Polski folklor nie jest zbyt popularnym tematem książek dla dzieci. Nic dziwnego, roi się w nim (zwłaszcza w części mitycznej, wywodzącej się z mitologii słowiańskiej) od historii i motywów, delikatnie mówiąc, nieprzeznaczonych dla najmłodszego czytelnika czy słuchacza. Na przykład utopiec to przecież nikt inny, jak zamieszkały w rzece podstępny demon zrodzony z duszy poronionego płodu, który topi kąpiących się, zaś dziwożona jest szkaradną, garbatą kobietą piorącą bieliznę własnymi długimi piersiami. Co więcej, powszechna wiedza o postaciach wchodzących w szeroko rozumiany skład polskiego folkloru na ogół pozbawiona jest fabuły. Znamy raczej cechy poszczególnych postaci-demonów i konteksty występowania niż historie, w których biorą udział. Nie do końca jest zatem co opowiadać dzieciom.
Autorka książki „Licho i inni” podeszła do problemu podań ludowych w sposób dość „disnejowski”. Przemilczała lub załagodziła te elementy, które dorośli najczęściej z różnych powodów pomijają przy dzieciach. To zaś, co zostaje z okrojonego wizerunku danej zjawy, przystroiła w wymyślone przez siebie anegdoty. I tak rzeczeni utopcy to wodni melancholicy, wrażliwi i nieco spłoszeni wszystkim, co może im się potencjalnie przydarzyć w ludzkim świecie. Co prawda straszą i porywają ludzi, ale jednak nie z własnej woli – takie już mają zadanie. Dziwożony zaś zostały zupełnie odarte ze swojego wizerunku. W „Lichu” nie są już demonami, tylko pomysłowymi żonami, którym dziwują się nawet ich mężowie. Takie „dosładzanie” postaci to zabieg sprawdzony i skuteczny, a zaciekawienie młodego odbiorcy szeroko pojętą polską kulturą tradycyjną warte jest takiej niewierności oryginalnym podaniom.
W podobny sposób ukazywane są w „Lichu i innych” nieożywione elementy naszego folkloru, wywodzące się spoza mitologii słowiańskiej. Pochodzenie przedmiotów charakterystycznych dla polskiej kultury ludowej opowiedziano za pomocą krótkich, momentami zabawnych historii. Na przykład kolorowy pasiasty pas łowicki powstał, według autorki, dzięki przypadkowemu połączeniu tęczy i czkawki chłopa, wcześniej noszącego pas czarny. Kierpce były zaś zwykłymi skórzanymi bucikami, póki nie natknęła się na nie mała mysz. Na szczęście posiadaczce świeżo przyozdobionych butów tak spodobały się wygryzione przez zwierzątko wzorki, że zaproponowała myszce założenie spółki. W ten sposób rozpoczęła się nie tylko produkcja kierpców, ale również przyjaźń wcześniej skłóconych postaci.
Pisząc o „Lichu”, nie sposób nie wspomnieć o znakomitych i bardzo dobrze zgranych z tekstem ilustracjach Lecha Majewskiego. Intensywne, ale bynajmniej nie krzykliwe kolory przyciągają wzrok do kartek książki, zaś poszczególne obrazki są nie tyle dodatkiem do narracji, co jej interpretacją. Grafik bardzo pewnie porusza się wśród motywów ludowych, dzięki czemu zarówno przyozdobione parzenicą góralskie portki, jak i barwne czółka na głowach Kurpianek wyglądają po prostu zachęcająco. Sceny przedstawione na ilustracjach niepozbawione są również pewnej dawki poczucia humoru, co czyni lekturę jeszcze przyjemniejszą.
Licho i inni” przybliża młodemu czytelnikowi (lub słuchaczowi, bo książka odpowiednia jest również dla dzieci nieczytających samodzielnie) nieznane elementy polskiej tradycji ludowej i nie umyka przy tym przed odtworzeniem znanych każdemu Polakowi klisz, będących jednocześnie ciekawostkami obyczajowymi. I tak: z jednej strony mamy Maćka tak leniwego, że nawet nie ma znajomych, bo utrzymywanie kontaktów wymaga aktywności. Pracują na niego żona i córki. Jest to obraz widywany i współcześnie. Do dziś można napotkać rodziny, które funkcjonują w taki sposób. Historia o leniwym chłopie kończy się dobrze, a jedynym śladem po dawnym trybie życia zostaje wyszyta na jego spodniach góralska parzenica. Z drugiej strony pojawia się jednak wspomniany już utopiec, którego zadaniem jest w „Lichu” karanie ludzi. Czai się on na złych mężczyzn i próżne kobiety (jednak kobiet stara się unikać, bo karą zarezerwowaną dla nich jest małżeństwo z utopcem, który cierpi z tego powodu bardziej niż puste dziewczę). Niewątpliwie trudno uniknąć opisu elementów polskiej tradycji bez przekazywania tradycyjnego punktu widzenia, jednak autorce udało się pominąć elementy drastyczne (topienie) lub wykraczające poza obecne granice tolerancji estetycznej (które niewątpliwie przekracza pranie bielizny za pomocą wiszących piersi). Warto pamiętać również, że w dzisiejszym świecie dbania kobiet o wygląd nie postrzega się jako zachowanie negatywne, a wydawanie dziewcząt za mąż wbrew ich woli jest nielegalne, więc morał tej akurat opowiastki nie należy do zbyt fortunnych. To jednak jedyny fałszywy krok w całym zbiorze opowiadań.
Fantazje na temat polskiego folkloru napisane są w większości bardzo zgrabnie. Urokliwe historyjki zostały skonstruowane w sposób, który budzi w dziecku ciekawość i zachęca je do zadawania pytań, a przede wszystkim konstruuje nowe, pozytywne skojarzenia. Liczne motywy ludowe łatwo poddają się odczarowaniu: kierpce, zamiast kojarzyć się z zapachem oscypka na straganach góralskich, teraz przywołują na myśl przyjaźń. Wzorzyste czepki kurpiowskie nie wydają się już bezsensownie wysokie i niewygodne, bo teraz wiadomo, że mieszkają w nich krasnoludki. Pomysły na odkurzenie folkloru, takie jak ten zaprezentowany w zbiorku „Licho i inni”, wprowadzają go na nowo do głównego nurtu kultury i czynią znacznie atrakcyjniejszym dla dzieci, często nawet nieznających słów „niebożę”, „utopiec” czy „dziwożona”.
Książka:
Agnieszka Taborska, „Licho i inni”, ilustracje i projekt graficzny Lech Majewski, Wydawnictwo BOSZ, Lesko 2014.
* Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.