Szanowni Państwo,

Ponad tydzień masowych protestów w wielu – większych i mniejszych – miastach przyniósł zaskakujący efekt. Oto prezydent Andrzej Duda zapowiedział zawetowanie dwóch z trzech ustaw wprowadzających rewolucyjne zmiany w systemie sądownictwa. Czy jednak tą decyzją Andrzej Duda krzyżuje PiS-owi szyki i – jak twierdzi wielu komentatorów – wybija się na niepodległość? A może odwrotnie – rzuca PiS-owi koło ratunkowe, bo stawia opozycję w trudnej sytuacji, wprowadza ustawę o sądach powszechnych, a do ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym pozwala Jarosławowi Kaczyńskiemu wrócić w korzystniejszym czasie?

Tego dowiemy się za dwa miesiące, bo wtedy prezydent chciałby zobaczyć poprawione wersje ustaw. Jakiego rodzaju będą to poprawki i czy po ich wprowadzeniu znikną zarzuty o łamanie konstytucji oraz zamach na trójpodział władzy?

Trudno w to uwierzyć. Jarosław Kaczyński konsekwentnie realizuje plan przebudowy kraju, a co bardziej rozmowni posłowie Prawa i Sprawiedliwości już dziś mówią o tym, że kolejne reformy dotkną rynku mediów. W kolejce czekają też samorządy i uniwersytety.

A znaczenie protestów? Pamiętamy, że – mimo wielotysięcznych manifestacji w obronie Trybunału Konstytucyjnego – PiS bez ceregieli wprowadził tzw. ustawy naprawcze doprowadzając do zaprzysiężenia trzech nadliczbowych sędziów. Wówczas w szczytowym momencie na ulicach protestowało nawet ćwierć miliona ludzi. Ale rząd Beaty Szydło pozostał niewzruszony. Co więcej, dzięki ówczesnym wpadkom wizerunkowym opozycji, partia Kaczyńskiego nie tylko osiągnęła swoje cele, ale pozostała na wyraźnym prowadzeniu w sondażach.

W międzyczasie fundamentalne zmiany wprowadzono lub zapowiedziano w wielu innych dziedzinach – od ochrony środowiska, przez wielkie projekty infrastrukturalne, po system emerytalny, edukację i ochronę zdrowia.
Pytanie jednak po co to wszystko – i jaki PiS właściwie ustrój nam szykuje? Czy radykalne kroki wobec wymiaru sprawiedliwości to już „dyktatura” jak chcą, przeciwnicy PiS-u, czy też droga do nowej wspaniałej Polski, jak deklarują zwolennicy „dobrej zmiany”?

Ustawa o ustroju sądów powszechnych nie została przecież zawetowana. I trudno też powiedzieć, co przyniesie inicjatywa legislacyjna prezydenta RP. Dla PiS-u to sztandarowe hasło. Nie można zatem wykluczyć kolejnej próby całkowitego przemeblowania wymiaru sprawiedliwości.

„To wspaniała tradycja równi pochyłej. Wielowiekowe dewastowanie własnego państwa od wewnątrz należy do naszego politycznego DNA. I dzisiejsze weto nie powinno nas tak łatwo usypiać”, pisze dr Jarosław Kuisz, redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”. I ostrzega „jeśli nie wyjdziemy z zamkniętej pętli polskich nawyków, znów własnymi rękami zdewastujemy własne państwo. Oczywiście, w imię szczytnych haseł”.

Jak zatem oceniać działania Jarosława Kaczyńskiego? Czy wynikają jedynie z chęci dokonania osobistej zemsty, czy też stoi za nimi jakaś myśl ustrojowa symbolizowana hasłem „budowy IV RP”?

„Te dwa motywy się nie wykluczają”, mówi prof. Antoni Dudek w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. „Naprawa w rozumieniu Kaczyńskiego ma być formą zemsty”. Nie oznacza to jednak, że reformy PiS – jak np. te proponowane w sądownictwie – poprawią jakość funkcjonowania państwa. „Będzie gorzej”, przekonuje Dudek „dlatego, że istotą polityki PiS-u nie jest zmiana procedur, ale zmiana ludzi. Kaczyński wierzy w to, że jak zastąpi się «ich» ludzi «naszymi» to problemy znikną”. Prezes PiS będzie więc, zdaniem Dudka, niszczył kolejne instytucji aż do czasu, gdy Polacy dojdą do wniosku , że te „reformy” przynoszą skutek dokładnie odwrotny od zamierzonego.

Czy podobne konsekwencje będą miały zmiany w gospodarce? Półtora roku po wyborach parlamentarnych wskaźniki gospodarcze są znakomite – niskie bezrobocie, przyzwoity wzrost gospodarczy, malejący deficyt, wyższe wpływy z podatków. Czy to efekt „dobrej zmiany” czy też skutek oczekiwania na nią, w tym na wielkie projekty infrastrukturalne zapowiadane przez wicepremiera Morawieckiego? „Przeczytałem te 1000 stron (mówię o stronach standardowych) Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju i mam nadzieję, że wicepremier Morawiecki jest zbyt zajęty, by czytać te bzdury. Tam są oczywiście pewne – moim zdaniem – trafne intuicje, ale żadnej spójnej koncepcji”, mówi prof. Ryszard Bugaj w rozmowie z Adamem Puchejdą. PiS chce zwiększyć udział państwa w gospodarce, ale nie ma żadnej spójnej koncepcji jak to zrobić.

Czy to oznacza, że ugrupowanie Kaczyńskiego jest skazane na szybką utratę władzy? Nic z tych rzeczy, a tego że rozczarowanie partią rządzącą nie musi się przekładać na wzrost poparcia dla opozycji dostarczają Węgry. Jak pisze politolog dr Dominik Héjj „według sondaży, ponad połowa Węgrów chce zmiany rządu, co zupełnie nie znajduje odzwierciedlenia w słupkach poparcia dla partii politycznych. Odsetek wyborców niezdecydowanych sięga niejednokrotnie 50 proc.!”. Co w tej sytuacji powinna zrobić opozycja?

Wojciech Engelking w tekście, który opublikujemy w tym tygodniu, przekonuje, że aby wygrać z PiS-em opozycja musi przejąć jego język. „Za językiem zaś musi przyjąć jego metodę działania, bo jest ona od języka nie do oddzielenia: metodę robienia polityki, w której najbardziej obrzydliwy (i dla zawodowych polityków najistotniejszy) element przyrządzania kiełbasy, czyli zawłaszczanie instytucji przez osobników z politycznego nadania, zostaje wysunięty na pierwszy plan”.

Z tekstem Engelkinga polemizuje Łukasz Pawłowski, który przekonuje, że partie opozycyjne mają do wyboru cały wachlarz strategii pozwalający na stopniową odbudowę poparcia. A upodobnienie się do PiS-u to najgorsza z nich.

Zapraszamy do lektury!
Redakcja

 

 

Stopka numeru:

Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.

Opracowanie: Jarosław Kuisz, Łukasz Pawłowski, Adam Puchejda, Jakub Bodziony, Wojciech Engelking.

Ilustracje: Max Skorwider.