W odchodzącym właśnie 2015 r. nie brakowało naukowych sensacji. Jedną z najgłośniejszych była zapowiedź włoskiego neurochirurga dr. Sergia Canavera, który oświadczył, że w ciągu dwóch lat przeprowadzi pierwszy na świecie przeszczep ludzkiej głowy. Niedługo po tym, jak media obiegła informacja o trwających przygotowaniach do przeszczepu, przedsięwzięcie dr. Canavera zostało okrzyknięte zakamuflowaną akcją marketingową pewnej gry komputerowej. Sam neurochirurg oraz ochotnik czekający na przeszczep głowy wyrazili oburzenie tymi podejrzeniami. Wszystko wskazuje na to, że przygotowania do przeszczepu faktycznie trwają – po tym jak Canavero stracił pracę we włoskim szpitalu, teraz ma realizować swój projekt w Chinach.

Kontrowersyjny neurochirurg uważa, że opracowana przez niego technologia w przyszłości pozwoli na uwolnienie sparaliżowanych oraz niepełnosprawnych fizycznie osób od ich ciał poprzez przeszczepianie głów chorych do nieuszkodzonych ciał innych – oczywiście zmarłych uprzednio – osób. Pozbawione głowy ciało zmarłego miałoby „ożyć” dzięki podłączeniu do sprawnego mózgu pacjenta poddającego się operacji.

Plany Sergia Canavera wydają się jeszcze bardziej niedorzeczne w kontekście zeszłorocznych sukcesów polskich lekarzy w terapii osób sparaliżowanych. Przypomnijmy – polskim i angielskim lekarzom udało się przywrócić czucie i zdolność poruszania się u sparaliżowanego pacjenta dzięki przeszczepieniu posiadających zdolności regeneracyjne glejowych komórek węchowych w miejsce uszkodzenia rdzenia kręgowego. Sergio Canavero chce użyć podobnej metody w celu połączenia rdzenia kręgowego dawcy i biorcy po przeszczepie głowy.

Gdyby, co wydaje się bardzo mało prawdopodobne, starania włoskiego neurochirurga zakończyły się sukcesem, etyczne wyzwania w transplantologii nabrałyby nowego ciężaru. Na czerwonym rynku światowej medycyny handlowano by już nie tylko poszczególnymi organami, ale też całymi ciałami zmarłych. Eksperymenty przygotowujące do operacji nie bez powodu odbywają się w Chinach, kraju który „zasłynął” z zabijania więźniów politycznych „na organy” i rozmyślnego ignorowania międzynarodowych regulacji etycznych dotyczących badań naukowych.

Jednak dr Canavero nie widzi mrocznych stron swojego projektu. Jedną z nielicznych nurtujących go kwestii moralnych jest ta dotycząca reprodukcji pacjenta po udanym przeszczepie głowy. Z punktu widzenia pokrewieństwa dzieci takiego pacjenta nie byłyby jego dziećmi, lecz potomkami człowieka, którego ciało wykorzystano do przeszczepu. Dla Canavero to kolejny krok w stronę ostatecznego triumfu medycyny nad śmiercią.

Samotny mózg w laboratorium

Podczas gdy w Chinach trwają prace nad przeszczepem głowy, naukowcy z Uniwersytetu Ohio ogłosili, że wyhodowali w laboratorium… ludzki mózg. O tym szokującym przedsięwzięciu niewiele dotąd wiadomo, ponieważ twórcy sztucznego mózgu nie ujawnili większości danych, tłumacząc swoją dyskrecję staraniami o uzyskanie ochrony patentowej. Jeden z naukowców zaangażowanych w badania, dr Rene Anand [http://medicine.osu.edu/neuroscience/people/joint-appointment-faculty/rene-anand-ph-d/Pages/index.aspx], twierdzi, że wyhodowany organ jest identyczny z mózgiem 5-tygodniowego płodu i powstał dzięki przekształceniu dorosłych komórek skóry w komórki pluripotencjalne (czyli takie, które potrafią przekształcić się w każdy rodzaj tkanki). Twórcy sztucznego mózgu pracują obecnie nad wyhodowaniem systemu naczyń krwionośnych, który umożliwiłby dalszy rozwój organu.

Po co hodować ludzkie mózgi? Powstający „model mózgu in vitro” ma zrewolucjonizować nauki neurologiczne, umożliwiając przeprowadzanie badań, które dotychczas były niewykonalne. Naukowcy planują hodować mózgi obarczone określonymi wadami i chorobami, po to, by lepiej je zrozumieć i testować na nich leki. Możliwość hodowania mózgów otwiera także nowe perspektywy dla medycyny regeneracyjnej, potencjalnie umożliwiając zastąpienie uszkodzonej tkanki mózgu zdrową tkanką wyhodowaną z komórek ciała samego pacjenta.

Czy mózg może nie myśleć?

Twórcy sztucznego mózgu uspokajają – są przekonani, że mózg jest pozbawiony świadomości, ponieważ nie docierają do niego żadne bodźce sensoryczne. Bez zmysłów mózg nic nie widzi, nie słyszy i nic nie czuje – a więc nie myśli. Naukowcy z Uniwersytetu Ohio są najwyraźniej zwolennikami filozofii Johna Locke’a, przekonanego, że umysł człowieka jest niczym tabula rasa, a wszelkie poznanie pochodzi z doświadczenia. Brak „podłączenia” mózgu do zmysłów nie uspokoiłby jednak ani Platona, ani Kartezjusza, pewnych, że człowiek nie potrzebuje doznań zmysłowych po to, by myśleć.

Julian Savulescu, bioetyk z Uniwersytetu Oksfordzkiego, także zwraca uwagę na poważny problem moralny związany z potencjalną świadomością wyhodowanego w laboratorium mózgu. Kiedy naukowcom uda się już stworzyć odpowiedni system naczyń krwionośnych, sztuczny mózg ma dojrzewać do etapu rozwoju 20-tygodniowego płodu. Jak zauważa Julian Savulescu, 5-miesięczny płód nie jest pozbawiony świadomości i sztuczny mózg także może mieć potencjał do rozwinięcia jakiejś jej formy. Znany ze swoich liberalnych poglądów w innych kontrowersyjnych kwestiach, australijski bioetyk uważa, że tworzenie bytów o niejasnym statusie moralnym jest co najmniej alarmujące. Co więcej, sztuczny mózg wymyka się wielu obowiązującym obecnie przepisom prawnym – m.in. obostrzeniom regulującym badania na ludzkich embrionach. Savulescu, biorąc pod uwagę potencjalnie wielką medyczną użyteczność „modelu mózgu in vitro”, proponuje, by nie zezwalać na jego hodowlę powyżej stadium rozwoju, do którego dozwolona jest aborcja.

Naukowe urwanie głowy

Znane studentom filozofii eksperymenty myślowe – słynne mózgi w naczyniu Putnama czy problem tożsamości osobowej po przypadkowej zamianie mózgów w wyniku operacji pana Robinsona i Browna – przestają być dziś czystą abstrakcją. Niezależnie od tego, czy przeszczep głowy się uda i czy informacja o wyhodowaniu mózgu zostanie ostatecznie potwierdzona – faktem jest, że badania trwają.

Niejeden czytelnik może zachodzić w głowę, czy współcześni naukowcy aby na pewno mają głowę na karku? I co im jeszcze do tej głowy strzeli?