Szanowni Państwo!

To nie spór o 500+ czy kolejną odsłonę dekomunizacji podzielił Polaków. Gdybyśmy starali się napisać historię pierwszego półrocza rządów Prawa i Sprawiedliwości, szybko byśmy dostrzegli, że momentem przełomowym dla „dobrej zmiany” na przełomie 2015 i 2016 r. okazała się sprawa Trybunału Konstytucyjnego. Zbiera się w niej wszystko: i schmittiańska z ducha filozofia polityczna wyznawana przez obóz prawicy, i graniczące nierzadko z naiwnością uwielbienie dla Konstytucji z 1997 r. ze strony środowisk związanych z Komitetem Obrony Demokracji, i ślepota prezentowana przez obie strony. Spór o Trybunał Konstytucyjny i jego wyraziści bohaterowie – Andrzej Rzepliński, Kamil Zaradkiewicz, Stanisław Piotrowicz, wreszcie unoszący się nad wszystkimi Jarosław Kaczyński – zbierają niby w soczewce najważniejsze elementy tzw. dobrej zmiany.

Spróbujmy pokrótce podsumować argumenty jednej i drugiej strony.

Pierwszy spór dotyczy samej Konstytucji, uchwalonej (i przyjętej w referendum) w 1997 r. Stronnicy aktualnie rządzącej partii z zadziwiającą wiarą w siebie twierdzą, że sam fakt zwycięstwa w wyborach oznacza, że Polacy chcą wielkiej politycznej zmiany – a wielką, polityczną zmianę należy zacząć od zmieniania nie tyle konstytucji, co instytucji, która się jej ochroną (obok Prezydenta) zajmuje. Prawica lubi dodawać, że Trybunał jest brzydkim dzieckiem stanu wojennego, „zatrutym owocem”, który pokazuje uzależnienie III RP od PRL-u. Przeciwnicy PiS-u odpierają ten atak prostym argumentem: Konstytucja cały czas obowiązuje i żeby nie odbył się zamach stanu, należy ją zmieniać wedle zawartej w niej samej procedury (lub też, powiedzieliby co bardziej prominentni KOD-erzy, nie zmieniać w ogóle). Wreszcie, co to za antykomunizm, którego PiS-owską twarzą jest, odznaczany po wprowadzeniu stanu wojennego, eksprokurator PRL?

Drugi spór dotyczy kwestii sędziów Trybunału i tego, jak najpierw próbowała zawłaszczyć go ustępująca Platforma Obywatelska, a później starało się – z sukcesem – zawłaszczyć Prawo i Sprawiedliwość. Argumenty w tej sprawie zasadzają się na starym mechanizmie: „a u was Murzynów biją”. Prawica twierdzi, że jej działanie jest w pełni usprawiedliwione, ponieważ jest wyłącznie rozwinięciem działań PO z wiosny zeszłego roku, opozycja natomiast niby to zgadza się, że sama postąpiła źle, dodaje jednak, iż to, że PiS doprowadził jej działania do (swojego) sukcesu, oczyszcza ją niemal ze wszelkiej odpowiedzialności. Dodatkowym cieniem na sprawie Trybunału kładą się, budzące zgorszenie, personalne wycieczki uczestników sporu.

Nie trzeba być przeciwnikiem aktualnego rządu, by stwierdzić, iż skandalem jest, że nowa ustawa o Trybunale Konstytucyjnym weszła do procedowania przez sejm bez wielkiej publicznej debaty, która w kwestii zmian w tak istotnej instytucji powinna się odbyć. Nie trzeba też być przeciwnikiem opozycji, by jasno powiedzieć, iż to, że nie broniła Trybunału przed próbą zawłaszczenia go przez Platformę, dowodzi wyłącznie jej indolencji i często wręcz utożsamienia „demokracji” – jakoby bronionej przez KOD – z postawą antypisowską.

Aktualny spór o Trybunał pokazuje wszelkie choroby polskiej debaty publicznej i wszelkie choroby dwudziestosiedmioletniej wolnej Polski. Blokowanie go to poważny atak na konstytucyjny porządek III RP – przekonuje Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. „Odnoszę wrażanie, że rzeczywiście de facto dochodzi do zmiany Konstytucji. Rozmontowane są najważniejsze bezpieczniki, które zapisano w ustawie zasadniczej z 1997 r. Choć nie ma większości potrzebnej do realnej zmiany tamtego dokumentu, zaczęło się wprowadzanie rozwiązań, które mogą zagrozić wolnościom i prawom obywateli”. Według Bodnara, PiS bał się, że Trybunał zakwestionuje kluczowe reformy – nie takie jednak jak program 500+, a raczej zmiany ustrojowe. Dlatego dla powodzenia swojego programu, musiał go sparaliżować.

„Spór o TK nie jest sporem prawnym, ma od początku charakter polityczny” – twierdzi z kolei w rozmowie z Adamem Puchejdą Adam Czarnota, profesor z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii w Sydney oraz Międzynarodowego Instytutu Socjologii Prawa w Onati. Według Czarnoty spór ten jest rozgrywką między rządzącymi a przedstawicielami zawodów prawniczych. „Od początku polskiej transformacji elity polityczne dążyły do demobilizacji społeczeństwa, a dziś cenę za to płacą wszystkie partie, a pośrednio także obywatele. To w pewnym sensie przypadek, że to akurat PiS walczy z Trybunałem. Inne partie polityczne też na pewnym etapie doszłyby do podobnego miejsca”.

 

Zapraszam do lektury,

Wojciech Engelking


 

Stopka numeru:

Koncepcja Tematu Tygodnia: Jarosław Kuisz.

Opracowanie: Karolina Wigura, Adam Puchejda, Adam Suwiński, Joanna Derlikiewicz, Konrad Gałuszko, Konrad Kamiński.

Ilustracje: Flickr.