Marysia to stroniąca od rówieśników dziewczynka, która całe dnie spędza w krzakach lub na drzewie, obserwując tytułowy „dom nie z tej ziemi” i jego mieszkańców. W jej oczach budynek wyróżnia się na tle pozostałych: nigdy nie pada nad nim deszcz, rzuca cień do wewnątrz, wypełniając nim wszystkie pokoje, w środku pada śnieg. Nieraz dziewczynce przydarza się spaść z punktu obserwacyjnego i nabić sobie guza. Pewnego razu zauważa ją Daniel, chłopak z sąsiedztwa, który na początku nie dostrzega wyjątkowości budynku, ale – nauczony przez Marysię widzieć i słyszeć – chce pomóc dziewczynie w odkryciu tajemnicy, którą kryją ściany domu. Tak zaczyna się wspólna przygoda. W jej trakcie bohaterowie spróbują „odczarować” dom zmieniający swoich lokatorów, wejdą do środka i pokonają wiele przeszkód, by wreszcie odkryć jego straszną tajemnicę. Jak się bowiem okazuje, w domu grasuje „lew”, czyli ojciec, który w napadach agresji bije swoje dzieci. Dopiero na końcu czytelnik odkrywa, że jednym z nich jest Marysia, której skrzętnie ukrywane siniaki i guzy to efekty przemocy domowej.
Mój tata jest jak lew
Dzieci uwielbiają przesadę, również wyolbrzymianie zalet swoich rodziców. Przykładem może być książka „Tata” Toona Tellegena (Dwie Siostry 2016). W oczach Marysi jej tata staje się lwem, jednak metafora silnego, odważnego ssaka, króla wszystkich zwierząt zostaje odwrócona – ojcu wyrasta grzywa, zęby zamieniają się w kły, a ręce w łapy, którymi dosięga i rani swoje dzieci. Jego roznoszący się po całym domu ryk paraliżuje mamę, przez co nie może obronić swoich pociech, a „zły” dom pilnuje, aby odgłosy przemocy nie opuściły jego ścian. Wszystko dzieje się dlatego, że – jak mówi Marysia – „dom zmienia niektórych w potwory”. Podobnego ojca widzieliśmy już w „Złym panu” Gro Dahle i Sveina Nyhusa (EneDueRabe 2013) czy „Musie jabłkowym” Klaasa Verplancke (Dwie Siostry 2016). Świetnie, że również w polskiej literaturze dziecięcej nie brakuje takiej pozycji, dzięki której autorka nie tylko otwiera czytelnikowi oczy na, często niezauważalny na pierwszy rzut oka, problem, ale również silnie angażuje go w wydarzenia za pomocą pogłębionych opisów stanów uczuciowych bohaterów.
Serce bije w rytmie bicia
Bicie serca to motyw przewodni powieści. Opis fizjologii dziecięcej, zarówno przestraszonej Marysi, jak i odważnego Daniela, pojawia się na wielu stronach książki, nie o wszystkim bowiem można powiedzieć wprost, nie wszystko jest w stanie pojąć dziecięcy rozum, a serce reaguje zawsze: „Jej serce załomotało. Nic dziwnego. Żeby opowiedzieć o wszystkich tajemnicach t e g o domu, trzeba było mieć serce chronione twardym pancerzem, a nie takie zwyczajne, w kruchej jak ptasie jajko skorupce”. Parafrazując słowa Janusza Korczaka [1], autorka podkreśla rozmiar uniwersum emocjonalnego młodego człowieka, o wiele większego niż dorosłych. Serce bowiem jest niezwykle wrażliwe i łatwo poddaje się złemu wpływowi. Bita przez ojca-lwa Marysia chciała nawet „żyć dalej bez serca, bo gdy się nie ma serca, widzi się mniej i mniej czuje”.
Od baśni do horroru
W swojej powieści Strękowska-Zaremba w interesujący sposób przeplata ze sobą różne konwencje literackie, tworząc nie tylko powieść obyczajową zaangażowaną społecznie, ale również wplatając w narrację elementy baśni, horroru i powieści przygodowej. Dom jest bowiem „tak samo tajemniczy i złowrogi jak chatka z piernika Baby-Jagi, chociaż nie stoi na kurzej nóżce”, chronią go groźne krasnoludki, a w środku kryje się potworny lew. Co tym bardziej niepokojące, akcja rozgrywa się w okolicy ulic Radosnej, Słonecznej i Pogodnej. Idylliczne otoczenie silnie kontrastuje z wydarzeniami, które mają miejsce. Z jednej strony grozę tworzą elementy potworności samego budynku, panująca w nim ciemność i czyste zło nakłaniające tatę do krzywdzenia innych, z drugiej – decyzja Daniela o udziale w tej ekscytującej „przygodzie”, jak sam nazywa odkrywanie tajemnic domu (liczy bowiem na „walkę z zastępami krasnoludków i smoków”). Czytelnik zostaje wciągnięty w porywające śledztwo, którego istoty – podobnie jak w powieści kryminalnej – nie jest w stanie jasno określić aż do samego końca. W odpowiednim odbiorze czytelniczym pomagają ilustracje Daniela de Latoura, który wykorzystał tylko trzy kolory: biały, czarny i żółty. Za ich pomocą ukazuje dynamiczne, opierające się na silnych kontrastach wydarzenia, obrazując uczucia bohaterów, takie jak strach, podniecenie, smutek i szczęście.
To tylko książka
Niezwykle silne przesłanie autorka formułuje w ostatnich zdaniach powieści. Książkę można po przeczytaniu odłożyć na półkę, zapominając o opisanej tragedii, ale podobne sytuacje będą działy się cały czas. Jak mówi Daniel, „w domach powinno być ciepło, przytulnie i bezpiecznie”. Powinniśmy życzyć sobie tego wszyscy, ale jednocześnie być świadomi, że nie wszędzie tak jest i zwracać uwagę na osobliwe, często drobne zachowania i gesty. Jak pisze Strękowska-Zaremba, „co może choćby najbardziej rozpaczliwy krzyk, gdy nikt go nie słyszy?”. W odpowiednim słyszeniu i widzeniu może pomóc właśnie „Dom nie z tej ziemi”.
Przypis:
[1] Korczak miał powiedzieć: „Kiedy jesteście zmęczeni i źli, wtedy kiedy dzieci są nieznośne i wyprowadzają was z równowagi, wtedy kiedy gniewacie się i krzyczycie, wtedy, kiedy chcecie karać w uniesieniu – pamiętajcie o zalęknionym, szybko bijącym sercu dziecka”. Świetnie widać to w filmie Andrzeja Wajdy („Korczak” 1990), choć w scenariuszu słowa zostały lekko zmienione.
Książka:
Małgorzata Strękowska-Zaremba, „Dom nie z tej ziemi”, il. Daniel de Latour, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2017.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.