Szanowni Państwo!

Mamy do czynienia z „prawdopodobnie najpoważniejszym kryzysem od czasu zakończenia zimnej wojny”, powiedział wkrótce po aneksji Krymu przez Rosję były brytyjski minister spraw zagranicznych Malcolm Rifkind. Wraz z zaostrzeniem się konfliktu, podobne wypowiedzi padały z ust wielu innych zachodnich polityków. Jeśli jednak rosyjska agresja to sprawa poważniejsza niż ludobójstwo w Rwandzie, wojna na Bałkanach czy ataki z 11 września 2001 r., dlaczego odpowiedź Europy i Stanów Zjednoczonych jest tak ostrożna? To Rosja stała się tak silna czy państwa zachodnie tak słabe?

Zachodnie media regularnie informują o kryzysie rosyjskiej gospodarki oraz skuteczności narzuconych sankcji – odczuwalnych tak przez oligarchów, jak i przez zwykłych Rosjan. A jednak, mimo rzekomych trudności, poparcie dla rosyjskiego prezydenta i jego partii wciąż utrzymuje się na poziomie, o jakim przywódcy w krajach zachodnich mogą jedynie marzyć.

W sytuacji kryzysowej ludzie szukają oparcia w przywódcy, twierdzi część analityków i ostrzega, że sankcje mogą mieć skutek odwrotny od zamierzonego – zamiast podważyć pozycję prezydenta Rosji, wzmocnią ją. Wysokie i stabilne poparcie dla obecnej władzy ma jednak głębsze korzenie.

Trwający przez cały okres prezydentury Władimira Putina boom na rynku paliw doprowadził do stworzenia klasy bajecznie zamożnych oligarchów. Rosja to dziś kraj o jednym z najwyższych rozwarstwieniu społecznym. W niektórych rankingach zajmuje nawet, niekoniecznie zaszczytne, pierwsze miejsce. Mimo to zwykłym obywatelom żyje się dziś znacznie lepiej niż za czasów „wielkiej smuty” Borysa Jelcyna, kiedy to Rosja traciła nie tylko narodowy majątek, ale i międzynarodowy prestiż. Obecne załamanie gospodarcze nie zmienia podstawowego faktu – Rosjanom nigdy w historii nie żyło się lepiej.

Czy jednak skorumpowany system polityczny – w 2013 r. Transparency International sklasyfikowała Rosję na 127. miejscu na 175 zbadanych krajów – oraz nieinnowacyjna gospodarka, oparta niemal wyłącznie na rabunkowej eksploatacji surowców naturalnych, może przywrócić Rosji status globalnego mocarstwa? Czy w związku z tym warto otwarcie przeciwstawiać się władzom na Kremlu, czy też lepiej poczekać, aż toczone patologiami rosyjskie państwo upadnie pod własnym ciężarem?

„Chory człowiek z pistoletem, to wciąż człowiek z pistoletem”, mówi Anne Applebaum w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. „Jeśli, tracąc grunt pod nogami, Władimir Putin uzna, że jedynym sposobem na utrzymanie władzy jest wywołanie naprawdę poważnego kryzysu, zrobi to”.

Zachód musi się więc przeciwstawić polityce Kremla. To jednak zadanie wyjątkowo trudne, bo Rosja od lat bacznie przygląda się słabościom Europy, jednocześnie zyskując w świecie zachodnim polityczne wpływy – kupuje firmy, sponsoruje kluby sportowe, wspiera radykalne partie. Co w tej sytuacji może zrobić Zachód i dlaczego dotychczas pozostawaliśmy bierni? „Gdybym to wszystko, co panu mówię, powiedziała wysokiemu urzędnikowi w Białym Domu, popatrzyłby na mnie tylko i pomyślał: «Rety, ta kobieta ma paranoję!». Rosja wciąż nie jest postrzegana przez administrację prezydencką jako poważne zagrożenie”.

Jak to zmienić, skoro – jak twierdzi Applebaum – dla wielu państw po 20 latach od zakończenia zimnej wojny dostrzeżenie w Rosji wroga to prawdziwa rewolucja kopernikańska?

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”


 

Stopka numeru:
Autor koncepcji Tematu Tygodnia: Łukasz Pawłowski
Współpraca: Thomas Orchowski, Julian Kania
Ilustracje: Magdalena Walkowiak [https://www.facebook.com/mwalkowiakillustration]