Zachęcamy także do lektury polemiki Wojciecha Sadurskiego z tezami Adama Czarnoty z wywiadu przeprowadzonego przez Adama Puchejdę.
Wdzięczny jestem Wojciechowi Sadurskiemu za polemikę z tezami zawartymi w wywiadzie ze mną. Autor, mój wieloletni przyjaciel, o czym sam wspomina, jest jednym z tych nielicznych public intellectuals, którzy formułują argumenty wymagające poważnego potraktowania. Dlatego też jego polemika jest nie tylko krytyczna, lecz także rzeczowa. Chwała mu za to.
W wywiadzie starałem się zdiagnozować naturę konfliktu wokół TK oraz wskazać kierunki wyjścia z impasu, w jakim się znaleźliśmy. Wojciech Sadurski zakwestionował zarówno moją diagnozę, jak i zaproponowane przeze mnie środki zaradcze. Należy przy tym zaznaczyć, że wywiad nie jest traktatem naukowym i dopuszcza, a nawet wymaga dokonywania selekcji przedstawianego materiału. Stąd zapewne „nieznośna lekkość ocen”.
Podobnie jak Wojciech Sadurski, od lat obserwuję sytuację w Polsce i to z dwóch perspektyw. Z jednej strony, z punktu widzenia kogoś, kto ze względu na to, że od lat przebywa poza Polską, może krajowe problemy odnieść do kontekstu funkcjonowania prawa w innych państwach. Z drugiej zaś strony, z perspektywy osoby, dla której Polska nie tylko nie jest krajem obcym, lecz wręcz przeciwnie – stanowi swoiste centrum jego świata.
Jako badacz problemów transformacji jestem zdania, że obecnie funkcjonujący w Polsce system konstytucyjno-prawny, kopiujący rozwiązania wypracowane w innych krajach liberalno-demokratycznych, wyczerpał swoje możliwości. Powoli obserwujemy jego przepoczwarzanie się w jakąś nową formę, zachowującą jednak szereg najistotniejszych elementów liberalno-demokratycznych. To proces tworzenia nowego konstytucjonalizmu w Europie Środkowej, odpowiednik zmian konstytucyjno-prawnych trwającej demokratyzacji krajów Ameryki Łacińskiej.
Prawo może służyć wzmocnieniu lub kolonizacji pewnych sfer życia społecznego, może być też kluczowym środkiem umacniania znaczenia jednostek czy grup społecznych wykluczonych z możliwości korzystania z uprawnień i pozbawionych gwarancji prawnych. Tak się złożyło, że przez 27 lat transformacji zmiany prawne w Polsce spetryfikowały system, który jest przez część społeczeństwa postrzegany jako wykluczający i niesprawiedliwy. Wyrosło zupełnie nowe pokolenie ludzi, z nowymi potrzebami i aspiracjami, a system prawny się nie zmienił, co spowodowało, że zaczął odstawać od rzeczywistości społecznej – nie dostarczał już odpowiednich ram dla realizacji ich interesów i ambicji.
Czy są to porządki wykluczające się? Według mnie niekoniecznie. Pytanie, czy dysponujemy na tyle profesjonalnym zapleczem, by wesprzeć proces tworzenia i stosowania prawa wrażliwego na potrzeby obywateli? Tu odpowiedź jest raczej negatywna, a przyczynia się do tego zarówno katastrofalny stan edukacji prawniczej w Polsce, jak i silny, zinstytucjonalizowany system ochrony przywilejów korporacyjnych.
W ustroju sądów powszechnych poza Sądem Najwyższym sędziowie sami chętnie kontynuują podejście z PRL-u i sprowadzają się chętnie do roli urzędników, zmniejszając swą odpowiedzialność. Służy temu traktowanie prawa jedynie jako tekstu i opieranie się przede wszystkim na tzw. woli ustawodawcy. Środowisko broni swoich interesów korporacyjnych, chociaż samo nie wytworzyło do tej pory żadnego zespołu norm etyki zawodowej. Nie myślę o formalnie skodyfikowanych kodeksach zawodowych, ale o systemie norm generowanych i socjalizowanych przez poszczególne grupy zawodów prawniczych.
Bo co to tak naprawdę dziś znaczy być sędzią? Jakie zobowiązania wynikają z postawy i z zachowania sędziego w jego środowisku zawodowym i społecznym? Czym jest niezawisłość sędziowska i jaki ma związek z obowiązkami i odpowiedzialnością sędziów? Działalność i sprawozdania Court Watch Polska wyraźnie pokazały, jak poważny problem mamy z sądownictwem i sędziami. Swoją drogą sam model kariery zawodowej sędziego powinien zostać radykalnie zmieniony. Jak powietrze potrzebny jest nam model sędziego-obywatela w miejsce sędziego-urzędnika, zasłaniającego się technikaliami prawa.
Zgadzam się z Wojciechem Sadurskim, że sędziowie TK stanowią inną grupę – to w większości profesorowie prawa, którzy są bardziej zaangażowani w debaty publiczne. Ale to ciekawe, że w obszernych wywiadach przedstawiają się wyraźnie jako neutralni eksperci, technicy prawa. Bronią jednak jednej z wielu koncepcji państwa prawa, przedstawiając ją jako jedyną.
Jestem krytycznie nastawiony do wielu ich wypowiedzi. Wyłania się z nich bowiem zarówno brak pogłębionej wiedzy o społeczeństwie, wyraźna pogarda dla polityków, jak i nawoływanie do tego, by prawnicy nie tylko stosowali prawo, lecz także je tworzyli i naprawiali. Sędziowie, powołując się na swoją neutralność, de facto zaczęli pisać prawo. To jest wyraźnie antydemokratyczna tendencja.
Kolejna sprawa to kolonialna mentalność sędziów-profesorów. Istnieją ich zdaniem jakieś europejskie standardy, które trzeba jedynie bezpośrednio przenieść na polski grunt, bez uwzględniania lokalnej specyfiki. A przecież każdy student prawa porównawczego wie, że to tzw. transplanty prawne, działające odmiennie w odmiennym otoczeniu społecznym.
Ostatnią kwestią jest antyliberalny i antydemokratyczny paternalizm prawniczy sędziów-profesorów, który można sprowadzić do następującego rozumowania: my, profesorowie-prawnicy, wszystko wiemy lepiej, dlatego będziemy wnosić do społeczeństwa nasze (czytaj: wyższe) wartości za pośrednictwem naszej wizji prawa.
Idźmy jednak dalej. Jednym z kluczowych elementów moich wypowiedzi jest zakwestionowanie prawnego charakteru konfliktu o TK oraz przedstawienie go jako sporu czysto politycznego. Nie twierdzę, że prawo jest zawsze i wszędzie przedłużeniem polityki, lecz że powinno posiadać wyraźną autonomię. Tyle że zależy ona nie tyle od samego prawa, lecz od jego legitymizacji oraz istnienia pluralizmu w politycznej otoczce jego funkcjonowania. Wojciech Sadurski dobrze wie, że jestem zwolennikiem rządów prawa, lecz nie w wersji dyktatury prawa stechnicyzowanego. Petryfikacja prawna, wykluczająca pewne grupy obywateli, nie może być przedstawiana jako realizacja rządów prawa, a jedynie jego tyrania.
Wojciech Sadurski napisał, że moja wypowiedź na temat konieczności obywatelskiego zaangażowania w prawo jest ważna, ale ginie w retoryce bliskiej rządowym krytykom Trybunału Konstytucyjnego. Moje postulaty sprowadzić można do dwóch punktów: 1) należy dokonać radykalnej zmiany w uniwersyteckiej edukacji prawniczej i modelu kariery prawników; 2) trzeba zrobić wszystko, co możliwe, by zaangażować obywateli zarówno w obronę prawa i jego instytucji, jak i jego krytykę, jeśli akurat jest to konieczne.
W mojej ocenie polski system prawny jak tlenu potrzebuje większej demokratyzacji prawa, a społeczeństwo podniesienia poziomu świadomości prawnej. Nie da się tego osiągnąć, jeżeli dwa światy, ten prawny i ten społeczny, funkcjonują obok siebie bez koniecznej interakcji. Spełnienie tych postulatów jest możliwe tylko poprzez krytykę instytucji, nie ich sakralizację. Obecny spór o Trybunał Konstytucyjny otwiera możliwość realizacji obu. Z tych powodów, przeciwnie niż Wojciech Sadurski, uważam ten konflikt za korzystny dla obywateli, a sprawę Trybunału traktuję jako niezwykle ważną, zakamuflowaną postać debaty konstytucyjnej.