„Zawsze w drodze” – tytuł nawiązuje do niekończącej się misji chińskich władz w ściganiu złych i nieprawych – to wspaniały dowód PR-owego rozgarnięcia KPCh i nadążania za duchem czasów. Czy jest lepszy sposób na pochwalenie się sukcesami i dotarcie do milionów obywateli niż nakręcenie serialu o swych zasługach? Pełnego łez, bolesnych wyznań, oburzających szczegółów i zmontowanego tak, aby poruszyć i wstrząsnąć widzami? Nie ma. Nic więc dziwnego, że oglądały go dziesiątki milionów widzów i stał się najgorętszym tematem internetowych dyskusji w chińskiej sieci.
Partyjny serial o korupcji ogląda się jak połączenie „Trudnych spraw” i seansów z terapii skruszonych przestępców. W ośmiu odcinkach poznajemy 77 skorumpowanych urzędników z wszystkich poziomów władzy – z samych szczytów, czyli Zhou Yongkanga, członka Komitetu Centralnego i byłego ministra bezpieczeństwa publicznego (miga nam również przez kilka sekund twarz Bo Xilaia!), do zwykłego pierwszego sekretarza niewielkiej gminy. Bohaterów wybrano dość starannie – reprezentują nie tylko wszystkie szczeble administracji państwowej i partyjnej, lecz także różne regiony kraju. Korupcja w Chinach jest bowiem geograficznie demokratyczna i nie pleni się tylko na bogatym wybrzeżu. Niektórym z nich poświęcono długie minuty, kiedy szczegółowo i barwnie opowiadają o historii swego upadku, inni pojawiają się na chwilę, a ich wyznania nie zapadają szczególnie w pamięć.
Zdecydowanie gwiazdami serialu są trzej panowie: Li Chuncheng, Bai Enpei i Zhou Benshun. Skazani i odsiadujący swoje wyroki dożywocia lub wieloletniego więzienia, emocjonalnie spowiadają się widzom i bez zahamowań, kręcenia i wypierania się, przyznają, że zawiedli partię i naród. Na oficjalnym koncie „People’s Daily” na WeChacie (najpopularniejszym chińskim portalu społecznościowym) pojawiła się ankieta, w której można było wskazać najbardziej przekonującego w wyznaniach przestępcę – największe uznanie internautów zdobył Li Chuncheng. Był jednym z najważniejszych urzędników w bogatym Syczuanie i został jedną z pierwszych ofiar zapoczątkowanej w 2012 r. kampanii antykorupcyjnej. Pan Li przed kamerą przeszedł sam siebie – szlochał, ronił łzy, dramatycznie gestykulował, łamiącym się głosem mówił, że stoczył się, że upadł na dno i że sam nie rozumie, jak mógł coś takiego zrobić. Na koniec wyznania w tle słychać dźwięk upadającej łzy, a potem widzimy zbliżenie na kroplę deszczu na więziennych kratach.
Inni skorumpowani też z pewnością zapadną w pamięć obywatelom – pokazane w serialu wille, kosztowności, stosy gotówki (jednemu z panów w mieszkaniu zmieściło się tylko łóżko, bo resztę miejsca zajmowały kartony z banknotami) robią wrażenie. Dom o powierzchni 800 m2 i 16 pokojach, dwóch osobistych kucharzy, dwie służące – jedna wyłącznie do obsługi zwierzątek domowych – bransoletka żony wyceniona na 2,2 mln dolarów i dwa tygodnie pracy ekipy ewidencjonującej wszystkie przedmioty i liczącej gotówkę… Poza gromadzeniem dóbr trwałych źli urzędnicy nie żałowali sobie przyjemności podniebienia – na porządku dziennym były wystawne kilkunastodaniowe przyjęcia z egzotycznymi potrawami, takimi jak ogon krokodyla, czy picie jak wody Maotai (skandalicznie drogiego, luksusowego chińskiego alkoholu). Niektórzy nie zaniedbywali nawet życia duchowego, odwiedzali świątynie i wróżbitów (co w ChRL jest klasyfikowane i potępiane jako zabobon), a jeden z nich urządził swemu ukochanemu żółwiowi pochówek, a do grobu włożył mu sutry buddyjskie.
Chińczycy zobaczyli, jak wystawnie i luksusowo potrafią żyć teoretycznie słabo wynagradzani i zobowiązani do skromnego stylu życia urzędnicy zajmujący czasem nie tak znowu wysokie stanowiska. Występujący w serialu przestępcy zostali pokazani w specyficzny sposób – każdy z nich, opowiadając o swoim życiu, zaczyna od historyjki o ideałach i latach całkiem przyzwoitej i uczciwej pracy, potem znienacka zaczynają relacjonować, jak to zeszli ze ścieżki cnoty, stracili kompas moralny i zapragnęli zbytków, luksusów i pieniędzy. Są jak synowie marnotrawni – zdradzili matkę-partię, zawiedli lud, ale bardzo tego żałują i głośno wyznają swoje winy. Pokazują, że to nie system jest zły, ale oni, jednostki, które zboczyły z kursu i sprzeniewierzyły się ideałom.
Dużym rozczarowaniem może być pominięcie wątku obyczajowego. Przy każdym aresztowaniu oficjela, chińska prasa liczyła jego kochanki – stałe i okazjonalne –i podawała, ile państwowych pieniędzy szło na utrzymanie, zawsze licznego, haremu. A w serialu o tym nic, zero, nul, tak jakby każdy z panów był przykładem wierności małżeńskiej i przenigdy nie spędzał nocy w klubach karaoke i domach kąpielowych. No cóż, może twórcy mieli na względzie małoletnich widzów, bo serial emitowano w wieczornym paśmie o najwyższej oglądalności.
Scenarzyści zadbali również, by wizerunek rządzących nie był tak jednostronnie czarny. Jako jaśniejący na firmamencie kontrast w każdym odcinku pokazują (wielokrotnie) przewodniczącego Xi Jinpinga, cytują (wielokrotnie) jego przemówienia, towarzyszą mu z kamerą (wielokrotnie) w czasie podróży. Z serialu dowiadujemy się, że przewodniczący Xi nie ugnie się przed niczym i nikim w walce z korupcją: „Unieśmy wysoko ostre szable przeciwko korupcji! […] Korupcja musi być karana! Łapówkarstwo musi być wykorzenione!”, i że sam wiedzie życie proste i skromne – podczas podróży mieszka w tanich hotelach i jada w samoobsługowych bufetach.
Bez wątpienia zapoczątkowana w Chinach w 2012 r. kampania antykorupcyjna przynosi efekty. Centralna Komisja ds. Dyscypliny Partyjnej w ciągu ostatnich czterech lat wszczęła prawie milion śledztw i praktycznie każde z nich zakończyło się wyrokiem i ukaraniem winnych. Posady i wolność tracą nie tylko mało znaczący urzędnicy z odległych prowincji, śledcze ramię partii potrafi sięgnąć naprawdę wysoko. Oczywiście pojawiają się krytyczne głosy, że owszem, głowy lecą, ale tylko te, które nie należą do frakcji popierającej przewodniczącego Xi i jego coraz bardziej autorytarnego stylu rządzenia, a cała kampania, poza przypodobaniem się zwykłym ludziom, ma na celu wyeliminowanie wrogów i konsolidację grona stronników. Chińska polityka jest na tyle hermetyczna, że nie jest możliwe poznanie rzeczywistych motywów stojących za walką z korupcją. Niewątpliwie jednak ostry kurs wobec łamiących prawo urzędników i zdyscyplinowanie pozostałych odpowiada obywatelom, którzy uważają, że to właśnie korupcja jest największym problemem współczesnych Chin (według sondaży Pew Research Center z października tego roku, uważa tak 83 proc. ankietowanych; kolejnym problemem jest rozwarstwienie społeczeństwa – 77 proc.).
Nieprzypadkowy jest chyba również czas emisji, rozpoczętej 17 października i zakończonej 25 października – akurat przed rozpoczęciem corocznego plenum KPCh. Podczas plenum ok. 400 najważniejszych członków partii omawia najważniejsze sprawy dotyczące polityki i gospodarki kraju. Serial o skorumpowanych urzędnikach i skutecznej walce z nimi miał zapewne dostarczyć uczestnikom materiału do rozmyślań i wywrzeć na nich mentalną presję. Choć to już chyba dmuchanie nie zimne – Xi Jinping ostatnio otrzymał tytuł „kluczowego przywódcy”, a jego pozycja w partii coraz częściej porównywana jest do tej, którą zajmował sam Mao Zedong.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Pixabay.com