Gdyby dzisiaj zastanowić się, co zostawi po sobie Bronisław Komorowski, z całkowitą pewnością możemy powiedzieć, że zostawi jesienne referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. Chociaż wszyscy zapewne pamiętają, z czego się to referendum wzięło – pozwolę sobie przypomnieć: otóż wzięło się ono ze znakomitego wyniku Pawła Kukiza w I turze wyborów prezydenckich i zostało przez ustępującego prezydenta zarządzone dzień po tejże.

Na to zarządzenie, które kilka miesięcy temu politycznym idealistom wydawało się przerażającym koniunkturalizmem, dzisiaj możemy spojrzeć trzeźwo. Oto bowiem głosowanie na Pawła Kukiza – w kilka tygodni po wyborach (prawiły sondaże) drugą, zaraz za Prawem i Sprawiedliwością, siłę w Sejmie, trybuna domniemanego buntu młodych i generała wojny pokoleń – w najnowszym, przeprowadzonym na zamówienie „Rzeczpospolitej” sondażu deklaruje 7 proc. badanych. Owszem, to prawie tyle samo, co na Zjednoczoną Lewicę (8 proc.), ale Zjednoczonej Lewicy raczej przybywa, niźli ubywa.

Oczywiście, truizmem jest powiedzenie, że Kukiz i jego JOW-y zostały przecenione, a były lider grupy muzycznej Piersi spełnił w roku 2015 taką rolę, jaką spełnił w 2014 Janusz Korwin-Mikke, a w 2011 jego imiennik Palikot. Warto jednak ten truizm przypomnieć, bo kariera Kukiza jest znakomitym przykładem na to, co znamionuje (prawdopodobny) koniec rządów Platformy w Polsce: politykę, której główną zasadą jest pośpiech. Nie koniunkturalizm – koniunkturalizm, jak go rozumiem, oznacza skrupulatne rachowanie, co mi się (politycznie, w dłuższej perspektywie) opłaca, a co nie opłaca – ale właśnie nieprzemyślany pośpiech.

Drugim przykładem polityki pośpiechu jest, rzecz jasna, błyskawiczna kariera Zbigniewa Stonogi – przykładem o tyle lepszym, że była to kariera krótsza od Kukizowej, bo nie trwała nawet tygodnia. Ujawniający akta śledztwa w sprawie afery taśmowej Stonoga doprowadził nie tyle do przetasowania w rządzie, co do upadku polityka może i mało lubianego, ale przez wielu cenionego, czyli Radosława Sikorskiego.

Dlaczego jednak należy pośpiech uznać za główny motor działania Platformy Obywatelskiej? Dlatego że i Kukiza, i Stonogę Platforma wespół z Komorowskim usankcjonowała, kazała o nich myśleć poważnie. To Platforma dała Kukizowi i Stonodze piętnaście minut sławy, otwierając furtkę do wprowadzenia oligarchii partyjnej – jeśli referendum w sprawie JOW-ów wygrają ich zwolennicy – i przykładając rękę do zniszczenia jednego z bardziej cenionych na arenie międzynarodowej polskich polityków. Bo przecież nie jest tak, że Kukiz i Stonoga wzięli się znikąd: obaj przez ostatnie lata zdobywali polityczną sławę, Kukiz jako orędownik ruchu zmieleni.pl, Stonoga jako (podobno) bogaty błazen niepałający sympatią do polskiej policji i Urzędu Skarbowego. Byli internetowymi celebrytami, jakich wielu, może odrobinę – ze względu na swoją popularność i domniemane, w przypadku Stonogi, pieniądze – bardziej niebezpiecznymi. Platforma jednak dała im siłę, kazała ich uznawać, jeśli nie za poważnych polityków, to przynajmniej za poważne głosy w publicznej debacie. To pierwszy element polityki pośpiechu.

Drugim jest to, że chcąc nie chcąc, polityka pośpiechu musi funkcjonować w realiach demokratycznych. Platforma, prezydent, rząd – czy to nowy prezydent i nowy rząd, czy to stary prezydent i stary rząd – nie może nagle otrząsnąć się ze swoich decyzji. Ustępujący prezydent może jedynie milczeć w sprawie zarządzonego z jego inicjatywy referendum (cisza kłopotliwa, trochę jak po opowiedzeniu niesmacznego dowcipu na przyjęciu), a politycy Platformy wyrażać żal z powodu tego, że Radka Sikorskiego już wśród nich nie ma i wieszczyć jego powrót w następnych wyborach. Oczywiście, duża w tym rola mediów – telewizyjnych, internetowych i drukowanych, które, miast zmilczeć polityczne propozycje Kukiza i osobę Zbigniewa Stonogi, zaczęły nimi śmieszyć, tumanić i przestraszać; miast dziennikarstwa uprawiać nowinkarstwo, tworząc tysiączne follow up-y do newsów o nich, poważnie rozważać, czy JOWy dla Polski dobre są, czy złe, a nawet starać się uczynić pomysł z referendum w jakikolwiek sposób sensownym – vide Jacek Żakowski proponujący dopisanie do listy pytań to o związki partnerskie.

Jest u Eco, w „Imieniu róży”, taki piękny dialog młodego Adsa z Wilhelmem z Baskerville, zaraz przed przybyciem do opactwa inkwizytora Bernarda Gui. „Pośpiech”, odpowiada Wilhelm na pytanie Adsa, co go najbardziej przeraża w inkwizytorskiej czystości, w stawianiu sprawy zbawienia w ten sposób, że tylko życie całkowicie bezgrzeszne pozwoli go dostąpić. Logika pośpiechu, o której mówi Wilhelm, pozwala łatwo oceniać, łatwo ferować stanowcze wyroki. Gdyby tę logikę zastosować wobec Bronisława Komorowskiego w dzień jego odejścia z urzędu prezydenta, można by jednak nie do końca sprawiedliwie ocenić jego prezydenturę jako całkiem nietrafioną, złą i szkodliwą. To ocena podług logiki politycznego pośpiechu – którą sam Komorowski na finiszu swojego pięciolecia usankcjonował.