Max i Katie stanowią idealnie dobraną parę. Ich miłość jest silniejsza od słów. Spędzają czas, robiąc niesamowite rzeczy, chadzając na spacery, jeżdżąc rowerem oraz dzieląc łóżko. Spotkali się, bo Katie potrzebowała współlokatora, a Max szukał domu. Od tamtej pory są zawsze razem. Brzmi jak scenariusz klasycznej love story? Tak, chociaż Max jest psem, a Katie człowiekiem. Idealny związek zaczyna się psuć, gdy pojawia się ten trzeci: wielki brązowy pies o imieniu Duke. Pojawienie się nowego mieszkańca rozpoczyna lawinę zdarzeń. Max próbuje pozbyć się Duke’a, jednak obaj gubią się w Nowym Jorku, muszą uciekać przed hyclami i trafiają do podziemnego świata zwierząt. Na ich poszukiwania wyrusza grupa przyjaciół pod przewodnictwem Gidget, suczki zakochanej po uszy w Maksie.
Zwierzęta jako zasoby
Można by przypuszczać, że film będzie promował więzi człowiek-zwierzę oparte na szacunku, zrozumieniu i komunikacji. Niestety, scenarzyści traktują zwierzęta jak kartezjańskie maszyny, które wprawdzie podejmują celowe działania, jednak do ich życia emocjonalnego nie mamy dostępu. Okazuje się, że ludzie są ślepi i głusi na sygnały wysyłane przez zwierzęta. W filmie znajdziemy liczne przykłady tego, jak ich potrzeby oraz mowa ich ciała są ignorowane przez opiekunów. Sama Katie, która wydaje się świadomą potrzeb psa opiekunką, jest zadziwiająco ślepa na fakt, że Max żywi do Duke’a niechęć czy lęk. Każdy zoopsycholog powie, że wprowadzanie do stada nowego psa bez zapoznania zwierząt w neutralnej przestrzeni spowoduje konflikt. Katie jednakże zachowuje się tak, jakby psy nie posiadały emocji ani psychologicznych potrzeb – i niestety nie jest w swojej postawie osamotniona.
Stosunek ludzi do zwierząt pozbawiony jest nie tylko wiedzy, ale także odpowiedzialności. Wyprowadzacz psów, który zabiera je na spacer podczas nieobecności opiekunów, zachowuje się niezwykle niefrasobliwie i gubi Maxa i Duke’a w parku. Katalog typów ludzkiej bezmyślności czy wręcz okrucieństwa dopełniają hycle polujący na szukających drogi do domu Maxa i Duke’a. Warto wspomnieć, że pobyt w schronisku może zakończyć się śmiercią. Opowieść Duke’a o poprzednim pobycie w tym miejscu zawiera groźbę eutanazji dla psów, które trafiają tam ponownie. „Mówią, że nas kochają, a później wyrzucają na śmieci” – taki zarzut pod adresem ludzi wysuwają zwierzaki zamieszkujące kanały i podziemia. Porzucanie zwierząt to najpoważniejszy przejaw ludzkich niefrasobliwości i okrucieństwa.
Porzucanie zwierząt to najpoważniejszy przejaw ludzkich niefrasobliwości i okrucieństwa. | Magdalena Dąbrowska
Liczne przykłady lekkomyślności i zaniedbań przedstawione w filmie prowadzą do refleksji nad etyką naszych relacji ze zwierzętami. Nadużycia pojawiają się nie tylko w przypadku zwierząt trzymanych na farmach przemysłowych, lecz także w przypadku domowych pupili. „Sekretne życie…” skłania, aby przychylniej spojrzeć na argumenty Gary’ego Francione, profesora prawa na uniwersytecie w Rutgers, który w swoich pracach sprzeciwia się posiadaniu zwierząt domowych, ponieważ uznaje takie zachowanie za sprzeczne z podstawowymi prawami zwierząt. Francione twierdzi, że zwierzęta posiadają moralne prawa, w związku z czym nie powinny być traktowane jak ludzkie zasoby – nawet jeśli jest to traktowanie humanitarne. W przypadku zwierząt domowych ma na myśli przede wszystkim podstawowe prawo do niebycia czyjąś własnością. Bycie czyjąś własnością sprawia bowiem, że zwierzęta przestają być wartością samą w sobie, lecz są nią tylko o tyle, o ile są cenne dla właścicieli. To my, jako ich posiadacze, posiadamy przywilej nadawania im wartości, co upodabnia relację do niewolnictwa.
W filmie (i polskim dubbingu) konsekwentnie używa się terminu „właściciel” do określenia osoby sprawującej opiekę nad psem. Termin „właściciel” podkreśla hierarchiczność relacji oraz sprowadza zwierzę do roli przedmiotu posiadanego przez człowieka. Nawet jeśli prawo określa nas mianem „właściciela”, nie jest to najlepsze słowo do opisu relacji. Współcześnie w kręgach miłośników zwierząt poszukuje się alternatywnych określeń roli człowieka, takich jak opiekun, przewodnik czy nawet rodzic. Scenarzyści nie tylko nie zauważają zwierzęcych emocji, lecz także społecznych debat, które na nowo definiują status zwierząt, w tym zwierząt domowych. Zwierzęta sportretowane są tu zatem jak obiekty, które wprawdzie mogą być ładne i sympatyczne, ale można pozbyć się ich bez skrupułów, gdy przestaną pełnić swoją funkcję.
Podwójny sekret
Tytuł filmu można interpretować na dwa sposoby. W pierwszym – najbardziej oczywistym – odczytaniu odnosi się on do tego, co zwierzęta robią w domu pod nieobecność swoich opiekunów. Film przedstawia fałszywy obraz życia zwierzaków domowych. Sugeruje, że inaczej niż w rzeczywistości, nie spędzają one długich godzin w samotności i nudzie. Wyjście ludzi do pracy rozpoczyna czas ekscytujących spotkań towarzyskich oraz przygód przeżywanych wraz z przyjaciółmi. Problem samotności i braku kontaktu z innymi przedstawicielami własnego gatunku (a czasem z kimkolwiek) wspomniany jest tylko przez orła Tyberiusza, który cały dzień spędza odosobniony w szopie na dachu, przez co czuje się potwornie osamotniony i brakuje mu przyjaciół. Okazuje się, że nawet w stosunku do zwierząt, które kochamy, dopuszczamy się nadużyć i nie potrafimy zaspokoić ich podstawowych gatunkowych potrzeb.
Nawet w stosunku do zwierząt, które kochamy, dopuszczamy się nadużyć i nie potrafimy zaspokoić ich podstawowych gatunkowych potrzeb. | Magdalena Dąbrowska
Drugie odczytanie odnosi się do życia zwierzaków, które miały domy, zanim zostały wyrzucone. „Spuszczone w kanał” – tak mówią o sobie, gdy zamieszkają w podziemiach i kanałach Nowego Jorku. Obok życia codziennego rozpieszczanych domowych pupili toczy się zatem sekretne, niewidoczne życie zwierząt wyrzuconych, którym szczęśliwie udało się uniknąć schroniska i eutanazji.
Wiele filmów grozy z udziałem zwierząt można interpretować w kategoriach „zemsty natury”. Efektem okrutnego traktowania przez człowieka jest rewolta, bunt ssaków lub owadów, które rozpoczynają atak. Horror zwierzęcy w uproszczeniu jest historią o zwierzęciu lub gatunku, którego przedstawiciele obracają się przeciwko człowiekowi, kwestionują ludzką dominację. Pojawienie się tego gatunku ma związek z ruchem na rzecz ochrony środowiska i praw zwierząt, który doszedł do głosu w latach 70. i 80., gdy zagrożenia związane z nadmierną ekspansją i niszczeniem środowiska naturalnego zaczęły być głośniej artykułowane. Obrazy zwierząt atakujących i niszczących ludzi tworzą wizję postludzkiego świata, w którym „natura” mści się za okrutne traktowanie. Odwołują się do fundamentalnego lęku, że podział człowiek-zwierzę czy natura-kultura jest niestabilny i w każdym momencie może zostać zachwiany.
„Sekretne życie zwierzaków domowych” zdaje się momentami czerpać inspirację z ekohorrorów. Porzucone zwierzaki planują zemstę na ludziach i szykują rewolucję. Porywają nawet autobus i wprowadzają chaos na ulicach miasta. Jednak szybko okazuje się, że udomowione zwierzęta nie stanowią większego zagrożenia dla ludzi. Zwierzęcy rewolucjoniści sportretowani są jako nieporadni, głupi, niestabilni emocjonalnie i wewnętrznie skonfliktowani. W rzeczywistości nie chcą walczyć z ludźmi czy domagać się praw, lecz pragną znaleźć właściciela (czyli mówiąc inaczej – trafić do niewoli). Z przewodzącego rewolucji królika uchodzi cała wściekłość, gdy mała dziewczynka przytula go i zabiera do domu. Zamiast refleksji mamy tu zatem banał.
Historię nieco podobną do „Sekretnego życia zwierzaków domowych” opowiada piękny film węgierskiego reżysera Kornéla Mundruczó „Biały Bóg” (2014). Dziewczynka (Lili) zostaje zmuszona do porzucenia swojego psa, mieszańca Hagena. Hagen trafia najpierw do watahy zdziczałych miejskich psów, a następnie doświadcza licznych przejawów ludzkiego okrucieństwa. Gdy przemoc staje się nie do zniesienia, Hagen zostaje przywódcą buntu. Sfora psów uciekinierów ze schroniska opanowuje miasto, terroryzuje jego mieszkańców oraz wymierza karę za doświadczone cierpienie. Sam Mundruczó traktuje film jako opowieść o rasie dominującej, która ma władzę nad światem i coraz bardziej ignoruje innych. W masach wykluczonych i zepchniętych na margines wzbiera agresja, która może znaleźć ujście w krwawej rewolucji. Odwołuje się do lęku przed tym, co się stanie, jeśli te podległe i krzywdzone masy zbuntują się. W takim ujęciu film może służyć nie tylko jako metafora relacji człowieka z przyrodą i zwierzętami, lecz także do opisywania relacji międzyludzkich. Film Mundruczó, inaczej niż „Sekretne życie”, porusza i skłania do namysłu.
Czy warto zatem obejrzeć „Sekretne życie”? Niekoniecznie. Film jest potwornie naiwny, czego nie usprawiedliwia nawet fakt, że jest to kino familijne. Wręcz przeciwnie – to właśnie dzieci powinny być uczone odpowiedzialności wobec zwierząt, bo postawy przyswojone w dzieciństwie niejednokrotnie decydują o traktowaniu zwierząt w życiu dorosłym. „Sekretne życie” tymczasem zdaje się uparcie promować przekonanie o bezinteresownej miłości i wierności zwierząt oraz ich służebnej roli względem człowieka. Kwestie zobowiązań tego drugiego oraz odpowiedzialności za życia, które oswoił, w filmie Renauda i Cheneya się nie pojawiają.
Najlepszym elementem filmu pozostaje przedstawienie mnóstwa małych gestów, dzięki którym relacja człowiek-zwierzę potrafi być tak niezwykła. W zabawny sposób pokazane są przywary i charakterystyczne zachowania zwierzaków, takie jak upodobanie do zabawy ulubioną piłką czy ganianie za światłem lasera. Tym niemniej, sceny pojawiające się w zwiastunie sugerują dar obserwacji twórców oraz zdają się obiecywać nieco głębszą refleksję na temat relacji człowiek-zwierzę. Niestety, jest to obietnica bez pokrycia. „Sekretne życie zwierzaków domowych” rozczarowuje: jego fabuła jest sztampowa, a obraz związków ludzi ze zwierzętami – przesiąknięty stereotypami.
Film:
„Sekretne życie zwierzaków domowych”, reż. Chris Renaud, Yarrow Cheney, Japonia, USA 2015.
https://youtu.be/x5m_TkYNQbk
*Ikona wpisu: materiały prasowe Universal Pictures/UIP