęście. Nie ma jednak obowiązku chronić człowieka przed nim samym. Mówiąc inaczej, państwo powinno wspierać tych obywateli, którzy tracą źródło utrzymania nie ze swojej winy, lecz w wyniku zmian strukturalnych w gospodarce lub nieprzewidzianej dekoniunktury globalnej. Nie musi kłopotać się o tych, którzy co prawda znaleźli się w opłakanej sytuacji, ale ściągnęli ją na siebie, bo liczyli na nadzwyczajne zyski. Prywatny zysk i strata nie mogą być uspołeczniane. Gdyby „frankowicze” wygrali, nikt by im przecież nie nakazywał dzielenia się zyskiem. Gdy narazili się na stratę, nie powinni zatem mieć nam za złe, że nie spieszymy się spłacać części ich długów.

Wszystko powyższe nie oznacza jednak, że w sprawie kredytu we frankach szwajcarskich państwo jest całkiem bez winy, podobnie jak nie było całkiem bez winy w sprawie działalności spółki Amber Gold lub innych rozmaitych „parabanków”. Państwo ma obowiązek sprawować nadzór nad ofertami finansowymi tak, by niewiarygodne propozycje zysku były jak najszybciej publicznie demaskowane. To zadanie mediów, ale przede wszystkim konkretnych agend rządowych nadzorujących bezpieczeństwo finansowe obywateli. Wolny rynek nie powinien być rynkiem swobodnego wykorzystywania naiwnych i nieprzezornych.