Z sondażu Fundacji Przestrzeń Wspólna oraz Centrum Badań nad Uprzedzeniami przy Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że to przede wszystkim młodzi ludzie czują wrogość do muzułmanów. Wynik jest zaskakujący, bo w dotychczasowych badaniach to nie najmłodsi, a najstarsi Polacy wyróżniali się największymi uprzedzeniami. Skąd taka zmiana?

Od trzech lat pracuję w szkole jako nauczycielka etyki. Zajęcia prowadzę najczęściej z bardzo małymi grupami uczniów, moje doświadczenia nie są więc w żadnym stopniu reprezentatywne. Jednak w rozmowach z uczniami – a na lekcjach głównie dyskutujemy – pewne wątki stale powracają. Stąd trzy hipotezy o islamofobii młodych Polaków.

Triumf terroryzmu

Po pierwsze, młodzi ludzie po prostu się boją. A ich obawy nie są zupełnie irracjonalne. Nie możemy wykluczyć, że zamach terrorystyczny w Polsce kiedyś się wydarzy. I oni wiedzą, że są jego potencjalnym celem.

Ilu_3_Kaczmarek_Fot. Grzegorz Brzozowski (1)
Kiedy na lekcjach o dopuszczalności tortur rozważamy znany z etycznej literatury „argument tykającej bomby”, uczniowie myślą o własnym doświadczeniu. A co, jeśli w tym zamachu, zginie mój brat lub moja mama? Czy nie należałoby zrobić wszystkiego, żeby temu zapobiec? Wszystkiego, łącznie z torturowaniem nawet potencjalnie niewinnych ludzi? A może, dla wspólnego bezpieczeństwa, muzułmanie powinni nosić na ramionach opaski z półksiężycem, tak tylko na wszelki wypadek, żebyśmy wiedzieli, z kim lepiej nie wchodzić do metra? Niektórzy uczniowie są gotowi zaakceptować takie rozwiązania. A to najlepiej świadczy o tym, jak bardzo się boją.

Dlaczego jednak młodzi mają bać się bardziej niż starsi? Terroryzm, jak sama nazwa wskazuje, ma szerzyć strach; w realizacji tego celu jego największym sprzymierzeńcem była w ostatnich latach… amerykańska popkultura. Muzułmanie to ci, do których się strzela w niektórych odsłonach gier Medal of Honor, Battlefield czy innych. To ci, którzy przewiercają dziecku głowę wiertarką, krzycząc coś w niezrozumiałym języku, jak w „Snajperze” Clinta Eastwooda. Przecież po wpisaniu hasła „muzułmanie” w wyszukiwarce pierwsze pojawiają się zdjęcia tłumu rozwrzeszczanych mężczyzn. Starsze pokolenia, choć o samym islamie prawdopodobnie nie wiedzą wiele, nie były aż w tak dużym stopniu kształtowane przez amerykańską popkulturę.

Także wielu młodych ludzi o islamie nie wie prawie nic, bo i skąd mają coś wiedzieć? W szkole często nie starcza czasu na zajęcia z historii najnowszej czy religioznawstwa. I tak od niektórych można usłyszeć, że w Turcji czy Iranie żyją Arabowie, wszyscy Arabowie to Talibowie, a islam wymaga mordowania niewiernych, bo jest młodą, jeszcze niedorozwiniętą religią.

Oczywiście poziom danej szkoły przekłada się na stopień niewiedzy uczniów. W tych „lepszych szkołach” (bliżej szczytu rankingów) uczniowie wiedzą o świecie znacznie więcej, rozróżniają islam od jego fanatycznych interpretacji i, jak wynika z moich doświadczeń, są mniej przychylni stosowaniu tortur w ramach walki z terroryzmem. Na prostą zależność między poziomem wykształcenia a niechęcią wobec przyjmowania uchodźców spoza Europy wskazuje też ostatni sondaż CBOS.

Islamofobia jako część subkultury

Po drugie, młodzi chcą chronić swoją dopiero tworzącą się tożsamość przed „obcymi”. W tym celu często przyjmują pewne „pakiety poglądów”, właściwe dla danej subkultury, a przyjęcie tych pakietów gwarantuje poczucie przynależności do danej grupy. Poglądy te dotyczą głównie takich kwestii jak rozliczanie komunizmu w Polsce, islamizacja kraju, „ideologia gender” czy homoseksualizm. Dla subkultury tak zwanych „gimbopatriotów” w Polsce wciąż panuje „kryptokomunizm”, trwa najazd obcej religii i kultury (stąd też niechęć do przyjmowania uchodźców) i promuje się homoseksualizm wraz z ideologią gender pojmowaną jako manipulowanie tradycyjnym rozumieniem ról płciowych (o rzeczywistym znaczeniu pojęcia gender czytaj tutaj). Dla „gimbopatriotów” obcym jest gej, muzułmanin czy Żyd, ale już niekoniecznie Afroamerykanin, głównie ze względu na silną obecność czarnoskórych w amerykańskiej popkulturze. Dobrze to spojrzenie oddaje wypowiedź z internetowego forum, którą przytaczam w jej oryginalnej pisowni: „nie lubię żydów, allachów i za zótymi nie przepadam. natomiast do murzynów odnosze się z sympatią. Sa normalni, żyja jak normalni ludzie, bez zbędnego i obsesyjnego miejsca na kretyńskie, niczym nieuzasadnione zabobony”.

Po drugiej stronie subkulturowej barykady znajdują się „lewaki”, które prezentują na wszystkie wymienione wyżej kwestie inne spojrzenie. Dekomunizacja kojarzy się im raczej z polowaniem na czarownice niż przywracaniem sprawiedliwości, lubią (czasem bezrefleksyjnie) powoływać się na tolerancję i multikulturalizm, a homoseksualizm nie jest dla nich czymś, co należy ukrywać – wręcz przeciwnie. Dla „lewaków” obcymi nie są muzułmanie, ale właśnie przede wszystkim „gimbopatrioci”, „narodowcy”, uczestnicy Marszu Niepodległości odpalający race – nazywani czasem pogardliwie „bydłem”. Jedyną kwestią, która łączy obie grupy, jest chyba przekonanie o konieczności legalizacji marihuany.

Oczywiście powyższy opis jest przejaskrawiony, uproszczony i – przede wszystkim – w dużej mierze konstruowany przez samych nastolatków: „gimbopatrioci” sami wyobrażają sobie „lewaków”, a „lewaki” – „tępych narodowców”, czy szerzej – mityczną „prawicę”. I obie grupy potrzebują wroga do budowania własnej tożsamości. Sympatyzowanie z danym pakietem poglądów można częściowo rozpoznać po ubraniu – tu patriotyczne bluzy i naszywki, tam raczej hipsterskie sweterki.

Wróćmy do subkultury „gimbopatriotów”, których jest w ogóle społeczeństwa (prawdopodobnie) więcej, ale zarazem znacznie mniej w szkołach z czołówki rankingów – co jeszcze bardziej izoluje od siebie obie grupy. Są oni przekonani o własnym symbolicznym wykluczeniu, o tym, że są wypchnięci z mainstreamu, że nikt ich nie reprezentuje. Nie uwierzą w informacje podawane przez „Gazetę Wyborczą” czy TVN24 – tworzą własne kanały demaskujące medialny przekaz na YouTubie. Niski poziom debaty o uchodźcach w Polsce, sprowadzony do tak ogólnego, że aż pozbawionego sensu pytania: „za czy przeciw”, powoduje, że takie relacje internetowych „naocznych świadków” cieszą się coraz większą popularnością.

Muzułmańscy uchodźcy jako darmozjady

Po trzecie, przyjmowanie uchodźców z muzułmańskich krajów ogarniętych wojną wydaje się części młodych Polaków po prostu niesprawiedliwe. Uczniowie bywają szczególnie przywiązani do dwóch rzeczy: prawa własności oraz poczucia własnej sprawczości. I nie ma w tym nic złego! Problemy zaczynają się dopiero wtedy, gdy przekonanie o własnej sprawczości i absolutnym charakterze prawa własności ogranicza wrażliwość uczniów na los słabszych. Co mam na myśli?

Dobrym przykładem jest opisywana przez Janinę Ochojską w jednym z wywiadów segregacja dzieci w czasie obiadów w szkolnych stołówkach: „PAH finansuje obiady w szkołach w ramach akcji «Pajacyk». I podstawowym warunkiem, który stawiamy szkołom, jest to, że dzieci muszą jeść takie same obiady. Biedne dziecko nie może być naznaczone tym, że dostało tylko ziemniaki z buraczkami, a zamożniejsze przy tym samym stole wcina schabowego. A tak bywa w polskich szkołach. Szkoła od zamożniejszego dziecka, za które płaci rodzic, dostaje powiedzmy 7 zł za obiad. A od biedniejszego, za które płaci pomoc społeczna – 4 złote. I zamiast wrzucać wszystko do jednego kotła i gotować jednakowe obiady, niektóre szkoły wprowadzają segregację w stołówkach”. W czasie omawiania tego przykładu na lekcji część uczniów była przekonana, że rozwiązanie „ze wspólnym kotłem” jest niesprawiedliwe. W końcu jedni rodzice zapłacili więcej, ich dzieci powinny więc dostać więcej. Czy dzieci dożywiane w ramach akcji „Pajacyk” nie mogą dostawać samej zupy? Albo na zmianę – jednego dnia zupę, a innego tylko drugie danie?

Młodzi ludzie są często bardzo silnie przekonani (i jest w tym pewien zdrowy optymizm), że każdy ma to, na co sobie zapracował – i każdy może sobie zapracować na swój dobrobyt. Stąd niechęć do wszelkiego typu „darmozjadów” i „nierobów”, osób, które mają dostać cokolwiek bezpłatnie – w tym właśnie uchodźców, ale też ludzi na zasiłku, bezdomnych, a nawet księży czy zakonnic. „Skoro moi rodzice tak ciężko pracują, skoro ja będę pracował – dlaczego inni nie muszą?”. Dopiero zarabianie pieniędzy, możliwość kupowania rzeczy i usług („płacę, więc wymagam”) daje mi prawo do stawiania jakichkolwiek warunków. A skoro tak, to dlaczego ci obcy ludzie mają siedzieć w ośrodkach i dostawać „nasze pieniądze”? Uczniowie nie mają też zazwyczaj pojęcia o tym, że przez pierwsze pół roku trwania procedury uchodźczej oczekujący na decyzje cudzoziemcy, zgodnie z polskim prawem, nie mogą pracować.

Na poczucie niesprawiedliwości związane z przyjmowaniem uchodźców wpływa także przekonanie, że – w przeciwieństwie do krajów Zachodu – nie ponosimy odpowiedzialności za sytuację panującą w takich krajach jak Syria – a to zgodnie z hasłem „nie nasze wojny, nie nasza kultura, nie nasi imigranci.

***

Czy to wszystko oznacza, że młodzi Polacy są wyjątkowi? Raczej nie. Wzrost islamofobii można zaobserwować już od kilku lat w całej Europie. Antymuzułmańskie nastroje, także wśród młodych ludzi, wyraźnie widać np. we Włoszech. Co gorsza, w krajach, gdzie istnieją duże muzułmańskie mniejszości, radykalizm młodego pokolenia ma dwa sprzężone ze sobą oblicza – wzrost islamofobii napędza antyeuropejskie nastroje wśród części młodych muzułmanów. Tworzy się błędne koło, z którego nie widać wyjścia.

 


 

O islamofobii czytaj także:

Ilustracje: Kamil Burman
Ilustracje: Kamil Burman

Jakub Sypiański „Terroryzm koraniczny? W odpowiedzi Pawłowi Lisickiemu”.

Debata „Kultury Liberalnej” „Polska islamofobia?”.

Temat Tygodnia „Polska islamofobia?” (nr 339).

Rozmowa z Olivierem Roy’em „Burka jako forma ekshibicjonizmu”.