9 czerwca 2016 r. najstarszy syn amerykańskiego prezydenta, Donald Trump Jr., spotkał się w Trump Tower w Nowym Jorku z Natalią Weselnicką – znaną w Moskwie prawniczką, która lobbowała wówczas na rzecz zniesienia tzw. ustawy Magnickiego, wprowadzonej w 2012 r. i zabraniającej niektórym rosyjskim oficjelom podróży do USA oraz zamrażającej ich aktywa w Stanach.

W spotkaniu prócz Trumpa młodszego uczestniczyli także zięć prezydenta, Jared Kushner, oraz Paul Manafort – wówczas dyrektor kampanii Trumpa, a wcześniej wieloletni lobbysta i doradca byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. To ważne, ponieważ Trump Jr. próbuje dziś przekonywać, że było to spotkanie bez znaczenia, z osobą, o której nic wcześniej nie wiedział. Nie wyjaśnia jednak, dlaczego uznał, że w tym „nieistotnym” spotkaniu powinny wziąć udział najważniejsze wówczas osoby w kampanii.

O czym rozmawiano? Początkowo Trump Jr. przekonywał, że wyłącznie o… zakazie adopcji rosyjskich dzieci przez Amerykanów, który Kreml wprowadził w odpowiedzi na ustawę Magnickiego. Potem sam przyznał, że celem było poszukiwanie haków i słabych punktów Hillary Clinton, a pani Weselnicka obiecała mu dostarczyć takie informacje. Lecz nie dostarczyła, czego młody Trump bardzo żałuje, bo stracił 20 minut życia. To jednak dopiero początek historii.

Spotkanie zorganizował Rob Goldstone, były brytyjski dziennikarz i szef firmy PR-owej organizującej w Moskwie konkursy Miss Universe, których Trump był właścicielem. Obecnie Goldstone jest też menadżerem Emina Agarowa, rosyjskiego piosenkarza pop, którego ojciec, Aras, był partnerem biznesowym Trumpa. Wspólnie organizowali m.in. konkurs Miss Universe i próbowali wybudować w Moskwie Trump Tower. Sam Trump wystąpił nawet w… jednym z teledysków Emina.

Dlaczego to ważne? Otóż we wtorek, 11 lipca, Trump Jr. sam ujawnił maile, które wymienił z Goldstone’em, wyprzedzając tym samym dziennikarzy. Z tych wiadomości jednoznacznie wynika, że spotkanie z Weselnicką doszło do skutku z inicjatywy młodego i starszego Agarowa. W pierwszym z ujawnionych maili Rob Goldstone pisze, że „rosyjski prokurator koronny” [w oryg. crown prosecutor of Russia] spotkał się ze starszym Agarowem i przekazał mu informacje, które mogą być podstawą do postawienia zarzutów [ang. incriminate] Hillary Clinton i które Agarow chciałby przekazać kampanii Trumpa. Goldstone pyta, jak najlepiej zorganizować przekazanie danych. Panowie umawiają się następnie na spotkanie z Weselnicką w Nowym Jorku. To ona ma dostarczyć informacje.

Co ciekawe, w Rosji nie ma takiej instytucji jak „prokurator koronny”, ale media amerykańskie przypuszczają, że może chodzić o rosyjskiego prokurator generalnego, Jurija Czajkę, który prowadził śledztwo m.in. w sprawie morderstwa Anny Politkowskiej, Aleksandra Litwinienki i katastrofy w Smoleńsku. Czajka to oczywiście zaufany człowiek Putina. Na to, że to właśnie on lub inny wysoki urzędnik przekazał informacje, które ostatecznie trafiły do Trumpa, dowodu jednak nie ma. Jeszcze – bo w ujawnionych mailach Goldstone wyraźnie pisze, że przekazanie tych „sięgających wysoko [ang. high level] i wrażliwych informacji” to nic innego jak „element wparcia, jakiego Rosja oraz jej rząd udzielają panu Trumpowi”!

Co z tego wszystkiego wynika? Przede wszystkim jest to wyraźny dowód na to, czemu Trump i jego współpracownicy przez wiele miesięcy zaprzeczali – okazało się, że wysoko postawieni członkowie kampanii przynajmniej próbowali podjąć współpracę z Rosjanami w celu kompromitacji Hillary Clinton. Trump Jr. twierdzi, że spotkanie było tylko częścią normalnego procesu rozpracowywania przeciwnika politycznego. Takie działania prowadzą wszyscy kandydaci i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. To jednak nieprawda, bo czym innym jest poszukiwanie „haków” na przeciwnika, a czym innym korzystanie w tym procesie z pomocy obcego rządu!

Takie działania, twierdzi część ekspertów, to jawne pogwałcenie Kodeksu Przepisów Federalnych, który w kwestii przyjmowania przez kandydatów pomocy ze strony podmiotów zagranicznych nie pozostawia żadnych wątpliwości: „Obywatel obcego państwa nie może bezpośrednio lub pośrednio przekazywać pieniędzy lub innej rzeczy wartościowej [ang. thing of value], ani też w sposób jawny lub zawoalowany obiecywać, że taki datek złoży”. Przepis dotyczy wszystkich wyborów: „federalnych, stanowych lub na poziomie lokalnym”.

Maile ujawnione przez młodszego Trumpa zaprzeczają też wersji wydarzeń prezentowanej przez Weselnicką, która wciąż utrzymuje, że nie tylko nie przekazywała żadnych informacji kompromitujących Hillary Clinton, ale nie działała też z namaszczenia rosyjskich władz.

Ale to nie koniec kłamstw, które otaczają całą sprawę. Jak zwrócili uwagę dziennikarze „New York Timesa” jeszcze w marcu w rozmowie z tą gazetą Donald Jr. twierdził, że nie miał z żadnymi Rosjanami żadnych spotkań, które byłyby związane z prowadzeniem kampanii. „Czy spotykałem się z Rosjanami? Na pewno. Ale żadne spotkanie nie było zaaranżowane. Żadne nie przychodzi mi obecnie do głowy. A z pewnością żadne, na którym w jakikolwiek sposób reprezentowałbym kampanię”.

Młody Trump zaprzecza także, by jego ojciec wiedział cokolwiek o spotkaniu. Trudno w to jednak uwierzyć i to nie tylko ze względu na to, że junior wiązał z tą rozmową wielkie nadzieje i że zaprosił do udziału dwie bardzo ważne postacie ze sztabu. Amerykańskie media zwracają uwagę na bardzo ciekawe zbiegi okoliczności, które również podważają tezę, że starszy z Donaldów o niczym nie wiedział.

Pierwszą informację od Goldstone’a młody Trump otrzymał 3 czerwca. Cztery dni później, na spotkaniu z wyborcami kandydat Trump zapowiedział, że już wkrótce wygłosi przemówienie, w którym ujawni nowe informacje na temat Hillary Clinton. A kiedy już 9 czerwca o godzinie 16.00 czasu nowojorskiego do tego „nieważnego” spotkania doszło, 40 minut później, o godzinie 16.40, Trump opublikował tweet, w którym pyta Hillary Clinton: „Gdzie jest te 30 tys. maili, które skasowałaś?”. Na jakich informacjach się opierał?

Jeśli w toku dalszego śledztwa okaże się, że amerykański prezydent świadomie korzystał z pomocy rosyjskich władz w celu skompromitowania przeciwnika politycznego, jego prezydentura znajdzie się w największym kryzysie od czasu zaprzysiężenia. Co wtedy zrobi prezydent Trump? Być może po raz kolejny ruszy za granicę, szukając sojuszników i wzywając do „obrony zachodniej cywilizacji”. Albo – by jeszcze skuteczniej odwrócić uwagę od kłopotów w domu – wyśle gdzieś amerykańskich żołnierzy, by tej cywilizacji faktycznie „bronili”.

*/ Fot. CategoryV [CC BY-SA 4.0]; Źródło: Wikimedia Commons.