okladka1

okladka2

Najpopularniejsze baśnie stanowią część naszej kulturowej tożsamości. Jawią się jako coś naturalnego; coś, z czym niemal się urodziliśmy. Znamy je wszyscy w tym czy innym wydaniu i podejrzewam, że niełatwo byłoby w szeroko pojętym świecie Zachodu znaleźć kogoś, kto przynajmniej nie kojarzy owych opowieści na najbardziej podstawowym poziomie. Pewnie trudno byłoby też wskazać, którą wersję danej historii poznaliśmy najwcześniej – czy były to filmy animowane, warianty Charles’a Perraulta lub braci Grimm, czy też któraś z bardziej współczesnych, często anonimowych broszurek.

Wydaje się nam, że „dobrze wiemy”, jak mniej więcej potoczyły się losy postaci pojawiających się w tych narracjach, np. wilk zjadł Kapturka i babcię, a książę obudził Śpiącą Królewnę pocałunkiem. Z tym odbiorczym nastawieniem grają postmodernistyczne utwory bazujące na baśniach, proponujące grę z przyzwyczajeniami i oczekiwaniami lekturowymi [1]. Odnajdziemy ich co nie miara we współczesnym (pop)kulturowym krajobrazie, nie tylko w literaturze, lecz także w kinie, telewizji, grach wideo, komiksach [2]. Wydawać by się mogło, że powroty do tych baśniowych wariantów, które uznaje się za klasyczne, nie mają dziś racji bytu. Tymczasem jest odwrotnie, od kilku lat pojawiają się kolejne „odświeżone” edycje znanych już tekstów, w nowych przekładach czy oprawie graficznej, często w wydaniach wręcz bibliofilskich (Grimmowskie „Baśnie dla dzieci i dla domu” w przekładzie Elizy Pieciul-Karmińskiej, Perraultowski „Kopciuszek” w przekładzie Zofii Beszczyńskiej).

ilustracja_1

Na przecięciu tych dwóch strategii sytuują się „Czerwony Kapturek” i „Śpiąca Królewna” Gabrieli Mistral, związanej z modernizmem chilijskiej poetki i dyplomatki, uhonorowanej w 1945 r. literacką Nagrodą Nobla. Pojawiły się na naszym rynku dzięki wydawnictwu Nasza Księgarnia, przełożyła je Krystyna Rodowska. Nie są to teksty ani tak „tradycyjne”, jak wersje Grimmów czy Perraulta, ani w takim stopniu przerabiające znane historie, jak baśnie postmodernistyczne. Autorka napisała swoje poetyckie opowieści już w latach 20. XX w., ale otrzymujemy je w wydaniach współczesnych, ozdobione grafikami Palomy Valdivii („Kopciuszek”) i Carmen Cardemil („Śpiąca Królewna”). Dodajmy, że owe edycje nagrodzono szeregiem nagród, w tym prestiżowym wyróżnieniem Bologna Ragazzi Award. Co zaś możemy znaleźć w wierszowanych (oryginalnie aleksandryn i ośmiozgłoskowiec) baśniach Chilijki?

W „Czerwonym Kapturku” uwagę zwraca podążanie ścieżką Perraulta, a nie Grimmów. Jak u francuskiego twórcy, tak u Mistral dostrzegalny jest zmysłowy, wręcz erotyczny charakter relacji między tytułową bohaterką i wilkiem: „Miły dotyk jej ciała rozszerza mu ślepia, / przerażenie Kapturka mocno go podnieca”. Skupienie na cielesności co i raz ujawnia się zresztą w opowieści noblistki, obdarza ona swoją bohaterkę „złotymi lokami”, a wilkowi daje „straszne uszy”, „diabelskie oczy” i „zębiska” (oczywiście po to, by mógł lepiej słyszeć, widzieć i prędzej chrupać). Co więcej, Kapturek niesie babci nie tylko ciasto, lecz także mięso, które – podobnie jak wkrótce ciała obu ludzkich postaci – „rozpływa się w ustach”.

ilustracja_2

Szczegółowe, także jeśli chodzi o aspekty cielesne, są również opisy pożerania przez wilka staruszki i dziewczynki. Tę pierwszą zwierzę zjada „z kosteczkami, ze wszystkim”. Omawiając zjedzenie Kapturka przez monstrum, autorka idzie jeszcze dalej i ociera się wręcz o makabrę, złagodzoną jednak zdrobnieniami: „I bestia atakuje, ostra sierść kaleczy/ drobne ciało tak miękkie jak runo owieczki. / Miażdżą mięśnie, kosteczki te szczęki mordercze / i serce wysysają niczym miąższ wisienki”. I tu – podobnie jak u Perraulta, a wbrew wersji Grimmowskiej i licznym przeróbkom, w których przybywa wybawca – następuje koniec opowieści. Kapturek znika w paszczy wilka, a ratunek nie przychodzi. Odważne podejście Mistral do tematu może szokować niektórych odbiorców (czy raczej: rodziców i opiekunów), ale paradoksalnie zbliża jej baśń do „natury” tego rodzaju opowieści. W przeszłości były one przecież przepełnione okrucieństwem i grozą, które „wyrzucił” z nich dopiero wiek XIX i, w jeszcze większej mierze, XX.

Ciekawe jest w tym kontekście zestawienie historii Mistral z ilustracjami Palomy Valdivii. Te grafiki, ograniczone do kilku barw, na pierwszy rzut oka kontrastują z narracją. Wydają się bowiem – zgodnie z potocznym znaczeniem słowa – niezwykle „dziecięce”; oparto je m.in. na symetrii i kształtach geometrycznych, ale także na groteskowej deformacji. Kapturek ma np. niezwykle dużą głowę, a twarz dziewczynki i twarz wilka w gruncie rzeczy niewiele się od siebie różnią.

ilustracja_3

Coś niezwykle ciekawego dzieje się z ciałem baśniowego prześladowcy – jest ono nienaturalnie długie (coraz dłuższe i dłuższe!), przypomina wręcz ciało węża, przemykającego między drzewami, by z zaskoczenia napaść na swoją ofiarę, opleść ją i pozbawić tchu. Szczególnie ciekawa, a przy tym – w połączeniu z tekstem – trochę niepokojąca, jest ilustracja towarzysząca scenie, w której wilk pożera Kapturka. Widzimy na niej oblizujące się stworzenie, które utworzyło ze swego ciała okrąg. Wewnątrz znajduje się to, co pozostało z bohaterki: kapturek wraz z tuniką, buty i koszyk. Wilk ma przymknięte oczy, wyraźnie rozkoszuje się chwilą triumfu.

„Śpiąca Królewna”, choć „łagodniejsza”, jest równie interesująca. Uderza zwłaszcza wyobraźnia autorki. Oto wróżki, które przybywają na chrzciny tytułowej bohaterki, dają jej „cuda” i „dziwy” – nie tylko urodę i szczęście, lecz także „zdolność przemiany w ptaka” oraz umiejętność „wchodzenia w różne światy / niczym pszczoła, gdy znika w plastrze”. To pierwsze wyliczenie otwiera cały worek barokowo wręcz stłoczonych szczegółów. Dotyczą one zarówno bogactwa królewskiego dworu, jak i kolei losu nowonarodzonego dziewczęcia, przepowiadanych przez antagonistkę, mroczną wróżkę, „brzydką jak noc czarna” z „pyskiem szakala”. Odwołanie do baroku jest tu nieprzypadkowe, Mistral bowiem, wychodząc od „klasycznego” szkieletu tej baśni (zaśnięcia przyszłej władczyni), rozwija swoją opowieść niemal w konwencji życia jako snu, tak przecież popularnej we wspomnianej epoce. Opisy zasypiania kolejnych ludzi, całej przyrody i zamku jako przestrzeni są rozbudowane, a w pewnym momencie – bardzo ciekawy zabieg! – sama narratorka tej baśni zapada w sen.

ilustracja_4

Mimo że wybawiciel – książę – na pierwszy rzut oka nie śni, to partie utworu mówiące o jego przybyciu na ratunek zastygłemu w czasie królestwu są niezwykle oniryczne. Czytamy, że mężczyzna „Postępuje w ciszy głębokiej, / dotyka łoża, lecz wciąż ciemno, / wtem zdumiony dostrzega postać / leżącej dziewczyny widmowej. / Twarz jej biała jak szron na oknie, / dziewczyna śpi bardzo głęboko, / śpi jej dusza, ciało uśpione”. Tym samym Mistral zamazuje granice między rzeczywistością a snem. Warto wspomnieć, że autorka stosuje jeszcze jeden, dość nowatorski zabieg – włącza w obręb narracji o Śpiącej Królewnie odwołanie do innej baśni. Las, który otacza zamczysko, budzi bowiem strach w… Czerwonym Kapturku!

ilustracja_5

Baśni towarzyszą ilustracje Carmen Cardemil. Inaczej niż w przypadku grafik Valdivii, odnajdziemy tu całą feerię barw (czasami złamanych), składających się na plamy, otoczone nierzadko rozmazanym konturem; artystka zastosowała także w niektórych miejscach technikę kolażu. Intrygujące jest zwłaszcza chaotyczne kłębowisko wrzecion, większe od króla i jego żony, które wręcz przytłacza swoim ogromem i jest zapowiedzią późniejszego losu mieszkańców zamku. W innych miejscach dostrzeżemy choćby kwiecistą, rozkloszowaną suknię tytułowej bohaterki czy stłoczone wokół niej ludzkie sylwetki. Wszyscy, oczywiście, są pod działaniem klątwy snu. Należy ponadto zauważyć, że obrazy są mgliste, odrealnione, dzięki czemu doskonale współgrają z narracją słowną.

Opowieści Gabrieli Mistral to przejaw wyjątkowego podejścia tej autorki do opowiadania baśni. Są bardzo poetyckie, nastrojowe, czasami urokliwe, a czasami – niepokojące. Choć pisarka wyraźnie nawiązuje do znanych już wariantów tych historii, za każdym razem tworzy w istocie nową całość. Słowom towarzyszą równie ciekawe ilustracje, które nieprzypadkowo, jak już wspomniałem, wielokrotnie nagradzano. Wszystko składa się na znakomite wydawnictwo. Nie ma chyba wielkiej przesady w pojawiającym się w notkach okładkowych określeniu „edytorskie perełki”. Dodajmy, że na ostatnich stronach obu książek można znaleźć komentarze krytyczne, których autorem jest Manuel Peña Muñoz – chilijski znawca literatury dziecięcej – a także biogramy autorki oraz tłumaczki. Te dodatki – zwłaszcza komentarz – są skierowane przede wszystkim do dorosłych; prowadzą ku nowym tropom interpretacyjnym, ale służą również uwrażliwieniu osób dojrzałych, które przekażą baśnie Mistral dzieciom, na niektóre aspekty tych opowieści. Koniec końców, podarowano nam wyjątkowe dzieła w wydaniach, które śmiało mogą trafić i do młodszych, i do starszych czytelników. Baśnie Mistral to bowiem historie, które dalekie są od zbytniej infantylizacji, dzięki czemu grono ich odbiorców nie zostaje ograniczone wyłącznie do najmłodszych. Autorka napisała także swoje wersje „Kopciuszka” i „Królewny Śnieżki u krasnoludków”. Ukażą się one nakładem Naszej Księgarni w kwietniu tego roku.

 

Przypisy:

[1] Więcej na ten temat pisze Weronika Kostecka – „Baśń postmodernistyczna: przeobrażenia gatunku. Intertekstualne gry z tradycją literacką”, Wydawnictwo SBP, Warszawa 2014.

[2] Liczne przykłady znaleźć można we wspomnianej książce Weroniki Kosteckiej, a także w rozprawie Kamili Kowalczyk „Baśń w zwierciadle popkultury. Renarracje baśni ze zbioru «Kinder- und Hausmärchen» Wilhelma i Jakuba Grimmów w przestrzeni kultury popularnej”, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Wrocław 2016.

 

Książki:

Gabriela Mistral, „Czerwony Kapturek”, il. Paloma Valdivia; „Śpiąca Królewna”, il. Carmen Cardemil, tłum. Krystyna Rodowska, wyd. Nasza Księgarnia 2017

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.