Codziennie przed godziną dziewiątą na ulicy Sawuszkina w Petersburgu rozgrywa się dość niepowszedni rytuał. Po chodniku, w niewielkich grupkach lub pojedynczo, gonią ile sił w nogach młodzi ludzie. Zmierzają do czteropiętrowego, niczym niewyróżniającego się i nieoznakowanego budynku pod numerem 55.

To pracownicy „ministerstwa prawdy”. Tak spółkę z o.o. Intierniet Issliedowania nazywają rosyjskie media. Jeśli przyjrzeć się bliżej, to pośpiech młodych ludzi nikogo nie dziwi – za minutę spóźnienia grozi im kara 500 rubli. Na wojnie obowiązuje dyscyplina, również na wojnie informacyjnej.

Kret w ministerstwie prawdy

Wszystko zaczęło się w oddalonej od centrum miasta północnej dzielnicy Olgino. Spółka została po raz pierwszy zarejestrowana w lipcu 2013 r. Kilka miesięcy później udało się w niej zatrudnić dwóm dziennikarkom „Nowej Gaziety” – mimo że po rozmowie kwalifikacyjnej musiały zostawić swoje paszporty, nie zorientowano się od razu w prowokacji. Na biurkach, przy których trolle wyrabiały po 100 komentarzy dziennie, poprzypinane były przykłady internetowych wypowiedzi. Wśród owych wzorów dziennikarki „Nowej” znalazły komentarze atakujące rosyjskie wydanie „Forbesa”. Internetowa nagonka na „Forbesa” zorganizowana była jednak wiosną 2013 r., więc fabryka trolli musiała istnieć już przynajmniej kilka miesięcy przed jej zarejestrowaniem.

Czekoladowy Lenin i kucharz Putina

Siedziba w Olgino okazała się zbyt ciasna wobec zobowiązań, które spółka musiała wypełniać w nowych niepewnych czasach. Mowa jest oczywiście o Majdanie, aneksji Krymu i wojnie na Ukrainie. W 2014 roku ministerstwo prawdy przeniosło się do nowej siedziby: czteropiętrowego biurowca o powierzchni 4500 m2 na ulicy Sawuszkina.

Rozrosła się również struktura i kadry spółki. Dziś pracuje w niej około 400 osób. Wzrosły płace: w 2013 r. wynosiły 26 tys. rubli a dzisiaj aż 45 tys. To właśnie stosunkowo wysokie wynagrodzenie przyciąga większość młodych ludzi. Tak przynajmniej tłumaczą się ci, którzy w Intierniet Issliedowaniach pracowali. Wraz z zapłatą wzrosły wymagania. Pracownicy zmieniają się co 12 godzin i w ciągu jednej zmiany muszą napisać 135 komentarzy. Ogłoszenia o pracę niczym specjalnym się nie wyróżniają: eleganckie biuro, młody zespół, cotygodniowe wynagrodzenie, bezpłatne posiłki. Poszukiwani są animatorzy, operatorzy internetowi i szereg innych ludzi – jak w każdej korporacji.

Finanse i struktura Intierniet Issliedowani nie są do końca jasne. Spółkę zarejestrowano ponownie w marcu 2014 r., a na jej czele stoi Michaił Iwanowicz Bystrow, emerytowany oficer milicji. Wiadomo jedynie, że całe przedsięwzięcie jest finansowane przez zajmujący się cateringiem holding Concord, kierowany przez przyjaciela i kucharza Putina Jewgienija Prigożyna. Na jego oficjalnej stronie dowiadujemy się, że holding jest liderem w cateringu nie tylko w Rosji, ale również w Europie, obsługuje największe firmy i korporacje na świecie, a także prowadzi sieć wytwornych sklepów, w których można nabyć na przykład czekoladowego Lenina. O fabryce trolli nie ma ani słowa.

[yt]5r_VAxvu4l8[/yt]

Marat Burkhard

Kolejnych wpadek z dziennikarzami udało się uniknąć. Jednak zatrudniając taką liczbę studentów, nie mogło się obyć bez przecieków. Do tej pory były one anonimowe, bo byli pracownicy, rzecz zrozumiała, bali się podawać swoje dane. Jak na ironię, teksty o ministerstwie prawdy padały łatwą ofiarą trolli, którzy właśnie o trolling oskarżali publikujące je media. W końcu znalazł się jednak petersburski bloger Marat Burkhard, który celowo zatrudnił się w Intierniet issliedowaniach, aby o pracy w nich opowiedzieć.

Burkhard, człowiek o poglądach, które można podsumować jako „prozachodnie”, pracował w „fabryce trolli” przez dwa miesiące. Przy przyjęciu do pracy musiał napisać wypracowanie na dość uczniowski temat: „Wegetarianizm – za czy przeciw?”, na podstawie którego oceniono jego umiejętności. Został przyjęty do działu zajmującego się pisaniem komentarzy na lokalnych rosyjskich forach, od Nowogrodu Wielkiego po Władywostok. Burkhard, podając liczne przykłady, opisał, w jaki sposób funkcjonowała uprawiana przez jego dział propaganda.

Trolle podzielone były na trzy grupy: „trolle nikczemnicy”, którzy w dość siermiężny, ciamajdowaty sposób krytykowali władzę; „trolle z obrazkiem” i „trolle z odnośnikiem”, które w wyważony sposób dawały odpór fajtłapowatym krytykom władzy. W ten sposób dział ministerstwa prawdy pobudzał do życia lokalne fora w całej Rosji, również takie, w których poza tym nie było żadnych innych przejawów internetowego życia.

1
Troll nikczemnik i troll z odnośnikiem w akcji.

Przykład: na miejskim forum Astrachania „pojawia się” link do tekstu o wojnie na wschodzie Ukrainy, a konkretniej – o obecności „najemników NATO” w szeregach ukraińskiej armii. Jako pierwszy odzywa się „troll nikczemnik”. Nie stroniąc od błędów w pisowni, krytykuje artykuł argumentując, że przecież nikogo nie złapano, a Rosja ma w zwyczaju zarzucać innym to, co sama wyczynia. W tym momencie uaktywnia się „troll z odnośnikiem”: zarzuca ciamajdowatemu „nikczemnikowi”, że nawet tekstu nie przeczytał, i kontruje, że dowodów jest mnóstwo, a na Ukrainie raz za razem odnajdują się rzeczy zachodnich żołnierzy, a czasem nawet i sami żołnierze. Swoje słowa troll uwiarygadnia umieszczonym w komentarzu odnośnikiem do artykułu, napisanego zresztą w tym samym budynku. Aby prawdzie stało się zadość, jako trzeci wypowiada się „troll z obrazkiem”. Jego rolą jest dostarczenie strawy duchowej, czyli najlepiej pełnego emocji mema lub demotywatora o hipokryzji Zachodu.

2
Rolą „trolla z obrazkiem” jest umieszczenie bogatego w emocje mema lub demotywatora.

Rozmowy na ten sam temat ożywiały równolegle 35 forów w Rosji, tworząc wśród internautów wrażenie, że wszyscy w Rosji są na temat Ukrainy wyjątkowo zgodni. Może z wyjątkiem ciapowatych trolli.

Marat Burkhard pracował w dziale zajmującym się rosyjskimi forami, ale na tym się rola Intierniet Issliedowani nie kończy. W innych działach komentatorzy obsługują Facebooka, jego rosyjski odpowiednik VKontakcie, dokonują ataków skoncentrowanych na poszczególne media, prowadzą blogi na LiveJournalu, tworzą demotywatory i memy z głową Nawalnego lub Obamy i tułowiem szympansa oraz piszą komentarze w językach obcych, np. na stronach internetowych BBC i CNN. Pracownicy władający językami obcymi zarabiają więcej: 65 tys. rubli. Kontakty pomiędzy pracownikami poszczególnych działów są celowo ograniczane.

Autorytaryzm 2.0

Redaktorzy rosyjskich liberalnych mediów uodpornili się już na ataki trolli i zaczęli sobie z nimi radzić. Na Zachodzie trolle wprawiają jednak administratorów stron i dziennikarzy w osłupienie. O ogromnej liczbie komentarzy wysyłanych przez użytkowników z zagranicznymi IP na polskich stronach internetowych informowały już nasze media.

Tak samo dzieje się za granicą. Na stronie liberalnego, proeuropejskiego tygodnika „Die Zeit” teksty, w których pojawiają się wzmianki o Rosji, gromadzą przynajmniej dwa razy tyle komentarzy, co artykuły na tematy, które bardziej emocjonują Niemców, np. kłótnia o długi z Grecją. Rekordową liczbę komentarzy zebrał artykuł o tym, że Angela Merkel nie weźmie udziału w obchodach Dnia Zwycięstwa w Moskwie. Jak łatwo się domyślić, wśród 613 wpisów nieliczne były dla niemieckiej kanclerz przychylne.

Dotychczas wydawało się, że internet jest medium, które dzięki bogactwu informacji i nieskrępowanemu do nich dostępowi będzie powoli kruszyć stare reżimy i wzmacniać środowiska demokratyczne. Najlepszą tego ilustracją była walka z wolnością słowa w internecie w różnych państwach niedemokratycznych. Rosyjskie władze udowadniają jednak, że internet jak i każde inne medium może być używany do zręcznego manipulowania. Włączając telewizor, otwierając gazetę, a teraz również łącząc się z internetem, przeciętny Rosjanin uzyskuje tę samą, spójną wizję świata. Bezwstydność, z którą władza zatrudnia przypadkowych ludzi do szerzenia propagandy, pokazuje tylko, że Kreml uznał, iż tych kilka procent świadomych ludzi można najzwyczajniej w świecie zignorować. Większość Rosjan i tak o fabryce trolli nie usłyszy, a jeśli usłyszy, to nie uwierzy.

 

Rubrykę „Putinada” redaguje Łukasz Jasina.