Szanowni Państwo!

Tuż po wygranej Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych słynny brytyjski historyk i znawca naszego kraju, Timothy Garton Ash, opublikował na łamach dziennika „The Guardian” artykuł, w którym nawoływał, by powstrzymać się z krytyczną oceną nowej władzy. „Pomimo zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości, w kraju wciąż nie brak sił wspierających wartości liberalne, konstytucyjne i europejskie”.

Jednak już niespełna trzy miesiące później ten sam autor ostrzegał, że „filary polskiej demokracji są niszczone”. Jego zdaniem zmiany przeprowadzane przez Prawo i Sprawiedliwość są zbyt gwałtowne, a przyjaciele Polski – do których sam również się zalicza – mają obowiązek piętnować działania nowych władz. Skąd tak radykalna zmiana tonu?

„Tak jak wiele innych osób pomyliłem się, twierdząc, że istnieje przynajmniej szansa, by nowa władza w Polsce miała charakter umiarkowany i pragmatyczny”, tłumaczy Garton Ash w rozmowie z Karoliną Wigurą. Zdaniem Asha, Polska staje dziś przed niebezpieczeństwem samowykluczenia z europejskiej wspólnoty. Zagrożenie jest tym większe, że wobec rozlicznych kryzysów nękających UE, w państwach założycielskich Unii coraz głośniejsze stają się głosy nawołujące do ściślejszej integracji tych właśnie krajów z wyłączeniem nieprzewidywalnych państw Europy Wschodniej, a może również Brytyjczyków. Dla Polski takie rozwiązanie wiązałoby się z trwałą degradacją do europejskiej drugiej, a może i trzeciej ligi.

Tymczasem z tego właśnie położenia od lat próbuje wyrwać się Ukraina ciążąca w kierunku europejskiego centrum. Z perspektywy naszego wschodniego sąsiada zachowanie polskiego rządu w jest całkowicie niezrozumiałe. „Podczas gdy Kijów idzie w stronę Berlina, Warszawa się od niego oddala – na tym polega zasadnicza sprzeczność interesów Kijowa i Warszawy pod rządami PiS-u” – twierdzi Jarosław Hrycak. Zdaniem ukraińskiego historyka, w tej sytuacji Polska i Ukraina pozostaną sojusznikami jedynie na poziomie deklaracji – im bowiem słabsza pozycja naszego kraju we Wspólnocie, im bardziej Polska rozdrabnia się w wewnątrzunijnych sporach, tym mniej atrakcyjna staje się jako pomost mogący połączyć Ukrainę z Zachodem.

„Do roku 2014 Polska była jednym z największych europejskich graczy: krajem stabilnym zarówno gospodarczo, jak i politycznie, aspirującym do roli lidera całego regionu. Dziś widzę, jak Polska kurczy się, gra w małą politykę”, przekonuje Hrycak.

Te dwie różne perspektywy z przeciwległych krańców Europy, ze Wschodu i z Zachodu, są odzwierciedleniem niepokojów związanych nie tylko ze stanem polskiej demokracji, lecz także kondycją Unii Europejskiej jako takiej.

Wspólnota staje dziś wobec wyzwań o skali niespotykanej w jej historii, z którymi nawet najsilniejsze państwa kontynentu – z Niemcami i Francją na czele – nie będą mogły poradzić sobie samodzielnie. Wiele wskazuje na to, że doprowadzą one do poważnego przesilenia politycznego i być może końca UE w formie, jaką znaliśmy do tej pory. Polska może zyskać na tych przemianach tylko i wyłącznie wówczas, gdy będzie w samym ich centrum, twierdzą zgodnie obaj nasi rozmówcy. Niestety jak na razie nasza dyplomacja zdaje się tego nie dostrzegać.

Zapraszamy do lektury!

Łukasz Pawłowski


Stopka numeru:

Koncepcja Tematu Tygodnia: Karolina Wigura, Jarosław Kuisz.

Opracowanie: Karolina Wigura, Łukasz Pawłowski, Julian Kania, Eliza Rutynowska, Jan Olejnik.

Ilustracje: Katarzyna Urbaniak. [http://www.katarzynaurbaniak.blogspot.com/]