Jak dokonują się zmiany? Bardzo rozmaicie. Całkowicie w zgodzie z demokratyzacją jest taka forma zmiany, której zwolennikami są myśliciele konserwatywni. Chodzi o zmianę ewolucyjną, zawsze częściową i z roztropną nadzieją – o ile nas na nią stać – że będzie to zmiana na lepsze. Nie wiemy tego nigdy na pewno, więc lepiej działać metodą prób i błędów, niż stosować prawniczy pryncypializm. Nie wstyd wycofać się z rozpoczętej zmiany, o ile jej konsekwencje wydają się niezgodne z przewidywaniami, a to się może całkiem często zdarzyć. Politykom trudno się przyznać do błędu, więc na siłę uzasadniają postępowanie, co do którego mają wątpliwości. Przywrócenie właściwej roli polityki – jako sfery podejmowania ryzykownych, a więc niepewnych decyzji – może być w tym zakresie pomocne.

Demokratyzacja nie wyklucza przemian gwałtownych, radykalnych czy zasadniczych. Nie używam pojęcia zmiany „rewolucyjnej”, gdyż jest ono obciążone wieloma negatywnymi skojarzeniami. Taki przecież zasadniczy, chociaż nie rewolucyjny, charakter miały przemiany dokonywane po 1989 r. Równie poważne procesy dokonywały się także w wielu europejskich krajach po I wojnie światowej i często rezultaty były niezadowalające. Nas jednak interesuje sam proces demokratyzacji, a nie jego ewentualnie korzystne lub niekorzystne efekty, których do końca nie można przewidzieć.

Zmiana to nie to samo, co korekta. A zatem powtarzanie przez zwolenników demokracji proceduralnej, że stan istniejący jest niezły i potrzebne są tylko poprawki, jest całkowicie sprzeczne z ideą demokratyzacji. Sama demokracja proceduralna, będąca niezbędnym elementem procesu demokratyzacji, musi podlegać zmianie. Korekty naturalnie zawsze są potrzebne, ale zmiana jest zupełnie innym stanem, inną formą życia. Skoro żyjemy w poczuciu, że nie tylko zmienia się nieustannie cywilizacja, zwłaszcza technologie oraz medycyna, edukacja i gospodarka, to dlaczego nie mielibyśmy zaakceptować faktu, że nieustającej zmianie podlega także sfera życia publicznego? A tylko niewielką i wcale nie centralną częścią życia publicznego jest rząd, jest państwo.

Ideę zmiany jako formy życia trudno z pozoru zaakceptować. Jeżeli jednak spojrzymy na samą zmianę z pewnego oddalenia, to okaże się, że wcale nie stanowi ona przeciwstawienia czy konkurencji dla stabilności i bezpieczeństwa, których potrzebujemy w każdym ustroju i w każdych czasach, nie tylko w epoce demokracji. Nie są to przecież ani zmiany szybkie, ani częste, znacznie trudniejsze bywają pozornie banalne zmiany w przepisach prawnych.

Jednak u filozoficznych podstaw demokratyzacji jest – być może czasem trudne do przyjęcia – przekonanie, że zmiana jest pożądana i należy do natury demokratyzacji. Skoro stopniowo i zbiorowo postanowiliśmy zaakceptować demokrację jako formę egzystencji, to podjęliśmy decyzję bardzo poważną i musimy liczyć się z jej konsekwencjami. Idea demokratyzacji jest wyjątkowo szlachetna, ale zarazem stawia obywatelom poważne wymagania, a pośród nich wymaganie bycia gotowym na zmianę.

 

* Tekst jest fragmentem książki „Pora na demokrację”, która we wrześniu 2015 r. ukaże się w wydawnictwie „Znak”.