Polacy mają łatwo – po prostu Trump. Te same litery, wymowa zasłyszana z telewizji i radia, żadnych dylematów, jak zapisać i wymówić nazwisko 45. prezydenta USA. A biedni Chińczycy mają pod górkę. Nie dość, że ze znakami, to jeszcze w kilku wersjach.

Tak się niefortunnie złożyło, że nazwisko „Trump” posiada dwa zapisy w znakach – „Telangpu” (特朗普) i „Chuanpu” (川普). Oba są powszechnie używane, choć pierwszy zdecydowanie dominuje w oficjalnych mediach kontynentu, a drugi, bardziej potoczny, częściej pojawia się w mediach tajwańskich, singapurskich, hongkońskich i chińskiej sieci. Dopóki Trump był zwyczajnym, powiedzmy, biznesmenem i osobowością telewizyjną, Chińczycy nie zastanawiali się specjalnie nad tym, która wersja jest poprawna i oficjalna. Teraz, gdy Trump mieszka w Białym Domu i dzięki swojej energicznej działalności trafia prawie co dzień do przekazów prasowych, dualizm jego nazwiska wywołuje sporo dyskusji związanych ze specyfiką zapisywania obcych nazwisk za pomocą chińskich znaków.

Po co właściwie tłumaczyć nazwiska? W językach posługujących się literami łacińskimi nie ma takiej potrzeby, zazwyczaj wiadomo, jak przeczytać obce nazwy, choć zdarzają się trudne przypadki – na mojej liście rankingowej na samym szczycie figuruje „Coetzee”, którego prawidłowej wymowy nie sposób odgadnąć. Jednak specyfika pisma chińskiego wymusza „tłumaczenie” nazwisk i wszelkich nazw własnych. Dla Chińczyków odczytanie liter nie jest ani proste, ani instynktowne, a wymowa angielska pozostaje bardzo trudna. Zapisanie znakami sprawia, że nazwy stają się miłe dla oka i ucha, schińszczone i łatwiejsze do zapamiętania. Co prawda powoduje to zniekształcenia, czasem wręcz na poziomie uniemożliwiającym rozpoznanie oryginału, ale w końcu chodzi o wygodę miejscowego użytkownika, a nie satysfakcję językoznawcy.

Zapisując nazwiska znakami, Chińczycy otrzymują dodatkowy bonus – wybór znaczenia. Dzięki powszechnej homofonii mają cały wachlarz tak samo brzmiących znaków o najróżniejszych znaczeniach. Obecnie to, który znak zostanie użyty w zapisie konkretnej nazwy, często zależy od pewnej książki pt. „Wielki słownik tłumaczeń nazwisk ludzi świata” (世界人名翻译大辞典). Ale nawet mimo jego pokaźnych rozmiarów (3764 strony!) nie wszystkie nazwiska się w nim znajdują. Dlatego w Agencji Xinhua – największej agencji prasowej ChRL – istnieje specjalna jednostka zajmująca się nadawaniem oficjalnych cudzoziemskich imion i nazwisk pojawiających się w chińskich mediach. Dysponują pulą ok. 500 znaków, często spotykanych i mających neutralne znaczenie. Pracownicy tej komórki mają teraz pełne ręce roboty – do ochrzczenia mają cały nowy personel Białego Domu. Np. Rex Tillerson, sekretarz stanu, dla Chińczyków to Dilesen (蒂勒森), ze znakami „łodyga”, „wędzidło”, „mroczny”. Pomijając sens zestawiania akurat tych znaków w całość, na pewno łatwiej wpadną w pamięć chińskiemu odbiorcy niż wersja zapisana literami. Co do Trumpa – stosowany przez chińskie media i w Baike, chińskim odpowiedniku Wikipedii, zapis „Telangpu” używa znaków, które pewnie by wybrał sam Trump: „niezwykły”, „jasny”, „popularny”. Druga wersja, używana powszechnie w rozmowach i w sieci „Chuanpu”, jest zdecydowanie mniej dostojna. „Chuan” oznacza rzekę, jest również skrótem oznaczającym prowincję Syczuan, „pu” – zwykły, powszechny. A samo to złożenie już istnieje w języku chińskim i oznacza odmianę języka mandaryńskiego używaną w Syczuanie. Oczywiście dzięki inwencji chińskich internautów istnieją już alternatywne i żartobliwe formy zapisu nazwiska Trumpa, ale zachowujące mniej więcej oryginalne brzmienie. Najpopularniejsze obecnie to „Chuangpu” (床鋪) – „łóżko”, „Chuangpo” (闯破) – „wedrzeć się i wszystko zniszczyć”, a także „Chuangpo” (床破) – „zniszczyć łóżko”.

W przypadku chińskich wersji nazwisk znanych ludzi panuje spory bałagan. Np. to samo nazwisko może funkcjonować w różnych zapisach w odniesieniu do różnych osób. „Monroe” może być zapisywane jako „Menglu” (梦露), ale tylko w odniesieniu do Marilyn Monroe, i znaczy „senna rosa, rosa z marzeń” – trafne i piękne tłumaczenie! Ale gdy już mówimy o prezydencie Jamesie Monroe i doktrynie Monroe’a, to musimy użyć „Menluo” (门罗), które brzmi zdecydowanie bardziej męsko i oznacza bramę i sieć do łapania ptaków. Żeby nie było za łatwo, tymi samymi znakami zapisywane jest nazwisko kanadyjskiej pisarki Alice Munro. Witamy w świecie chińskiej niekonsekwencji! Nazwiska prezydentów amerykańskich tradycyjnie mają swoją specyfikę. Np. Reagana zapisywano na kontynencie „Ligen” (里根) – „wewnętrzny korzeń”. Pierwszy znak jest nietypowy dla nazwisk, o wiele fortunniejszy byłby zapis za pomocą tak samo brzmiących, choć o innej grafii – 李根, co znaczy „korzeń śliwy”. Nie zdecydowano się jednak na to, ponieważ jest to bardzo popularne imię i nazwisko w Chinach i mogłoby dochodzić do pomyłek. Można również dać sobie spokój z całą tą wymową i po prostu przetłumaczyć znaczenie. Brawurowym przykładem jest miano pewnego pana, znanego w Chinach jako Koci król (猫王). Prawda, że łatwo zapamiętać? Istnieje co prawda oficjalna transkrypcja nazwiska Elvisa Presleya (埃爾維斯·皮禮士利), ale ze względu na wygodę osiem znaków zawsze przegra z dwoma.

A wracając do Trumpa – to jego osobowość i medialny wizerunek sprawiają, że powstają żarty związane z jego nazwiskiem. W tej kwestii wypowiedzieli się nawet daoistyczni mnisi, zdaniem których wersja „Chuanpu” jest znacznie lepsza, bo ma w sobie znak wody, a woda, żywioł płynący i łagodny, może zbalansować i uspokoić gwałtowny charakter właściciela.

*/ Fot. Gage Skidmore, Wikimedia Commons.

**/ Tekst edytowany: drobne poprawki ortograficzne.