Szanowni Państwo,
Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla agencji Reuters przyznał, że jest w stanie poświęcić część wzrostu gospodarczego dla realizacji swojej „wizji Polski”. Kilka dni wcześniej jednak w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” zapewniał, że wzrost gospodarczy jest priorytetem rządu PiS-u. Podobne słowa troski o polską gospodarkę padły także w niedawnej rozmowie z tygodnikiem „wSieci”.
Wypowiedź Kaczyńskiego o możliwości „poświęcenia wzrostu gospodarczego” z pewnością zaniepokoiła przedsiębiorców. Co więcej, profesor Jan Czekaj, b. członek Rady Polityki Pieniężnej, zastanawiał się, czy deklaracja o prymacie etyki nad wzrostem PKB nie oznacza w istocie unieważnienia planu Morawieckiego. Późniejsze prowzrostowe deklaracje Jarosława Kaczyńskiego pogłębiają jedynie wrażenie dezorientacji. Którą z deklaracji należałoby uznać za obowiązującą dla Polski w 2017 r. – z „Reutersa” czy z „wSieci” – pozostaje bowiem niejasne.
Prowadzenie polityki gospodarczej przypomina czasem układanie kostki Rubika, dlatego każdy ze wskazanych czynników będzie miał na nią wpływ – przekonują dzisiejsi rozmówcy „Kultury Liberalnej”. Zarówno b. premier Marek Belka, jak i b. minister finansów Mateusz Szczurek zgodnie krytykują obniżenie wieku emerytalnego. Decyzja rządu nie znajduje żadnego uzasadnienia ekonomicznego i wynika wyłącznie z ulegania nastrojom społecznym – nastrojom, które zmienią się radykalnie, gdy przyjdzie do wypłaty emerytur. Niewykluczone, iż wówczas przeciętny Kowalski naprawdę wyjdzie na ulice, domagając się emerytur obywatelskich lub zwiększenia wysokości emerytury minimalnej. Prawdopodobnie największym kosztem wprowadzonej przez PiS reformy emerytalnej (czy raczej cofnięcia reformy wprowadzonej przez rząd PO-PSL) będzie jednak wycofanie z rynku dużej liczby aktywnych zawodowo obywateli, którzy przestaną dokładać się do wspólnych zobowiązań, będą zaś oczekiwać od państwa wypełnienia ich uprawnień.
A to właśnie aktywizacja zawodowa Polaków i Polek stanowi jedno z największych wyzwań gospodarczych w nadchodzących latach. Spadek liczby pracujących i odprowadzających podatki wpływa na możliwości finansowe państwa, które, siłą demografii, będzie wydawać coraz więcej na służbę zdrowia i opiekę nad osobami starszymi. Co więcej, rząd nie może ignorować międzynarodowej sytuacji gospodarczej, od której także uzależniony jest nasz wzrost gospodarczy.
Jak ostrzega Marek Belka w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim, 80 proc. polskiego eksportu przypada na kraje strefy euro, a kryzys wspólnej europejskiej waluty nadal nie jest pieśnią przeszłości. Czy niebezpieczeństwo uda się zażegnać, zależy w ogromnej mierze od kolejnej niewiadomej, czyli nowego amerykańskiego prezydenta. Jeśli Donald Trump zdecyduje się na realizację nawet części swoich wyborczych zapowiedzi – np. wypowie już obowiązujące porozumienia handlowe czy drastycznie podniesie cła – skutki tych działań odczuje także europejska i polska gospodarka. Niewykluczone, że – jak sugeruje były premier – może nawet stracić część z funduszy obecnej perspektywy budżetowej Wspólnoty.
To nie koniec złych wieści, bo potencjalną nową odsłonę kryzysu strefy euro połączoną z odpływem rodzimej siły roboczej możemy odczuć jeszcze silniej ze względu na niekorzystny wizerunek Polski na świecie. Nasz kraj w oczach inwestorów staje się po prostu coraz bardziej nieprzewidywalny. Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla TVP Info przekonywał, że już widoczny wyraźny spadek inwestycji wynika z niechęci części przedsiębiorców do nowej władzy. Te słowa „nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością” – przekonuje jednak Mateusz Szczurek. Zdaniem byłego ministra finansów, wstrzemięźliwość inwestorów przecież „wynika z całego szeregu czynników, wśród nich są również czynniki związane z polityką gospodarczą, a przede wszystkim z niepewnością dotyczącą regulacji w różnych sektorach. Do tego dochodzą zmiany kadr w kontrolowanych przez państwo sektorach i firmach”.
Karuzela stanowisk, ogromne transfery socjalne, które na długo obciążą polski budżet, fundamentalne reformy w różnych sektorach życia (od wojska i służby zdrowia po edukację i sądownictwo) – wszystkie te działania rządu pod znakiem zapytania stawiają wreszcie inny sztandarowy projekt: wspomnianą na wstępie Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju, czyli tzw. plan Morawieckiego.
Skąd wicepremier weźmie środki na realizację swoich ambitnych celów, jeśli – na co wiele wskazuje – pogoda gospodarcza wokół Polski w najbliższym czasie się pogorszy? Jak planuje zatrzymać znów szybko rosnący dług publiczny? Z jakich środków sfinansuje projekty inwestycyjne, które zgodnie z zapowiedziami rządu mają ruszyć w przyszłym roku?
Na te pytania szukamy dziś odpowiedzi wraz z naszymi rozmówcami.
Zapraszamy do lektury wywiadów!
Redakcja „Kultury Liberalnej”