Szanowni Państwo,
ostatnie 12 miesięcy po raz kolejny pokazało, jak niestabilna i nieprzewidywalna jest Polska scena polityczna. W styczniu 2015 r. Bronisław Komorowski był uznawany za pewnego zwycięzcę wyborów prezydenckich, a Adam Michnik przekonywał, że kandydat Platformy musiałby chyba „po pijanemu przejechać niepełnosprawną zakonnicę w ciąży”, by pogrzebać swoje szanse na drugą kadencję.
Rzeczywistość okazała się jednak bardziej skomplikowana, bo choć prezydent Komorowski żadnej katastrofy drogowej nie spowodował, wybory wyraźnie przegrał. Jego porażka oraz postępujący chaos w szeregach Platformy Obywatelskiej w połączeniu z ugładzonym wizerunkiem PiS i profesjonalnie prowadzoną kampanią dały partii Jarosława Kaczyńskiego pełnię władzy, którą natychmiast zaprzęgnięto do rewolucyjnej zmiany instytucji państwowych.
Teoretycznie działania PiS-u powinny się spotkać ze społeczną aprobatą, jak bowiem pisała na łamach „Kultury Liberalnej” Karolina Wigura, w roku 2015 przekonanie o konieczności zainicjowania przemian w polskim systemie politycznym żywi aż 72 proc. rodaków, czyli więcej niż przed rozpoczęciem obrad Okrągłego Stołu!
I tym razem jednak polityczna rzeczywistość zaskoczyła obserwatorów. Tempo i skala działań PiS-u doprowadziły do niespotykanej mobilizacji przeciwników tej partii. Przez ulice polskich miast przeszły wielotysięczne manifestacje pod hasłami obrony najważniejszych instytucji III RP i sztandarami Komitetu Obrony Demokracji – organizacji, o której ledwie przed kilkoma miesiącami nikt nie słyszał, bo i słyszeć nie mógł. Założono ją zaledwie kilka tygodni temu.
Manifestacje KOD-u to zresztą tylko jeden z objawów ożywionego zainteresowania Polaków wydarzeniami przy ulicy Wiejskiej, Krakowskim Przedmieściu czy Nowogrodzkiej. Polityczne spory do czerwoności rozgrzewają spotkania rodzinne i na próbę wystawiają nawet wieloletnie przyjaźnie. Konflikt ma także zabawniejsze oblicze – po mediach społecznościowych codziennie roznosi się nowa dawka satyrycznych rysunków, zdjęć czy artykułów.
Warto zatem zapytać satyryków, co sądzą o ostatnich wydarzeniach. Czy na działania PiS-u można – paradoksalnie – patrzeć optymistycznie, dostrzegając w nich impuls do obywatelskiego przebudzenia? „W przeciwieństwie do wielu osób nie byłem przestraszony przejęciem władzy przez inne ugrupowanie. Czekałem na konkretne rozwiązania, obawiając się jedynie, czy obietnice socjalne PiS-u nie położą naszego kraju gospodarczo”, mówi Krzysztof Materna w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. Dlaczego więc dziś, ledwie kilkadziesiąt dni po przejęciu władzy przez PiS, uczestniczy on w marszach przeciwko nowemu rządowi? Czy działania PiS różnią się pod jakimś względem od poczynań poprzednich ekip rządzących? Arogancja władzy to cecha niezmienna w polskiej polityce, przyznaje Materna, „ale tak siłowej napaści na państwo jeszcze nie było”.
Jaki jest jednak cel tego „ataku” i jaką wizję państwa chce zrealizować stojący za nim prezes PiS? Interesująca odpowiedź na to pytanie pada w rozmowie z Markiem Raczkowskim. Znany rysownik porównuje Jarosława Kaczyńskiego do hazardzisty, który „nie gra po to, żeby wygrać jakąś sumę pieniędzy, a następnie kupić sobie domek czy założyć firmę. Niezależnie od tego, ile wygra, będzie grał dalej, aż w końcu wszystko przegra”.
Jeśli jednak działania PiS znacząco odbiją się na popularności partii, czy Kaczyński będzie musiał zmierzyć się z rosnącym oporem wewnętrznym, na czele którego stanie na przykład Beata Szydło lub Andrzej Duda? „Gdyby to był serial lub film, jestem pewien, że Duda postawiłby się Kaczyńskiemu i byłoby to wydarzenie kulminacyjne całej opowieści”, mówi Raczkowski. „Ale świat wygląda niestety zupełnie inaczej. W jednym z filmów Woody’ego Allena na pytanie, czym różni się rzeczywistość od fikcji pada odpowiedź – fikcja ma sens”.
Jeśli tak, pozostaje nam jedynie życzyć sobie, by w ciągu najbliższych 12 miesięcy polska polityka stała się… jeszcze mniej rzeczywista.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja
Stopka numeru:
Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja
Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Karolina Wigura, Konrad Kamiński, Jan Olejnik