W Polsce o rosyjskiej Cerkwi prawosławnej nie pisze się zbyt wiele. Tą tematyką zajmują się niemal wyłącznie specjaliści. Zresztą i z korzystaniem z wiedzy specjalistów jest bardzo różnie. Jeśli już coś się do mediów przebije, to w ostateczności jakaś informacja o patriarsze Cyrylu i dość uproszczone stwierdzenia, że Cerkiew jest „pasem transmisyjnym” putinowskiego reżimu. Właściwie powróciliśmy do stylu mówienia o Moskiewskim Patriarchacie sprzed roku 2012 – że jest to uzależniona od państwa, naszpikowana byłymi agentami KGB, struktura, niczego dobrego sobą niereprezentująca. Wziąwszy pod uwagę, że typowy polski inteligent widział prawosławnego księdza z Rosji tylko w „Lewiatanie” Zwiagincewa, wierzyć będzie w to tym łacniej. Kilkuletnie budowanie pozytywnego obrazu Cerkwi, związane chociażby z medialnym zadęciem wokół wizyty patriarchy Cyryla w Polsce, zostały odrzucone, wraz z wieloma inicjatywami z okresu tzw. polsko-rosyjskiego resetu.

Tymczasem rzeczywistość Cerkwi jest, jak to zwykle bywa, nieco bardziej skomplikowana. Tak to prawda – patriarcha i wielu biskupów to ludzie, którzy mają sporo (nawet więcej niż sporo) na sumieniu i rzeczywiście są to jeszcze „ludzie służb z czasów radzieckich”. Do dzisiaj Cerkiew nie rozliczyła się z kolaboracją tamtych czasów, ale czy powinna była? W Polsce uległość wobec reżimu nie była oficjalnym wykładnikiem polityki Kościoła – w Rosji owszem.

Różne twarze Cerkwi

W ubiegłym roku obchodzono 25. rocznicę śmierci ojca Aleksandra Mienia. Ten wielki człowiek był jednym z najwspanialszych duszpasterzy Cerkwi epoki Breżniewa i Gorbaczowa. Ze swojej maleńkiej parafii niedaleko Siergijew Posadu uczynił duchowe centrum Rosji. Zginął w 1990 r., gdy system już upadał. Kilka lat temu w jego śmierci poświęcono cerkiew. Biskup Juwenaliusz, który tej konsekracji dokonał, był zresztą jednym z bardziej skompromitowanych w czasach radzieckich hierarchą.

Swoistym duchowym następcą ojca Mienia była przez cały okres postradziecki ojciec Gleb Jakunin. Wychowany w rodzinie żydowskiej, poznał chrześcijaństwo za sprawą Mienia i podobnie jak on był nieustępliwy. Doczekał się represji i wielu krzywd. Po upadku komunizmu kontynuował swoją krucjatę o prawdę. W Cerkwi tymczasem rządzili ludzie tacy jak kolejni patriarchowie: Aleksy II i Cyryl, nikogo nie rozliczono, a wielu hierarchów zaangażowało się w podejrzane interesy. Jeśli pamiętamy krytykę ks. Isakowicza-Zaleskiego pod adresem wielu polskich hierarchów, to w porównaniu z nim Jakunin miał zadanie znacznie trudniejsze. Do tego, niczym współczesna wersja Aleksandra Hercena, wspierał działania opozycji, aż do ostatnich dni swojego życia. Niedawno minęła pierwsza rocznica jego śmierci.

Wsiewołod Czaplin do niedawna był symbolem establishmentowej siły rosyjskiej Cerkwi. Z całą pewnością nie jest on postacią zwyczajną. Czaplin – o pokolenie młodszy od Jakunina – również ukształtował się w rodzinie ateistycznej, żydowskiej z pochodzenia – co w Rosji miało i mieć będzie znaczenie. Do Cerkwi dotarł sam i niczym się w czasach komunizmu nie splamił (może dlatego, że był na to zbyt młody). Święcenia kapłańskie przyjął w czasach przełomu. Szybko zyskał opinię jednego z najzdolniejszych kapłanów. Ktoś taki jak on był na wagę złota – doskonałe przygotowanie teologiczne i znajomość języków obcych nie jest czymś, co w rosyjskiej Cerkwi można uznać za zjawisko powszechne, również wśród wyższych rangą hierarchów. Dwie dekady spędził Czaplin na Wydziale Stosunków Zewnętrznych Cerkwi, pod koniec jako jego szef.

Czaplin był po patriarsze Cyrylu najbardziej rozpoznawalnym w kraju i za granicą duchownym Patriarchatu Moskiewskiego. Był człowiekiem aktywnym, w kierowanej przez niego parafii stosowano nowoczesne metody duszpasterskie na wzór katolicki. Werbalnie wspierał również pojednanie z Kościołem katolickim. Jednocześnie jednak Czaplin był jednym z bardziej konserwatywnych i nacjonalistycznych hierarchów. To go od Jakunina zasadniczo odróżniało. Nowoczesność bowiem nie oznacza w Rosji liberalizmu.

*

Wsiewołod Czaplin, odchodząc niedawno ze stanowiska rzecznika Cerkwi, dołączył teraz do kontestatorów. Wprost przepowiada, że rządy Cyryla nie potrwają długo. Jednak czy sam zostanie opozycjonistą, czy też tylko czeka na patriarszy kłobuk?