Platforma Obywatelska wraz z częścią mediów mogły do woli powtarzać, że wybór kandydata Prawa i Sprawiedliwości jest złym pomysłem. W obliczu fatalnego poziomu uzasadnień tej argumentacji wygrały namiętności. Klasycy filozofii wiedzieli od dawna, że znudzenie zwykle kończy się wybuchem złości. Tak było i tym razem. Politycy reprezentujący wypalone pokolenie Okrągłego Stołu nie są w stanie zapewnić poczucia, że umieją właściwie odczytać potrzeby głosujących.
A czy Andrzej Duda to prawdziwa zmiana? Na to nie wygląda. Prezydent elekt należy w istocie do pokolenia Okrągłego Stołu w równej mierze, co Bronisław Komorowski. Nie jest – podkreślmy – wyróżnikiem tej przynależności wiek, ale zawartość polityki. Duda jest kandydatem młodym metrykalnie, ale o starych oczach. Po całej jego osobie, po sposobie zachowania, wyszkoleniu gestów i słów, po sposobie namaszczenia przez starszego lidera widać wyraźnie, że jest on owocem i częścią poprzedniego pokolenia. Ale na tę chwilę jego twarz i jego nazwisko są po prostu inne niż urzędującego prezydenta, a PiS jest po prostu tą partią, która nie rządziła przez ostatnie 8 lat.
To musiało wystarczyć wyborcom, bo – trzeba wyraźnie zaznaczyć – Andrzej Duda nie wygrał siłą swojej kandydatury. Wygrał, bo jego kontrkandydat był tak słaby. Wygrał, bo Bronisław Komorowski oraz jego sztab nie chcieli lub nie umieli prowadzić kampanii wyborczej. Wygrał siłą inercji obozu Platformy Obywatelskiej, jej chęci do słuchania pochlebstw – i poprzestawania na nich.
Duda jest kandydatem młodym metrykalnie, ale o starych oczach. Po całej jego osobie, po sposobie zachowania, wyszkoleniu gestów i słów, po sposobie namaszczenia przez starszego lidera widać wyraźnie, że jest częścią poprzedniego pokolenia. | Karolina Wigura
Platforma Obywatelska wykazała się w ostatnich kilku latach postępującym zanikiem chęci do uwzględniania nowego języka. Już od dawna nie ma świeżości w szukaniu, wciąganiu nowych środowisk – nawet tych, które same wyrażały wobec niej sympatię. Zatrzymała się na retoryce, która przyniosła jej zwycięstwo – na straszeniu PiS-em.
Ale to straszenie PiS-em jest czymś, czego młode pokolenia Polaków już dawno nie chcą słuchać. Jedni nie chcą dlatego, że nie pamiętają rządów PiS i z tego powodu uważali, że nie szkodzi spróbować. Drudzy, bo choć pamiętają rządy PiS, mieli serdecznie dość dzisiejszego zachowania PO. Jeszcze inni uważają po prostu, że rządy trzeba zmienić, niezależnie od tego, czy na tylnym siedzeniu będzie Jarosław Kaczyński czy Antoni Macierewicz.
I na koniec uwaga: to wszystko nie oznacza, że Prawo i Sprawiedliwość weźmie przebojem wybory parlamentarne w październiku. Gdyby wybory odbywały się za miesiąc, rzeczywiście mogłoby się tak zdarzyć. Ale na scenie politycznej bardzo wiele może się jeszcze zmienić. Już teraz zaczyna się sporo dziać: centrowe stowarzyszenie Nowoczesna.pl, nowa lewicowa partia Razem, ewentualny ruch społeczny wokół Pawła Kukiza – to trzy możliwości odmiany oblicza parlamentu na jesieni. Wiele będzie zależało od codziennego zachowania aktorów politycznych i namiętności, które będą budowały się wśród polskiego elektoratu. Bo przecież nic innego jak właśnie namiętności doprowadziły do przegranej Bronisława Komorowskiego.