Szanowni Państwo,

powołując się na dane Narodowego Banku Polskiego, ekonomistka Joanna Tyrowicz w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” stwierdziła, że tzw. umowy śmieciowe w rzeczywistości stanowią zaledwie 4 proc. wszystkich umów o pracę. To wiadomość szokująca w świetle debaty, która w Polsce hula od forów internetowych aż po szczyty władzy, a która często obywa się bez jakichkolwiek twardych wyliczeń. Tyrowicz przyznaje, że w niektórych sektorach – np. w gastronomii – odsetek „śmieciówek” rośnie do nawet 25 proc., to wciąż jednak mniej niż 30 proc., jak podaje Bank Światowy i Komisja Europejska. Skąd ta różnica? Otóż, jak się okazuje, ten drugi zestaw danych obejmuje także umowy o pracę zawarte na czas określony. Tu jednak rodzi się pytanie, czy taką umowę – gwarantującą szereg uprawnień socjalnych – w ogóle wypada nazwać „śmieciową”. Tym bardziej, że jak wynika z kolejnych danych NBP, niemal 70 proc. takich umów zostaje w ciągu 12 miesięcy przekształconych w „normalne” umowy o pracę.

To nie koniec niejasności w sprawie o zasadniczym znaczeniu dla polityki pracy.

Dane GUS mówią, że na umowach cywilnoprawnych pracuje dziś 1,4 mln. Polaków, ale ZUS oraz Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej twierdzą, że jest ich o niemal pół miliona mniej. Ilu Polaków celowo wybrało taką formę zatrudnienia, a ilu jest do tego nakłanianych wbrew własnej woli, tego nie wie nikt. Ani krytycy, ani zwolennicy tej formy zatrudnienia. Mimo to związki zawodowe z rozmachem twierdzą, że na śmieciówkach pracuje dziś nie milion, a… 7 mln Polaków ! Na tę astronomiczną liczbę składają się wszyscy zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych, czasowych umowach o pracę lub prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą, do założenia której – jak uznają związki – są zmuszani, by obniżyć pracodawcy koszty zatrudnienia. Te szacunki nie znajdują jednak potwierdzenia w innych danych. Odsetek osób samozatrudnionych należy w Polsce do wysokich na tle innych państw europejskich, ale po odliczeniu osób samozatrudnionych w rolnictwie spada do 10 proc., czyli przeciętnego europejskiego poziomu. To nie są sprawy błahe, bo tylko na podstawie wiarygodnych danych o chorobach na polskim rynku pracy można proponować jakiekolwiek lekarstwa. Mniejsza skala zjawiska nie oznacza jednak, że problem nie istnieje.

Zdaniem Elżbiety Mączyńskiej „fakt, że jeden pracodawca zatrudnia na «śmieciówkach», a drugi stosuje pełne oskładkowane wynagrodzenia, zakłóca konkurencję. A przecież konkurencyjność to fundament gospodarki wolnorynkowej!”. Mączyńska postuluje więc jednakowe oskładkowanie wszystkich wynagrodzeń oraz ich podniesienie, ponieważ „model taniej siły roboczej jako motor napędzający wzrost naszej gospodarki się wyczerpuje”. Jak to jednak zrobić?

W tej sprawie specjalnie dla „Kultury Liberalnej” wypowiada się minister pracy i polityki społecznej, Władysław Kosiniak-Kamysz, który wymienia trzy główne inicjatywy rządu zmierzające do ukrócenia nieuczciwych praktyk: oskładkowanie umów zleceń, ograniczenie stosowania umów terminowych oraz wprowadzenie do przetargów publicznych tzw. klauzuli społecznej. Chodzi o to, by podczas podejmowania decyzji o wyborze usług danego przedsiębiorstwa kierować się nie tylko ceną, ale również formą zatrudnienia, jaką firma oferuje swoim pracownikom. Zdaniem Kosiniaka-Kamysza „skończył się czas, kiedy mogliśmy sobie pozwolić na nadużywanie niektórych umów do pewnych celów. Gra idzie teraz o godną pracę”.

Jak „godna praca” lub „niegodna praca” wygląda w praktyce? Tu trzeba zejść na niższy poziom. Kłopot w tym, że wykrywanie nieprawidłowości zależy w dużym stopniu od współpracy pracodawców i pracowników z instytucjami państwowymi, przede wszystkim z Państwową Inspekcją Pracy. A z tym nie jest najlepiej – jedynie co dwudziesta kontrola prowadzona przez PIP jest prowadzona na skutek skargi pracownika. Wojciech Gonciarz z Departamentu Prawnego PIP w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim i Konradem Kamińskim twierdzi, że o nieprawidłowościach pracownicy „mówią zwykle dopiero wówczas, gdy przestają otrzymywać wynagrodzenie w ogóle lub nie dostają go w terminie. Jeśli jednak pieniądze dostają, nie bardzo mają interes w tym, by wsypywać siebie i pracodawcę”. Bez złamania tak rozumianej solidarności między pracodawcą a pracownikiem Inspekcja nie jest w stanie nic zrobić.

Jedno jest pewne: wśród polskich sporów na temat godności pracy, prekariatu czy bezrobocia roi się od mitów i półprawd – począwszy od danych dotyczących skali zjawiska, na możliwościach walki z nim skończywszy. Proste wezwanie do zniesienia umów cywilnoprawnych z pewnością nie rozwiązuje problemu. Jak przyznaje bowiem Elżbieta Mączyńska, którą o bezkrytyczność wobec elastycznych form zatrudnienia trudno posądzać, „czasy, kiedy ludzie całe życie spędzali w jednym miejscu na jednym etacie, już nie wrócą”.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

 


 

Stopka numeru:

Autor koncepcji Tematu Tygodnia: Łukasz Pawłowski.

Współpraca: Julian Kania, Konrad Kamiński, Thomas Orchowski, Tomasz Sawczuk

Ilustracje: Marta Zawierucha [http://marta-zawierucha.tumblr.com/]