To, że ich obecność bywa kwestionowana przez wielu autorów, wynika z niejasności, czym są klasy społeczne i co są w stanie wyjaśnić. Przypominam, że struktura klasowa jest hierarchicznym układem pozycji, który kształtuje się na bazie stosunków szeroko rozumianej własności – posiadania środków produkcji, firmy i innych „kapitałów”, takich jak poziom wykształcenia, z których uzyskuje się różne korzyści. Obejmuje to różne kategorie właścicieli, pracodawców, kierowników i pracowników najemnych.
Z badań wynika, że przynależność klasowa oddziałuje na wysokość standardu materialnego, dochodów, stan zdrowia, różnicuje wybory konsumpcyjne, styl życia i systemy wartości. Podziały klasowe odtwarzają się na podstawie dziedziczenia pozycji rodziców. Przykładowo więc w Polsce dzieci robotników i rolników mają cztery razy mniej szans przechodzenia na wyższe uczelnie w porównaniu z synami i córkami inteligencji (wyższych klas średnich).
Klasy słabsze i silniejsze
Kwestionowanie obecności podziałów klasowych opiera się na kilku argumentach. Najbardziej aktualny związany jest z przekonaniem o dominującej roli konfliktów religijnych i narodowościowych. W rzeczy samej, są one bardziej widoczne od nierówności klasowych, ale ich nie eliminują. Ważne jest to, że podziały klasowe są stopniowalnym zjawiskiem, co oznacza, że mogą się one wyodrębniać silniej lub słabiej. Klasy w „słabej” postaci są tylko zbiorowościami jednostek, podczas gdy klasy w „silniejszej” postaci są tego faktu świadome.
Kształtowanie się ostrzejszych podziałów klasowych jest procesem, którego elementami są: postrzeganie swej odrębności, identyfikacja innych klas, wyłonienie się organizacji klasowych i gotowość do realizacji interesów przez zbiorowe działania, takie jak demonstracje, strajki, negocjowanie z przedsiębiorcami i rządem.
Im bardziej klasy stają się widocznymi podmiotami sceny publicznej, tym silniej powinny oddziaływać na funkcjonowanie systemu politycznego, gospodarki i zachowania jednostek. Faktem jest, że występuje to rzadko, ale występuje, czego przykładem mogą być demonstracje i strajki górników, nauczycieli, pielęgniarek i innych grup zawodowych. Podziały klasowe dochodzą do głosu punktowo (demonstruje nie cała „klasa robotnicza”, tylko np. górnicy) i okazjonalnie – ale było tak zawsze. Istnieją one raczej jako „agregaty”, których gołym okiem nie widać niż jako świadome podmioty.
Prekariat i globalizacja
Drugim argumentem ma być zastępowanie podziałów klasowych przez elastyczne formy zatrudnienia. Tradycyjne, pełnoetatowe zawody, wbudowane w cykl życia, zastępowane są przez zajęcia tymczasowe, ruchomy czas pracy, wynajmowanie pracowników, zatrudnianie ich na części etatu, wynagradzanie na akord i tzw. umowy śmieciowe. Prawdą jest, że zjawiska te słabiej przypisują ludzi do klasy społecznej i przeciwdziałają tożsamości grupowej, jednak nie eliminują tradycyjnych nierówności związanych z ryzykiem bezrobocia i dostępem do świadczeń socjalnych. Na stare wymiary nakładają się nowe. Robotnicy narażeni są na większe bezrobocie niż specjaliści i nie obejmują ich programy szkoleniowe organizowane w celu dostosowania kwalifikacji do wymagań rynkowych.
Jak wykazuje na łamach „Kultury Liberalnej” Jan Tokarski, odpowiednikiem tradycyjnych podziałów klasowych stały się obecnie podziały wynikające z globalizacji – „szeroko rozumiana siła robocza w krajach rozwiniętych staje się zbędna, a na globalnym przepływie kapitału zyskują ci, którzy zarządzają ogólnoświatowym festiwalem konsumpcji”. Nie można dyskutować z faktami, lecz można z interpretacją. Tokarski ma rację, ale globalizacja nie niweluje podziałów klasowych. Raczej je internacjonalizuje.
Kształtowanie się ostrzejszych podziałów klasowych jest procesem, którego elementami są: postrzeganie swej odrębności, identyfikacja innych klas, wyłonienie się organizacji klasowych i gotowość do realizacji interesów przez zbiorowe działania. | Henryk Domański
Na formowanie się „międzynarodowej klasy kapitalistów” zaczęto wskazywać już w latach 70. XX w. Czynnikami, które tkwią u jej podłoża są: umiejscowienie w korporacjach międzynarodowych, wspólnota interesów oraz ideologia neoliberalizmu gospodarczego i konsumeryzmu. Do klasy transnarodowych kapitalistów zaliczane są m.in.: kadry zarządzające firmami, politycy i biurokraci reprezentujący ich interesy w instytucjach międzynarodowych i różnych ciałach doradczych, specjaliści w zakresie biznesu, ekspertyz naukowych i usług prawnych oraz „frakcja konsumerystów”, czyli m.in. ludzie mediów, którzy zajmują się kreowaniem pozytywnego wizerunwyku korporacji i urabianiem opinii publicznej. Globalizacja jest czynnikiem zwiększającym znaczenie tej klasy, ale po pierwsze, jest ona nieduża, a po drugie, internacjonalizacja nie obejmuje klasy średniej i niższej.
Kto kogo popiera?
Najczęściej eksponowanym argumentem jest wskazywanie na malejący wpływ podziałów klasowych na preferencje wyborcze. Faktem jest, że robotnicy rzadziej głosują na partie lewicowe, a przedstawiciele klas średnich na partie konserwatywne. Nie wynika to jednak z zanikania klas, tylko odrywania się od nich systemu politycznego. Chodzi o pojawianie się nowych partii, poszerzających tradycyjne spektrum lewica–prawica, oraz upodobnianie się programów partyjnych. Wymagania polityki fiskalnej i ograniczane deficytu budżetowego nie pozostawiają dużego wyboru na poziomie sporów między partiami, utrudniając zadanie wyborcom. Natomiast nic nie wskazuje na to, by dokonywało się zanikanie wpływu klasy społecznej na preferencje wyborcze.
Analizy, które prowadziłem na danych Europejskiego Sondażu Społecznego w latach 2002–2014 wskazują, że wprawdzie przynależność klasowa jest stosunkowo słabym wyznacznikiem tych postaw, jednak jeszcze słabiej rysuje się wpływ wyznania religijnego, wieku, płci i napływu imigrantów. Prawidłowością dla 32 krajów jest to, że kierownicy wyższego szczebla, specjaliści i właściciele, a więc klasy średnie, głosowali najczęściej na partie konserwatywne, chadeckie, liberalne i ekologiczne – widać, że liberalizm obyczajowy łączy się tu z nastawieniem na ochronę interesów ekonomicznych. Rolnicy w dalszym ciągu głosują na partie rolnicze i tylko robotnicy wykwalifikowani i niekwalifikowani wyróżniają się brakiem określonych preferencji wyborczych. Klasa robotnicza zasila zarówno elektorat partii lewicowych (socjaldemokraci, komuniści), jak i prawicowych i nacjonalistycznych. W sumie, robotnicy są połączeniem orientacji autorytarnych i tradycjonalizmu z ochroną interesów ekonomiczno-socjalnych, co nie odbiega od wiedzy o poglądach tej klasy.
W Polsce od początku lat 90. dwiema „klasami”, których reprezentanci wyrażali określone poparcie wyborcze, byli kierownicy wyższego szczebla i specjaliści oraz rolnicy. Preferencje partyjne tych pierwszych koncentrowały się na Unii Demokratycznej, Unii Wolności, a od 2005 r. na Platformie Obywatelskiej, natomiast rolnicy byli nadreprezentowani w elektoracie PSL. Robotnicy utrzymywali się w stanie klasowego rozmycia, co potwierdzałoby tezę, że nierówności klasowe kształtują się w postaci punktowej.
Uzupełnię to dwoma komentarzami. Po pierwsze, zależności te podlegały pewnym modyfikacjom i np. kształtująca się nowa inteligencja dzieliła się w latach 90. na zwolenników UD/UW i SLD, co dobrze odzwierciedla charakterystyczne dla tego środowiska dysonanse między liberalizmem ekonomicznym a światopoglądowym. Po drugie, modyfikacje te ewoluują. W interesującym kierunku dokonało się to po wyborach parlamentarnych z 2015 r., które zakończyły się zwycięstwem PiS-u, przegraną PO i wyłonieniem nowej siły politycznej w postaci Nowoczesnej.pl, która stała się wyrazicielem interesów elektoratu o orientacjach liberalno-centrowych.
Jeżeli jakieś zachowania odróżniają inteligencję, robotników i chłopów, to najbardziej są one widoczne w stylu życia: zwyczajach jedzenia, praktykowania higieny osobistej, wzorach spędzania czasu wolnego, chodzenia do teatru, czytania książek i oglądania programów telewizyjnych. | Henryk Domański
Z punktu widzenia podziałów klasowych istotne jest to, że – jak wynika z systematycznych badań CBOS-u – kategoria kierowników wyższego szczebla i specjalistów przesunęła poparcie wyborcze na rzecz Nowoczesnej, odchodząc od elektoratu PO. Zjawisko to wystąpiło już w listopadzie 2015 r. i utrzymywało się w późniejszym okresie. Nowoczesna stała się partią nowej klasy średniej, tak jak była nią przedtem PO, chociaż sądząc z obecnego załamania się popularności Nowoczesnej, mogło to być okresowe wahnięcie. Równocześnie zwycięski PiS stał się rzecznikiem interesów klas niższych. Dzięki deklarowanemu głosowaniu na PiS, robotników przestał cechować dotychczasowy eklektyzm wyborczy.
Nie klasa, styl życia
Jeżeli jakieś zachowania odróżniają inteligencję, robotników i chłopów, to najbardziej są one widoczne w stylu życia: zwyczajach jedzenia, praktykowania higieny osobistej, wzorach spędzania czasu wolnego, chodzenia do teatru, czytania książek i oglądania programów telewizyjnych. Alternatywną interpretację sformułowano w latach 70. ubiegłego stulecia na gruncie formacji intelektualnej nazywanej „postmodernizmem” – w tym jego aspekcie, który głosi, że sfera ścierania się ekonomicznych interesów robotników i ludzi biznesu ustępuje podziałom określonym przez gust, smak i uczestniczenie w kulturze. Struktura społeczna staje się zbiorowością indywiduów dążących do samoekspresji lub też wahających się, jakiego dokonać wyboru, a kultura uzyskuje autonomię, rządzi się własnymi prawami i wokół nich ogniskuje się tożsamość jednostek. Zygmunt Bauman ujął to w postaci stwierdzenia, że konsumpcja stała się polem „celebracji” dla wolności jednostek.
Z niektórymi z tych stwierdzeń można się zgodzić, jednak gdy od niezobowiązującej refleksji intelektualistów przechodzimy do wyników badań, to wybieram te drugie. „Celebracja” nie zmienia faktu, że robotnicy znacznie rzadziej od nowych klas średnich chodzą do teatru, czytają książki, jedzą w restauracjach. Zróżnicowanie to kształtuje się w postaci hierarchii skorelowanej z przynależnością klasową, która jest w wymiarze kultury stabilna.
* Śródtytuły pochodzą od redakcji.
** Ikona wpisu; Örlygur Hnefill [CC BY-SA 3.0]; Źródło: Flickr