Być może najbardziej spektakularnym przykładem jest Bronisław Komorowski. Jego przeciwnicy zrobili wiele, by w trakcie całej prezydentury budować wokół niego wizerunek pociesznego nieudacznika. Jeszcze w 2013 r. udział Komorowskiego w majowej akcji radiowej Trójki („Orzeł może”) sarkastycznie komentował Samuel Pereira [1]. W kampanii wyborczej dość niewinne sytuacje, jak np. wpadka z krzesłem w japońskim parlamencie, prawicowi publicyści wyolbrzymiali wręcz do kategorii zbrodni dyplomatycznej [2]. Ugruntowywano stereotyp Komorowskiego jako wąsatego gajowego, który ma budzić raczej zażenowanie niż szacunek. Nie pomagał tu zresztą on sam, kreując się na kogoś w rodzaju współczesnego rubasznego sarmaty. Skutecznie wytworzono wokół niego atmosferę obciachu. Prawdopodobnie to właśnie śmieszność, obok rozgoryczenia rządami Platformy, była czynnikiem przesądzającym o jego klęsce.
W obecnej kadencji to samo spotka Ryszarda Petru. Lider Nowoczesnej długo starał się kreować swój wizerunek jako pewnego siebie profesjonalisty, stojącego na czele ekipy fachowców. Ta technokratyczna maniera rodziła jednak dysonans wobec rzeczywistych dokonań partii i lidera. Przed brzemienną w skutkach wycieczką do Portugalii doszło przecież do kompromitującej utraty finansowania z budżetu przez „partię bankierów” oraz szeregu pomniejszych wpadek samego przewodniczącego („David Kamerun”, 225-lecie Konstytucji z 1997 roku itd.). Każda z nich była skrupulatnie obśmiewana przez pisowskie portale. Obliczono nawet, że Petru zalicza wpadki średnio raz na trzy tygodnie i niecierpliwie wyglądano kolejnych [3]. Znów – sytuację pogarszał on sam, podejmując kompletnie niezrozumiałe działania: jednocześnie pozował na lidera opozycji, wygłaszał orędzia do narodu, by potem wejść w dziwną grę negocjacji z Kaczyńskim. Kolejne śmiesznostki nawarstwiały się wokół przewodniczącego Nowoczesnej od wielu miesięcy i teraz wydają się go coraz bardziej pogrążać.
Bez wątpienia jednak największą ofiarą śmiechu może stać się PiS. Oczywiście z ugrupowania Kaczyńskiego nabijano się od zawsze, nigdy jednak w takiej skali. Choćby memy z Andrzejem Dudą – z początku nie miały szczególnie negatywnego wydźwięku, były często wręcz przejawem sympatii dla młodego „prezydenta-urwisa” [4]. Sugerowano, że obeznany w mediach społecznościowych Duda dowcipy na swój temat sam przegląda i lubi. Z czasem jednak jego kolejne wpadki internauci zaczęli punktować coraz mocniej, a punktem kulminacyjnym był festiwal żenady na listopadowej gali „Super Expressu”. Na to nałożyły się inne wybryki obozu władzy. Poczynania PiS-u w ostatnich miesiącach to już lawina satyry: San Escobar, Warszawa od morza do morza, wypadki rządowych limuzyn, saga z Misiewiczem… Żarty generuje nawet Smoleńsk, który do tej pory w przestrzeni publicznej stanowił tabu. Choć do tego tematu nadal podchodzi się z rezerwą [5], zapewne kolejne absurdy specjalistów Macierewicza przyczynią się do jej przełamania.
Problem PiS-u jest dwojaki. Partia z dziejową misją budowy nowej Polski jest z natury szczególnie narażona na jakąkolwiek śmieszność. Patos nie znosi dowcipu. Niestety obóz władzy co chwila ośmiesza sam siebie. Jego przedstawiciele wykazują wręcz wyjątkowy talent do kompromitacji, niestrudzenie wyręczając w tym satyryków. Biorąc to pod uwagę, sukces „Ucha prezesa” jest oczywistością [6]; powinno raczej dziwić, że podobnych produkcji nie ma więcej.
Warto jednak zauważyć, że istnieją politycy, do których śmiech się nie przykleja. Pierwszym z nich jest Paweł Kukiz. Choć ugrupowanie z kuriozalnymi parlamentarzystami i ekscentrycznym liderem ze wszech miar zasługuje na obśmianie, ich wpadki nie robią na nikim wrażenia. To dlatego, że w rock-and-rollowy wizerunek ruchu Kukiza brak powagi jest wpisany. Nikt nie zdobędzie się na szyderstwo z braku znajomości ustroju państwa czy ignorancji względem historii najnowszej Polski, bo też nikt się tego po kukizowcach nie spodziewa. Drugim politykiem szczególnie odpornym na szyderstwo jest Donald Tusk. Jego oponenci wiele razy bezskutecznie próbowali obrócić go w obiekt kpin. Przykładem może być powracająca wiele razy „ciamciarowatość”, którą wymyślił jeszcze w czasach LRP Roman Giertych. Przez długi okres rządów PO, rozmaitych wpadek Tuska nie brakowało, jednak nigdy nie udało się stworzyć z nich spójnego satyrycznego przekazu. Tusk potrafi zachować do siebie pewien ironiczny dystans i ta zdolność jest tutaj kluczowa.
Jedyną skuteczną obroną przed szyderstwem jest dla polityka umiejętność szydzenia z samego siebie, oczywiście w granicach rozsądku. Ostrze satyry można stępić, przyznając parodystom trochę racji. Jeszcze niedawno wydawał się to rozumieć nawet Jarosław Kaczyński, zdobywając się na dowcipne komentarze odnośnie pierwszych odcinków serialu o samym sobie [7]. Ogólna atmosfera sporu politycznego w Polsce się jednak zagęszcza. W przekazach dnia przeważa śmiertelna powaga, obustronna troska o Polskę, marsowe miny i nudne konferencje prasowe. Tym łatwiejszym celem stają się politycy. Wprawdzie śmiechem nikt nie zapewni sobie wygranej, lecz może znacząco w niej pomóc. Dowcipem nie da się pokonać tylko tego polityka, który sam już jest dowcipny.
*/ Ikona wpisu: Fot. Vera Kratochvil; Źródło: PublicDomainPictures.net
Przypisy:
[1] http://niezalezna.pl/40939-komorowski-swietuje-marsz-rozowej-flagi-orzel-bez-korony-nasza-relacja [ten i wszystkie poniższe linki – dostęp: 13.04.2017]
[2] http://wpolityce.pl/polityka/236309-suma-wszystkich-wpadek-prezydenta-komorowskiego
[3] http://wpolityce.pl/polityka/322151-20-upadkow-ryszarda-petru-latwo-policzyc-ze-przytrafiaja-mu-sie-one-srednio-co-trzy-tygodnie
[4] http://www.medioznawca.com/16-aktualnosci/238-jak-bedzie-w-akapie-z-prezydentem-andrzejem-duda
[5] http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/antyradio-parowki-na-10-kwietnia-wpis-o-katastrofie-smolenskiej
[6] http://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103454,21588007,ucho-prezesa-utopilo-pis-moim-zdaniem-bezpowrotnie.html
[7] http://www.tvp.info/28649278/prezes-pis-o-internetowym-serialu-ucho-prezesa-smieszyly-mnie-sceny-z-kotem