Przyznam, że po książkę sięgnęłam skuszona nazwiskiem ilustratorki. Kibicuję wszelkiej twórczości Emilii Dziubak, toteż „Straszny sen słonia” był dla mnie oczywistym must have. Pomyślałam sobie, że wierszyki okażą się pewnie żartobliwą, przyjemną i odprężającą lekturą. Okazało się, że niezupełnie.

straszny_sen_slonia 1

Na początku raczej mi się podobało. Miła dla oka florystyczna w charakterze wyklejka, zabawny wiersz o hipopotamie ze zręczną puentą:

– Pana ideał?
– Dół. W nim – muł.

Potem jednak na scenę wkroczył słoń. Słoń, który miał straszny sen. Śniło mu się mianowicie, że jest czajnikiem. Z trąby zaczęła buchać para, kły stały się wtyczką do kontaktu, i wkrótce spróbowano z czajnika-słonia nalać wrzątku…

Kolejne abstrakcyjne pomysły autorki okazywały się raz bardziej, raz mniej udane. Przede wszystkim jednak zaskoczyło mnie przesłanie niektórych utworów. Na przykład bohater wiersza „Pluszowy miś” przechwala się, że jest lepszy od atłasowego pajaca, który „lale wokoło wciąż bałamuci / Rozśmieszy, rozbawi, / w kąciku porzuci”. On bowiem kocha tylko raz i jak stwierdza: „cały płonę / gdy tulę z pluszu miękką zasłonę”.

straszny sen słonia 2 (1)

Z rytmem i prozodią też bywa w tym zbiorku różnie. Niektóre utwory ciężko jest płynnie przeczytać, bo są wyjątkowo kanciaste, rytm się gubi albo rażą częstochowskie rymy:

Beczka widzi z drewnem sklepik.
Puka. Wchodzi – Czy są klepki?
Wczoraj strasznie popękałam.
Brak mi klepek – zwłaszcza piątej.
Błagam, niech mnie pan oglądnie!

W kilku wierszach autorka posługuje się stereotypami – że dla żartu, to dla (dorosłego) czytelnika niby jasne, a jednak nie na tyle, by uniknąć wrażenia krzywdzącego hejtu.

– Niech ja skonam – westchnął melon – Toż to sąsiad! W kapeluszu?!
Z pańską tuszą? do tych odstających uszu???
Pan jest chyba pomylony!

I dalej:

A żona rozanielona
(Nie szkodzi, że ma wygląd balona…)

Podobnie sprawy się mają w wierszu „Kolibryna”, w którym żona kolibra zajada się cukierkami: „Wcina i wcina /ta kolubryna:/ jedna landryna / druga landryna…”. W efekcie „Obrosła w pióra / ta ptasia fura. / Tak się zmieniła, / tak utyła…”, że… aż mąż od niej uciekł, „bo koliberki / lubią wycinać / czasem numerki”.

Nie zawodzą ilustracje Emilii Dziubak, chociaż i w ich przypadku brak równowagi – niektóre są nieco zbyt dosłowne, przesadnie wyraziste. W zdecydowanej większości zachwyca jednak wyraźny stylu artystki. Na przykład na obrazach przedstawiających sklepik z drewnem, skąpany w ukośnie padających promieniach słońca; kocura zakradającego się w mrok piwnicy; czule przytuloną parę dachowców, kontemplującą pastelowy pejzaż wędrujących po niebie obłoków; albo uroczego chomika siedzącego na górze swoich skarbów.

Kłopot ze zbiorkiem polega na tym, że – jak się rzekło – utwory w nim zawarte są bardzo nierówne. Jedne całkiem sympatyczne, pełne uroku, poprawnie napisane, zdecydowanie śmieszne – inne zaś zgrzytliwe i kanciaste, ze zbyt oczywistymi porównaniami i przaśnym humorem. Czasem nawet w obrębie jednego wiersza pojawia się nagłe rozstrojenie. Wniosek z tego taki, że autorka powinna doszlifować swój warsztat, a z całą pewnością ponownie pochylić się nad każdym wierszem w tym zbiorku. Zgoda na niedoróbki to strata twórczego potencjału, a także wprowadzanie w błąd czytelnika, który w zachęcającym opakowaniu dostaje rozczarowującą zawartość.

 

Książka:

Małgorzata Pietrzyk, „Straszny sen słonia”, ilustr. Emilia Dziubak, Media Rodzina, Poznań 2015.

 

Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.

 

straszny_sen_slonia okladka (1)