Iwan Groźny był tak naprawdę Iwanem Nie Takim Złym – przekonuje najnowsza wystawa w Muzeum Sztuki Wojskowej w Moskwie. „New York Times” opisuje, jak Rosja na nowo interpretuje swoją historię, wynosząc na piedestał władców, którzy może niekoniecznie przyczynili się do rozwoju kraju i szczęścia swoich poddanych, ale sprawili, że siła Imperium budziła trwogę – zarówno na świecie, jak i w sercach jego obywateli.

Zwiedzający wystawę dowiedzą się, że car rządzący w XVI w. – znany m.in. z tego, że powołał do życia bezwzględną Opriczninę (pramatkę Czeka, KGB i FSB), a w ataku furii zabił własnego syna – był wspaniałym przywódcą, który zjednoczył kraj w obliczu zagrożenia, a przy tym był ofiarą zachodnich sankcji (złośliwie nie sprzedawano mu metali potrzebnych do produkcji broni). Jego czarna legenda to efekt zachodniej propagandy. Minister kultury Władimir Medinski przekonuje nawet, że angielski przydomek „the Terrible” (straszny) to po prostu błędne tłumaczenie rosyjskiego terminu „grozny”, który ma… pozytywne znaczenie.

*

Najbardziej polskie z amerykańskich miast, Chicago, ma nowego-starego burmistrza. Rahm Emmanuel to jedna z najbardziej znanych – choć niekoniecznie kochanych – postaci w amerykańskiej polityce. Były strateg Partii Demokratycznej oraz doradca Billa Clintona, a następnie współautor sukcesu Baracka Obamy i jego szef sztabu, w 2011 r. porzucił Biały Dom, aby zostać burmistrzem rodzinnego „wietrznego miasta”. Bezwzględna, lecz niezwykła skuteczna polityka przyniosła mu kiedyś przydomek „Rambo Rahm”.

Dziś to raczej „Rahm the Screwup” („Rahm Wpadka”), pisze internetowy magazyn „Politico”. Mimo poparcia ze strony najważniejszych krajowych polityków – w tym samego prezydenta – i wielkiego biznesu, Emmanuel nie potrafił zdecydowanie wyprzedzić rywali, a wynik drugiej tury wyborów, w której jego przeciwnikiem był mało znany lokalny polityk Jesús „Chuy” García, stał do końca pod znakiem zapytania. Wyborcy pokazali demokratycznemu politykowi żółtą kartkę, zwracając uwagę na zaniedbywane rejony metropolii, komentuje „Politico”. Dodajmy jeszcze, że lokalna kampania Emmanuela kosztowała ponad 20 mln dolarów. Dla porównania, budżet ogólnokrajowej kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy to… 10 mln złotych, czyli niecałe 3 mln dolarów.

*

Aplikacje komórkowe zmieniły zupełnie sposób, w jaki ludzie umawiają się na randki – pisze „The Economist”. Palmę pierwszeństwa wśród programów tego typu wciąż dzierży Tinder, poprzez który można obejrzeć profile wszystkich zarejestrowanych użytkowników konkretnej płci obecnych na konkretnym obszarze. Ale taka „demokratyczna” forma dobierania potencjalnych partnerów odchodzi do lamusa. Rynek szturmem zdobywa aplikacja Hinge, która sama dokonuje wstępnej selekcji kandydatów pod kątem wykształcenia, wykonywanej pracy i… wspólnych znajomych na Facebooku.

Podobnie jak w przypadku reklam czy produktów w supermarkecie, potencjalny partner na randkę zostaje „sprofilowany” na podstawie naszych wcześniejszych doświadczeń i preferencji. To oczywiście wygodne. Ale czy to dobrze, jeśli aplikacje randkowe ograniczają nam możliwości poznawania nowych ludzi i jeszcze bardziej zamknie nas w kręgu dotychczasowych znajomych?