Co wyróżnia prasę kobiecą? Odpowiedź jest dosyć prosta. Prasa dla pań to przede wszystkim ciuchy, kosmetyki, gotowanie, plotki ze świata show-biznesu i dużo psychologicznych porad. Rzecz nie do przebrnięcia dla mężczyzn, którzy, o ile wierzyć tabliczkom zawieszonym na regałach w salonach prasowych, interesują się jedynie samochodami, elektronicznymi gadżetami i tzw. gołymi babami.
Co wyróżnia literaturę kobiecą? W poszukiwaniu odpowiedzi można pójść tym samym tropem – literatura kobieca to nieznośnie ckliwe romansidła. Rzecz nie do przejścia dla mężczyzn, którzy wolą wojenne epopeje à la Tom Clancy, o ile w ogóle zaglądają do książek.
Co jednak, gdyby to ostatnie pytanie zadać sobie zupełnie serio, biorąc pod uwagę nie tylko masowego odbiorcę i statystyczną konsumpcję literatury popularnej, ale również to, kto pisze i jak konstruuje świat przedstawiony? Czy rzeczywiście istnieje specyficznie kobiecy sposób pisania? Czy pisarki mają inną wrażliwość niż pisarze? Czy język tych pierwszych różni się od języka tych drugich? A może wszystko to nonsens? Po pierwsze dlatego, że zazwyczaj trudno odróżnić pisarstwo kobiety od pisarstwa mężczyzny (gdyby wybierać tylko po stylu, z biednego Marcelego Prousta można by zrobić Marcelinę Proust). Po drugie ponieważ to, z czym mamy do czynienia to jedynie albo dobra, albo zła literatura – bez względu na płeć.
„Assia” oznacza pocieszenie, „Djebar”– Nieugięta
Wszystkie te pytania warto sobie postawić, gdy próbuje się analizować twórczość jednej z najwybitniejszych algierskich pisarek tworzących w języku francuskim – zmarłej niedawno Assii Djebar. Polski czytelnik mógł się spotkać z jej twórczością przy lekturze frankofońskiego numeru „Literatury na Świecie” z 2003 r. poświęconego Maghrebowi. Znalazł się tam przekład jednego jej opowiadania, które trafiło potem do niewielkiego zbioru tekstów Djebar „Oran, witaj smutku”, opublikowanego w dość zgrzebnej szacie graficznej przez Wydawnictwo Akademickie Dialog. Mało jak na pisarkę tak dużego kalibru. A szkoda, bo jej książki przynajmniej częściowo pozwalają odpowiedzieć sobie na pytanie o sens mówienia o pisarstwie kobiet jako osobnym zjawisku.
W przypadku twórczości Djebar niebagatelną rolę odgrywa biografia autorki. Pisarka urodziła się jako Fatma-Zohra Imalayène w mieszczańskiej rodzinie niedaleko Algieru. Jej ojciec był nauczycielem francuskiego, matka – kobietą wykształconą, zaznajomioną z klasyczną arabską literaturą. Na początku lat 50. młoda Fatma-Zohra wyjeżdża do Francji, by rozpocząć naukę w liceum Fénelona. W 1955 r., tuż po wybuchu algierskiej wojny o niepodległość, jako pierwsza Algierka dostaje się do prestiżowej École Normale Supérieure. Zostaje z niej jednak szybko wydalona za udział w strajku zorganizowanym przez Powszechną Unię Muzułmańskich Studentów Algierii (UGEMA). To moment narodzin Assii Djebar, bo taki pseudonim literacki przyjmie niedoszła absolwentka. Imię jest zresztą znaczące. „Assia” oznacza pocieszenie, „Djebar” to jedno z 99 imion Mahometa – Nieugięty. W 1957 r. pisarka wydaje swoją pierwszą powieść „La Soif” (Pragnienie), w której główna bohaterka – Algierka należąca do muzułmańskiej burżuazji – usiłuje z nudów uwieść przyjaciela swego męża.
Djebar zostaje zauważona. Jest porównywana do młodziutkiej Françoise Sagan, ale to nie opis egzystencjalnej nudy stanie się znakiem rozpoznawczym autorki. Jej trzema wielkimi tematami są wykorzenienie algierskiej imigrantki, dwujęzyczność i wreszcie trudna sytuacja kobiet w krajach Maghrebu. Wszystkiego tego Djebar doświadcza na własnej skórze. Pod koniec lat 50. zaczyna wykładać historię na uniwersytecie w Rabacie, później przenosi się do Algieru. Władze wymagają jednak nauczania w języku arabskim. Pisarka odmawia. Przenosi się do Paryża. W Algierii zostaną jej przyjaciele. Niektórzy z nich zginą na początku lat 90. z rąk islamistów. Ich sylwetki znajdą się w wydanej w 1995 r. powieści „Le blanc de l’Algérie” (Biel Algierii). Wśród nich postać Abdelkadera Allouli, dramaturga, „algierskiego Gogola”, zabitego przez zamachowca podczas pracy nad arabską wersją „Tartuffe’a”. „Fakt, że zabito tego mężczyznę, frankofona podobnie jak ja – powie później Djebar – był dla mnie […] takim przeżyciem, jakby naprawdę niebezpieczeństwo tkwiło w samym sercu algierskiej kultury”.
Emancypacja, kolonializm i algierscy ojcowie
Krytycy piszący o prozie Djebar często posługują się etykietą feminizmu. I słusznie. Djebar jak najbardziej jest pisarką feministyczną i sama wielokrotnie o tym wspominała. Pisze przede wszystkim o kobietach, o ich zamknięciu w czterech ścianach domu, bezsilności, bólu, tajemnicach. Zdziwiłby się jednak ten, kto chciałby w prosty sposób przedstawić algierską autorkę jako orędowniczkę kobiet i zarazem oskarżycielkę mężczyzn. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się proste, w autobiograficznej prozie Djebar się komplikuje. „Kiedy przeniosłam się do Paryża w 1980, po «Femmes d’Alger dans leur appartement» (Kobiety Algieru w swoim mieszkaniach) – mówiła pisarka w rozmowie z Lise Gauvin – ludzie uznali, że jestem pisarką feministyczną. […] Tym, co mnie jednak w owym czasie uderzyło, był fakt, że feminizm zachodni, europejski, zasadzał się przede wszystkim na walce przeciw ojcu, przeciwko obrazowi ojca. Podczas gdy w Maghrebie, w warunkach kolonizacji, ojcowie odgrywali rolę orędowników”. Taką funkcję pełnili też w stosunku do swoich córek ojciec pisarki i jego najbliżsi przyjaciele, zafascynowani młodoturecką rewolucją stanowiącą modernizacyjny impuls dla muzułmańskich społeczeństw Bliskiego Wschodu.
Przeszkodą dla emancypacji kobiet staje się kolonizacja, która utrwala tradycyjne wzorce kultury i którą Djebar namiętnie krytykuje. Ale i tu sprawa nie jest prosta. Francuscy kolonizatorzy spychają rodowitych Algierczyków do roli służących, ale to właśnie francuski staje się dla Djebar językiem wyzwolenia. „Najpierw silnie odczułam segregację kolonialną – wspomina pisarka – był klan przeciwnika i mój własny. Wewnątrz mojego klanu istniała z kolei segregacja płciowa”. Francuski pozwala odrzucić tę ostatnią, nabrać dystansu, uzyskać autonomię. Staje się on dla Djebar językiem literackiej ekspresji.
Szukanie języka
Pisarka piętnuje więc mężczyzn i ich broni, oskarża kolonializm i zanurza się jednocześnie w kulturze kolonizatora, kocha Algierię i ją przeklina. Jej feminizm trudno jednoznacznie sklasyfikować, określić jednym przymiotnikiem, tak jak trudno jednoznacznie scharakteryzować bohaterki jej książek. To zazwyczaj uciekinierki – emigrantki rozdarte pomiędzy Francją a Algierią lub po prostu emigrantki wewnętrzne, rozdarte pomiędzy lojalnością wobec rodziny a pragnieniem wolności. „Czego spodziewają się te wszystkie kobiety, młode i starsze? – pyta Djebar w posłowiu do tomu opowiadań «Oran, martwy język» – Chodzą do pracy, do szkół, biur, szpitali lub po prostu na targ po zakupy. Idą z sercem ściśniętym, jedne przygryzają zębami rąbek zasłony […], inne z odkrytą głową, włosami powiewającymi na wietrze i spojrzeniem, które zdaje się lekceważyć istniejące zagrożenie. […] Te kobiety w większości nie czują się ani bohaterkami, ani ofiarami. Przenika je strach, bez względu na to, czy noszą zasłonę czy nie, czy są bezwolne czy raczej zuchwałe, na przekór niebezpieczeństwom”.
Ból, który je przeszywa, gdy cios spada na ich synów, siostry i braci lub na nie same, jest czymś fizycznym. Karane są za coś, co jest materialnie nieuchwytne – wiedzę, wykształcenie, poczucie solidarności. Sprzeciw, który się w nich rodzi, może wyrazić się dwojako: poprzez polityczne działanie lub poprzez słowo. U Djebar dominuje to ostatnie. „W tej dzisiejszej udręce i anomaliach – napisze – kobiety szukają języka, w którym mogłyby złożyć, ulokować, niejako zagnieździć swój bunt, a zarazem siłę przeżycia w rozchwianej rzeczywistości”. Nie chodzi jednak o slogan, mocne, społeczne hasła. Chodzi o pewną tonację, emocje, które jest w stanie ujawnić tylko pewne zestawienie słów i brzmień, specyficzna kadencja zdania, jego melodia, zderzenie znaczeń i językowych wrażliwości. „Pismo objawia się jako kobieta”, napomknie w pewnym momencie Djebar.
Dla niej samej alembikiem, które pozwoli wydestylować opis stricte kobiecego doświadczenia, stanie się pogranicze francuszczyzny i arabskiego. Francuski da jej siłę zrodzoną z dystansu, arabski (i berberyjski) – poczucie zadomowienia we własnym ciele, umiejętność opowiedzenia o najgłębszych uczuciach. „Mój głos mówił po francusku – mówi Isma, jedna z bohaterek opowiadania Djebar – i to wypadało dobrze. Ten głos potrafił w tym języku wszystko kamuflować, odpowiednio maskować, oswajać i przyswajać, czyli wypowiadać się w sposób obojętny. Inaczej było z dialektem arabskim, w tym przypadku mój głos nie potrafił ukryć oczarowania…”. Tylko w połączeniu oba języki pozwalają odzyskać bohaterkom prozy algierskiej autorki ich utraconą pewność siebie.
***
Istnieje więc czy nie istnieje literatura specyficznie kobieca? Rozum, niczym wyznawca teorii queer, podpowiada, że nie. Nie ma różnicy, a jej szukanie to wtłaczanie tekstów w arbitralne podziały, które są wzięte z innego porządku. Zupełnie inne wnioski przynosi jednak sam akt lektury, zanurzenie się w języku, poddanie się jego melodii. Istnieją bowiem książki, których mężczyzna nigdy nie byłby w stanie napisać. Takie jak „Malina” Ingeborg Bachmann czy właśnie powieści Djebar, które być może kiedyś doczekają się w końcu polskiego tłumaczenia. Z pożytkiem dla nas wszystkich – zwłaszcza mężczyzn.
Twórczość Assii Djebar w przekładzie na język polski:
Assia Djebar, „Oran martwy język”, przeł. Iwona Badowska i Beata Kowalska, Wydawnictwo Akademickie Dialog, Warszawa 2007.
„Obszar języka”, z Assią Djebar rozmawia Lise Gauvin, przeł. Ewa Wieleżyńska [w:] „Literatura na Świecie” 2003, nr 11–12 (388–389), s. 101–116.