Wystawiane są na szwank każdego dnia, nawet podczas świąt braterstwa i sportu. Igrzyska w Rio może i przynoszą Chinom naręcza medali, ale nic za darmo. Naród chiński został już kilkukrotnie obrażony, zażądał przeprosin, dosadnie wyraził swój gniew i ukazał poharatane uczucia.

Zaczęło się od tego, że australijski pływak Mack Horton nazwał Sun Yanga, utytułowanego i utalentowanego chińskiego pływaka, „dopingowym oszustem”. Co gorsza, wyprzedził go w walce o złoto w kategorii na 400 m stylem dowolnym… Sun Yang rzeczywiście ma na koncie przykrą historię z dopingiem sprzed trzech lat, choć on sam twierdzi, że niedozwolona substancja wchodziła w skład jego leków i stąd jej nieświadome przyjmowanie. Dwa rzucone mimochodem przez australijskiego sportowca słowa wywołały furię nie tylko w kadrze pływackiej Chin, lecz także wśród zwykłych obywateli, którzy tłumnie ruszyli hejtować konta Hortona w mediach społecznościowych. Niezawodny „Global Times”, gazeta uważana za usta władz, napisał, co myśli (a nie myśli nic pozytywnego) o „leżącej na krańcach cywilizacji” Australii, „zamorskim więzieniu Wielkiej Brytanii”. Zaś w kolejnym wydaniu napisano, że Australia, popierając niekorzystny dla Chin wyrok międzynarodowego trybunału w sprawie Morza Południowochińskiego, może nawet zostać celem ataku wojennego! Jeszcze więcej złości wzbudziła kwestia flagi chińskiej wywieszonej podczas ceremonii wręczania medali. Czujne oczy sportowców wypatrzyły, że cztery małe gwiazdy po prawej stronie dużej gwiazdy są źle rozmieszczone, powinny bowiem lekkim nachyleniem wskazywać na dużą, a tego nie robią. Drobiazg, powiecie? Właśnie, że nie, bo duża gwiazda symbolizuje Komunistyczną Partię Chin, a cztery małe – popierające je grupy społeczne (lub narodowe). Inaczej umieszczone gwiazdy sugerują, że wcale tak nie jest (naprawdę wątpię, czy taka była intencja Brazylijczyków… w grę raczej wchodzi zwykłe niedbalstwo).

Oczywiście Chiny nie są jedynym krajem na świecie zamieszkanym przez populację ze skłonnością do fochów. Dość często obraża się także Japonia (choć i tak to jedynie ułamek obraz chińskich). Ale inne państwa nieporównywalnie rzadziej albo nawet nigdy nie czują się do tego stopnia urażone zachowaniem innych, aby publicznie dawać temu wyraz. David Bandurski, naukowiec z Hongkongu zajmujący się chińskimi mediami, kilka lat temu zadał sobie trud przejrzenia wszystkich numerów „Renmin Ribao”, oficjalnego organu prasowego KPCh i sprawdzenia, kiedy, kto i ile razy „zranił uczucia narodu chińskiego” (to podręczna fraza używana w oficjalnych mediach i wypowiedziach, świadcząca o niezadowoleniu Chin). Od początku wydawania pisma aż do 2015 r. doliczył się aż 143 „zranień”, a laur pioniera dzierżą Indie, które zrobiły to już w 1959 r., przy okazji jednego z licznych incydentów granicznych, choć fraza „rani uczucia narodu chińskiego” zaczęła regularnie występować w oficjalnej retoryce dopiero w późnych latach 70. Reformy otwarcia zapoczątkowane w 1978 r. otworzyły Chiny na świat i wzmogły kontakty zagraniczne, ale – niestety – wystawiły też zbiorową psychikę narodu na ataki wrogich sił zewnętrznych. Każdego roku Chiny „raniono” wielokrotnie, winowajcami są przede wszystkim Japonia i Stany Zjednoczone, ale ChRL obrażają też najróżniejsze państwa z całego świata, często sąsiedzi – Wietnam i Filipiny.

Chiny mogą poczuć się zranione z najróżniejszych powodów. Oczywiście prym wiedzie polityka. Podium zajmują kłótnie z Japonią m.in. o świątynię Yasukuni (i szerzej: nierozliczenie przez Japonię zbrodnie z czasów II wojny światowej), Tajwan i Tybet. Poza twardą polityką (np. spotkaniem zagranicznej głowy państwa z Dalajlamą czy wyrazami poparcia dla Tajwanu) Chiny rani wiele spraw. Np. publiczna aukcja zrabowanych z Pałacu Letniego rzeźb, zbombardowanie przez NATO w 1999 r. ambasady chińskiej w Belgradzie (w tym przypadku trudno się dziwić emocjom), skrytykowanie Mao Zedonga, ucieczka chińskiego sportowca do Stanów Zjednoczonych, wystawa artystyczna w Dakce. Czasem i mrówce udaje się zdenerwować słonia. Saint Lucia, liczące 163 tys. mieszkańców państewko leżące na Morzu Karaibskim, w 2007 r. wznowiło kontakty dyplomatyczne z Tajwanem i zdołało tym faktem zranić uczucia 1,4 mld Chińczyków! Kilka dni później ChRL zerwał z wysepką kontakty dyplomatyczne. A podobno Chiny nigdy nie wtrącają się i nie ingerują w sprawy wewnętrzne innych krajów…

Świat sztuki również nie miał litości nad Chinami. Długa jest ławka artystów, którzy ranili uczucia narodu chińskiego i dostali zakaz występowania albo rozpowszechniania dzieł w Chinach, czasem rozciągający się na całą twórczość, czasem na konkretne utwory. Zostali na niej posadzeni m.in. Björk, Lady Gaga, Maroon 5, Taylor Swift, Bon Jovi, Jane Birkin, Oasis i wielu, wielu innych. Chiny obrażały się również na filmy, np. „Mission Impossible III”, w którym chińska policja nie pokazuje się z najlepszej strony, a Tom Cruise plącze się w wywieszonym na zewnątrz praniu. Ale to już przeszłość. Obecnie Hollywood bardzo dba o poziom zadowolenia chińskich cenzorów i widzów – wycina mogące urazić sceny, angażuje chińskie gwiazdy, lokuje chińskie produkty.

Paradoksalnie wraz ze wzrostem potęgi i znaczenia Chin rośnie chińska wrażliwość na krytyczne wypowiedzi i niezręczne – celowe lub przypadkowe – zachowania innych krajów, polityków, artystów. Zamiast rosnącej pewności siebie i obojętności (choćby pozornej) na krytykę ze strony podmiotów, w żaden sposób niedorównujących rangą Chinom, Państwo Środka wydaje się reagować jak jeż stroszący igły na dźwięk spadającego liścia. Czego jest to dowodem? Moim zdaniem, wciąż istniejących kompleksów, poczucia niepewności, sprzeczności z wewnętrznym poczuciem wyjątkowości, starożytnego rodowodu i ogólnej „najlepszości”. Każda krytyka z zewnątrz – czy to słuszna, czy bezpodstawna – zamiast refleksji, wywołuje w Państwie Środka złość i agresję. W propagandzie sukcesu wbijanej do głowy każdemu Chińczykowi jego ojczyzna jest przedstawiana jako kraj wręcz idealny i modelowo radzący sobie z trudnościami. Taki dysonans poznawczy – jesteśmy tacy wspaniali, a źli cudzoziemcy ciągle nam dokuczają, robią na złość i wytykają błędy – skutkuje tym natrętnie częstym „ranieniem uczuć narodu chińskiego”.

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Caseman [Public domain], Źródło: Wikimedia Commons