Problem kształtowania przestrzeni miejskiej w dobie terroryzmu to jedna z kluczowych kwestii, z jaką przyjdzie nam się zmierzyć w nadchodzących latach. Ostatnio dużo mówiliśmy o tym, jak ważne jest udostępnianie ulic – dotychczas zarezerwowanych dla samochodów – dla przechodniów. Uznaliśmy, że należy odejść od idei całkowitego oddzielania ruchu pieszego od kołowego oraz budowania przejść podziemnych lub naziemnych. Wiemy już po prostu, że wprowadzanie ułatwień dla samochodów, tak by te jeździły szybciej, przynosi skutek wręcz odwrotny do zamierzonego. Z tego powodu coraz częściej decydujemy się… spowalniać ruch. Kiedy go zaś spowolniamy, zaczynamy go łączyć z ciągami pieszymi. I tak doszliśmy do woonerfa – idei ulicy nowego rodzaju, łączącej jezdnię, deptak, parking i chodniki, która zyskała nieprawdopodobną popularność w naszym kraju. Po tym, jak Łódź stworzyła na Pogonowskiego najdłuższy w Polsce woonerf-„miejski podwórzec”, inne miasta nie chciały zostać w tyle i same zaczęły budować swoje własne woonerfy. Podobne rozwiązania powstają więc we Wrocławiu i w Warszawie, gdzie toczy się ożywiona dyskusja na temat lokalizacji stołecznego „podwórca”.
Ataki terrorystyczne oraz wprowadzanie nowych technologii, takich jak samochód autonomiczny, w sposób zaskakujący cofają nas jednak w rozwoju. Niektórzy znów mówią o wyraźnym oddzieleniu ulic od ciągów pieszych. Np. w Nowym Jorku samochodów jest tak dużo, że władze za wszelką cenę chcą stworzyć przestrzenie-azyle dla pieszych, z dala od jakichkolwiek pojazdów. Terroryzm paradoksalnie kieruje nas w tę samą – przeszłą – stronę. Na razie nie wprowadza się co prawda żadnych nowych rozwiązań, ale mówi się już o pośrednich formach oddzielania jezdni od chodnika tak, by można było skutecznie zatrzymać pojazd znajdujący się tam, gdzie piesi. Być może zmiana dotknie też pasy rowerowe, których użytkownicy będą wymagali większej ochrony. Już teraz pojawiają się pierwsze propozycje.
Oczywiście, nadal mówimy jedynie o debacie, która daleka jest od konkluzji. W każdym razie z pewnością zmierzamy w stronę „chronionej przestrzeni publicznej”. Zanim jednak konkretne rozwiązania trafią na rynek, powinniśmy pamiętać o naszych dotychczasowych sukcesach i nie dzielić znów przestrzeni na tę dla samochodów i tę dla pieszych.
Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Bent Tranberg, Flickr.com
***
Patronem artykułu jest NETIA wspierająca inicjatywy społeczne w dziedzinie aktywizmu miejskiego: