Pisanie dla dzieci o chorobach wydawać się może chorym pomysłem. A jednak tak nietypowy temat bez reszty pochłonął całą moją rodzinę. Świetnie zilustrowane i okraszone anegdotami opisy popularnych schorzeń fundują nie tylko solidną dawkę praktycznej wiedzy – czytając, zdrowo się też ubawiłyśmy!
Niespodziewanie drastyczna tematyka książki działa pocieszająco, zwłaszcza gdy człowiek z najgorszymi myślami zostaje sprowadzony do parteru przez sezonowe przesilenie. Jak dobrze, że męczący katar, kaszel i ból głowy to nie malaria czy ebola, ba!, najczęściej to nawet nie grypa, choć miewamy tendencję do określania pospolitego przeziębienia tym złowrogim mianem.
Z książki Gosi Kulik i Tomka Żarneckiego czerpiemy nie tylko ważną wiedzę o przyczynach i objawach chorób – dowiadujemy się też, jak im zapobiegać. Wyimki z historii przybliżają realia minionych epok, przedstawiają słynne ofiary poszczególnych schorzeń, wynalazców szczepionek i antybiotyków, zabobony i zadziwiające obyczaje innych kultur. Całość okraszona znakomitymi ilustracjami nie przeraża, nie straszy możliwym armagedonem, ale raczej edukuje, ostrzega, a zarazem uspokaja. Dzisiejszy stan wiedzy medycznej i higieny chroni większość z nas przed atakiem złowrogich plag. Można by zapytać, dlaczego więc w niektórych zakątkach świata wciąż wybuchają epidemie i rodzą się zmutowane patogeny. Ano dlatego, że nie każdy człowiek jest tak uprzywilejowany jak my! Tymczasem tak często nie doceniamy komfortu, jaki oferuje nam status społeczny, stopień rozwoju naszego regionu, edukacja! „Aby być wielkim szczęściarzem, nie trzeba wygrać na loterii. Okazuje się, że jeśli masz w domu łazienkę i dostęp do bieżącej wody, to możesz nazwać siebie w czepku urodzonym” (str. 31). Według autorów nie tylko nie powinniśmy nigdy o tym zaszczycie zapominać, lecz także wręcz cieszyć się na widok muszli klozetowej!
„O, cholera! Czy to przecinkowce?” (str. 30) A może paciorkowce, wirusy, bakterie, krętki czy pierwotniaki…? Tło każdej z opisywanych chorób ilustrują mikroskopowe wizerunki chorobotwórczych żyjątek. Okazuje się, że niektóre bywają sprytniejsze niż naukowcy, nie imają się ich szczepionki, mutują, ignorując leki i zmuszając ludzkość do nieustającego wyścigu o zdrowie. Niestety, choroby często wygrywają – wiele z nich nadal zbiera śmiertelne plony, pokonując człowieka, a nawet całe sztaby mądrych ludzi od lat rozpracowujących w laboratoriach ich zabójcze strategie. Dlatego warto wiedzieć, jak ich unikać, bo zapobieganie zawsze rokuje lepiej niż leczenie.
Sprawdźmy dla pewności stan naszej „dorosłej” (a może domorosłej…?) wiedzy – być może przekonamy się, że warto jak najwcześniej edukować przyszłych, oby niedoszłych, pacjentów:
Czy ODRA ma coś wspólnego z rzeką o tej samej nazwie, czy może raczej z odrapaniem ciała spowodowanym uciążliwą wysypką? A EBOLA, czy jej nazwa ma powiązania z afrykańską rzeką? Czy DŻUMA nazywana była „czarną śmiercią” z powodu koloru wywołujących ją pałeczek dżumy, czy za sprawą gangreny, która objawiała się charakterystycznym przebarwieniem tkanek? Czym jest kwarantanna i dlaczego niektórzy Liberyjczycy ją bojkotują? Czy Hipokrates chorował na CHOLERĘ? Jak samemu w domowej kuchni stworzyć leczniczą miksturę nawadniającą? Czy osoby trędowate są „nieczułe”? Czy ukłucie komara może zabić człowieka? Czy można polubić wszy? I czy warto? Dlaczego TYFUS szczególnie lubi żołnierzy? Czy picie toniku może zwalczyć MALARIĘ, a picie mleka wywołać gruźlicę? Czy za świadome zarażanie ludzi malarią można było, zamiast zostać ukaranym, dostać nagrodę? Czy GRUŹLICA to choroba płuc? W jaki sposób POLIO przyczyniło się do odnalezienia Osamy Bin-Ladena? Czy Syfilis chorował na SYFILIS?
Na te i na wiele innych pytań moja córka zyskała odpowiedź – oczywiście po lekturze „Chorych historii” (które wprost uwielbia).
Z „Chorych historii” dowiemy się dodatkowo co nieco o literaturze, sztuce, kulturze i historii: Co symbolizuje dżuma w słynnej książce Alberta Camusa? Dlaczego w czasach epidemii po ulicach chodziły dziwne istoty, „ludzie-ptaki”? Myślicie, że broń biologiczna to niecny wynalazek współczesnych armii? Nic bardziej mylnego – na pomysł wykorzystania choroby jako broni wpadli już w XIV w. Tatarzy!
Lektura tej książki uświadamia jeszcze jeden przygnębiający fakt: Europejczycy, dokonujący swego czasu historycznych podbojów świata, przywozili napotkanym tubylcom w darze niestety coś więcej niż tylko prezenty. Często zarażali nieznanymi dotąd chorobami ludzi, którzy nie mieli możliwości obrony przed nimi, a ich organizmy, ze względu na brak styczności z patogenami, nie wytworzyły odpowiednich przeciwciał. Chwalebne osiągnięcia zdobywców świata przyczyniły się więc do wielu nieszczęść, cierpienia i masowych pogromów. I vice versa – również dziś wirusy i bakterie są przenoszone z jednego środowiska (np. tropikalnego) w inne miejsca świata. Globalizacja dotyczy także chorób, warto więc wiedzieć o nich jak najwięcej.
Książka:
Gosia Kulik, Tomek Żarnecki, „Chore historie”, wyd. Kocur Bury, Łódź 2017.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.