Gdzieś daleko stąd mieszka sobie ktoś, z kim nie łączy nas nic. Nic o tym kimś nie wiemy, nie znamy go, nie mamy z nim kontaktu. I nagle ten ktoś zostaje zmuszony do ucieczki. Nie zważając na ryzyko, wsiada w prymitywny pojazd i, narażając życie, ucieka. Po tym, jak udaje mu się przetrwać karkołomną podróż, trafia do miejsca, w którym chce rozpocząć wszystko od nowa. Próbuje się jakoś urządzić, funkcjonować po swojemu. Po swojemu mówić, bawić się, obchodzić swoje święta. Ale w pozornie przyjaznym i przytulnym miejscu napotyka na sprzeciw miejscowych. Nie podoba im się, że jest wśród nich ktoś obcy, kto nie pasuje do reszty. Na domiar złego „rozrabia, narusza ciszę, uprawia włóczęgostwo, demoralizuje młodzież…”. Ten ktoś jest na dodatek na tyle inny, że powstaje o nim ponura legenda: skoro musiał uciekać, to pewnie coś przeskrobał; skoro zachowuje się niestandardowo, to na pewno z premedytacją łamie obowiązujące przepisy. Zamiary pewnie też ma złe, nawet jeśli zaprasza na herbatę. Niedomówienia i bariery komunikacyjne rodzą straszliwe plotki. Nakręca się spirala strachu i nienawiści. Pojawiają się głosy, by obcego wygnać.

stasznowilka okladka

Z czymś wam się kojarzy taki scenariusz? Nie, to nie historia uciekinierów z Syrii ani opowieść o współczesnym kryzysie imigranckim w Europie. To książka dla dzieci napisana przez słoweńską autorkę, Janę Bauer, w r. 2011. O strasznowiłce, małej istocie, która ucieka przed groźną prababką i pewnego dnia ląduje w lesie zwanym Groźnym Gąszczem. Opowieść wydaje się zadziwiająco aktualną aluzją do obecnych wydarzeń politycznych, a przecież powstała już przed kilku laty. Jak to możliwe? Bo problem ksenofobii jest uniwersalny. „Obcy”, „inny”, który nagle pojawia się w nowym środowisku, zawsze wnosi nową jakość bytu. Wzbudza najróżniejsze reakcje i wystawia na próbę podstawowe wartości moralne. O konflikt nietrudno, nawet w miejscu uchodzącym za przyjazne i gościnne. Nawet w takim jak Groźny Gąszcz, który w gruncie rzeczy jest niezbyt groźnym lasem. A jednak pojawienie się obcej, zagadkowej, jakże odmiennej od reszty mieszkańców osoby wyzwala niespodziewane emocje i zachowania spokojnych dotąd obywateli. Zaskoczenie nowym stanem rzeczy prowadzi do demonizowania sytuacji. Narasta konsternacja, chaos, panika. Mieszkańców lasu, którzy żyli w zgodzie, radząc sobie z codziennymi kłopotami, dzieli przybycie i zachowanie uciekinierki – strasznowiłki.

Czym gość zasługuje sobie na złą opinię? Nowa mieszkanka Groźnego Gąszczu nie robiła nikomu krzywdy. Nie narzucała się, samodzielnie organizując sobie życie w nowym miejscu. Raz tylko naraziła się ciekawskiemu Jeżowi, który przydreptał zaintrygowany przybyszem. Niewiele myśląc, posłużyła się sąsiadem jako… szczotką do włosów. Nic dziwnego, że miała w nim odtąd zagorzałego wroga.

straszno_il1

Kolejne wydarzenia były już tylko konsekwencją domysłów, plotek i emocji. Jak często bywa, niewielu sąsiadów strasznowiłki zadało sobie trud, by dowiedzieć się czegoś o jej pochodzeniu, zwyczajach i zamiarach. Zrzędliwy Jeż nieustępliwie przedstawiał dziewczynkę jako osobę złą i zagrażającą życiu mieszkańców Groźnego Gąszczu. Byli oczywiście tacy, którzy uwierzyli Jeżowi i ulegli jego podżeganiu, ale też i tacy, których niespecjalnie obchodził los nowej sąsiadki. Podsumowując, podzielone społeczeństwo lasu długo nie potrafiło odnaleźć się w nowej sytuacji. W przeciwieństwie do strasznowiłki, która po prostu robiła swoje. A więc skakała boso po kałużach, pisała pamiętnik, kłóciła się z wiatrem i przeklinała.

straszno_il2

Prawda, że sytuacja strasznowiłki bardzo przypomina współczesną nagonkę na uchodźców i imigrantów? Przedstawiciele innych kultur są szykanowani i demonizowani właśnie przez swoją odmienność. Żyją inaczej niż my, a więc źle. I zagrażają staremu, dobremu porządkowi oraz bezpieczeństwu. Zaburzają odwieczny porządek, bo mają inne zwyczaje. Nie chcą się dopasować, uparcie obstają przy swoim. Są niereformowalni, nie asymilują się, nie dostosowują. Podobnie jak strasznowiłka. Już sama obecność i odmienność dziewczynki powoduje frustracje społeczne. Gdy te sięgają zenitu, mądra Sowa – bo w lesie są oczywiście też osoby rozsądne, wyrozumiałe i nastawione pokojowo – postanawia interweniować. Jej propozycję pomocy w dostosowaniu się do miejscowych obyczajów strasznowiłka dowcipnie kwituje: „Dziękuję, nie trzeba. Dużo bardziej lubię malinową galaretkę”.

Cóż, Sowa, chcąc nie chcąc, musi posłużyć się bronią strasznowiłki, a więc trikiem i psikusem – niegroźnym, ale dość uciążliwym. Nie próbując zmieniać obyczajów dziewczynki, chce nauczyć ją zasad funkcjonowania w grupie, wśród nowych sąsiadów. Nauczka okazuje się skuteczna, a przy okazji dzieje się coś nieoczekiwanego: na widok dziewczynki w tarapatach serce mięknie nawet jej największemu oponentowi – Jeżowi.

Trzeba uczciwie przyznać, że strasznowiłka nie grzeszyła uprzejmością, ani nie wykazywała zainteresowania miejscowymi obyczajami. Trudno się jednak dziwić, skoro naukę czerpała od prababki nie przebierającej ani w środkach, ani w słowach. To właśnie ona wygnała dziewczynkę z domu, ponieważ ta stłukła jej ulubioną filiżankę. Dobre maniery to niekoniecznie coś, co strasznowiłka wyniosła z rodzinnego domu. Ale była za to osóbką odważną i samodzielną i – jak się miało okazać – o dobrym sercu. W krytycznych momentach (do których zwierzęta same doprowadzały i siebie, i las) dziewczynka stawała na wysokości zadania, pomagając i ratując innych z opresji, stopniowo przekonując sąsiadów do siebie i swoich obyczajów. Zrozumienie i tolerancja wobec odmienności strasznowiłki ostatecznie wyparły strach, a z nim uprzedzenia. Okazało się, że inne nie musi być ani złe, ani zgubne. Ba, może nawet oznaczać sporą frajdę! Zaakceptowana strasznowiłka wiele wniosła w życie mieszkańców, a także uświadomiła im, dlaczego tak przyjemny w gruncie rzeczy las bywa czasami groźnym, nieprzyjaznym gąszczem.

straszno_il3

Książka Jany Bauer, wpisana na chorwacką listę najlepszych książek dla dzieci 2014 r., zachwyca na wielu płaszczyznach. Choć początkowo rozpraszał mnie sposób numerowania stron, irytowały drobne błędy – jeże nie jedzą gruszek, a już na pewno nie dźwigają ich na kolczastych grzbietach – i zastanawiały pewne zabiegi językowe (powstałe zapewne podczas tłumaczenia na polski), szybko uznałam je za mało znaczące drobiazgi. Ujęła mnie szata graficzna – subtelne ilustracje Caroline Thaw, które w ascetyczny sposób harmonijnie uzupełniają opowieść. Oto mamy drobną, delikatną dziewczynkę z groźną miną i chudymi nóżkami, której nie sposób nie polubić, choć wydaje się okropną złośnicą. Zwierzaki i Groźny Gąszcz, a nawet rzekomo bardzo groźny Dzikus w pewnym momencie zakłócający leśną codzienność, ale dzięki subtelnej kresce i oszczędnie dozowanemu kolorowi wcale nie wydają się mroczne.

Dodatkowo ujął mnie humor, w który obfituje opowieść o strasznowiłce i zabawnie zakamuflowane przywary ludzkie (w tym przypadku reprezentowane przez poszczególne zwierzęta). Jest więc zrzęda, manipulant, są ciekawscy i asekuranci, jest leń i kontestator, arbiter i mentor – pełen wachlarz postaw społecznych. Przy tym autorka nie wskazuje, kto jest „dobry”, a kto „zły”, czyje zachowanie jest poprawne, a czyje karygodne. Nie ma też klasycznego morału ani happy endu. Książka pozwala samodzielnie wyrobić sobie zdanie na tematy kontrowersyjne, dzięki pokazaniu problemów z różnych perspektyw. I o to chyba chodzi w sytuacjach trudnych, wystawiających na próbę ludzką moralność – by zmienić na chwilę punkt odniesienia, wejść w czyjeś buty, spróbować zrozumieć i poznać. Bo niewiedza i bezrefleksyjność mogą prowadzić do zgubnego w skutkach radykalizmu. A dziwni przybysze mogą przecież okazać się porządnymi i pomocnymi współmieszkańcami!

 

Książka:

Jana Bauer, „Strasznowiłka w Groźnym Gąszczu”, il. Caroline Thaw, tłum. Katarina Šalamun-Biedrzycka, Agencja Edytorska Ezop, Warszawa 2015.

 

Książka wydana w ramach projektu „Nasza Mała Biblioteka”, dofinansowanego przez Komisję Europejską w programie Kreatywna Europa Kultura. Wydanie książki wsparła finansowo również Fundacja Trubar działająca przy Stowarzyszeniu Pisarzy Słoweńskich, Lublana, Słowenia.

 

Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek