Tomasz Sawczuk: Znamy już prezydenckie projekty ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Jak je pani ocenia? Czy rzeczywiście można powiedzieć, że jest to krok w tył w stosunku do ustaw uchwalonych przez PiS, które prezydent wcześniej zawetował?

Ewa Łętowska: W niektórych kwestiach tak. Warto jednak zauważyć, że w innych kwestiach jest jeszcze gorzej. Największy problem znajduje się w ustawie o Sądzie Najwyższym. W tej chwili nie ulega wątpliwości, nie kryją tego nawet wnioskodawcy, że jej głównym celem jest wymiana kadrowa. Ale i to nie jest najgorsze. Spójrzmy, co kryje się tak naprawdę w proponowanej w ustawie instytucji skargi nadzwyczajnej. Będzie to skarga rozpatrywana przez Sąd Najwyższy w stosunku do orzeczeń prawomocnych, ostatecznych, które zdaniem wnioskodawcy naruszały zasady sprawiedliwości społecznej.

Prezydent twierdzi, że nowa skarga ma przywrócić ludziom poczucie, że sądy wymierzają sprawiedliwość. Na czym polega problem?

Proszę zwrócić uwagę na zaproponowany w ustawie mechanizm. W ciągu 3 lat od jej ewentualnego wejścia w życie można będzie zakwestionować każde orzeczenie z ostatnich 20 lat. Każde, każdego sądu, bez względu na to, na jakim etapie skończyło się postępowanie. To oznacza miliony spraw. Oczywiście, skargi nie wnosi sam zainteresowany, ale upoważnione do tego organy. Są nimi m.in. RPO, Prokurator Generalny, ale również jest grupa posłów i grupa senatorów. Stosunkowo nieduża, bo jest to odpowiednio 30 i 20 osób.

Teraz wyobraźmy sobie, że w ciągu ostatnich 20 lat były jakieś sprawy gospodarcze, bardzo ważkie, angażujące ogromne kapitały. Jestem pewna, że dobrze opłacana pomoc prawna wyruszy ławą do wzruszania tych wyroków. Nie wątpię, że takie wnioski będą od strony fachowej przygotowane bardzo przyzwoicie, bo to będą ludzie, których na to stać. Jeżeli mamy w Sejmie praktykę, o czym wiadomo, że posłowie podpisują in blanco listy poparcia dla ustaw, to kto mi zagwarantuje, że takich list poparcia in blanco nie będą podpisywać w tego rodzaju sprawach? To jest równoległy system wymiaru sprawiedliwości, działający wstecz przez 20 lat. To jest niesłychanie korupcjogenne.

To pole do korupcji politycznej?

Mam na myśli zarówno korupcjogenność polityczną – niewielka grupa posłów może doprowadzić do zainicjowania postępowania o wzruszenie wyroku – ale także korupcję całkiem dosłowną. Dla wielkich deweloperów czy osób skazanych w wielkich procesach gospodarczych to naprawdę nie jest wielki problem, aby dotrzeć poprzez lobbing do tak niewielkiej grupy posłów. To jest po prostu otwarcie ścieżki korupcyjnej. Ja myślę, że tego nawet pan prezydent nie przewidział. Jeżeli tak, to tym gorzej. To bardzo niebezpieczna propozycja, która uderza w cały system sprawiedliwości.

W tej chwili nie ulega wątpliwości, nie kryją tego nawet wnioskodawcy, że głównym celem reformy sądownictwa jest wymiana kadrowa. | Ewa Łętowska

Pierwszy etap to złożenie skargi. A rozstrzygnięcie?

Sąd Najwyższy rozpatruje sprawę w nowej Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która będzie obradować w składzie ławniczym, czyli z udziałem osób niebędących prawnikami. Osoby te zostaną zaangażowane na przykład do oceniania, czy dana interpretacja przepisów rażąco naruszała prawo. Co więcej, sędziowski skład tej izby będzie obsadzony w całości od nowa. Zatem będzie rozpoznanie bojem.

Czy jest pani profesor przeciwnikiem rozwiązania w rodzaju skargi nadzwyczajnej, nawet w innej formie?

Nie można wyizolować tego problemu z szerszego tła. Proszę sobie wyobrazić, że dyskutujemy o kółeczku w zegarku. Zło tkwi w tym, w co to kółeczko jest wmontowane i czym to skutkuje w istniejącej sytuacji. Dlatego jeżeli pyta mnie pan, czy jestem przeciwniczką skargi nadzwyczajnej w ogóle, odpowiadam: co do zasady – nie. Ale na pewno nie takiej. A już na pewno nie takiej, w której to posłowie są inicjatorami skargi rozpatrywanej w składzie ławniczym. To jest asystemowe rozwiązanie. W znanych mi cywilizowanych systemach prawnych tego nie ma.

Istnieją jednak na świecie różne bezpieczniki o podobnej funkcji. W Polsce mieliśmy przed rokiem 1990 rewizję nadzwyczajną. Miałam z nią dużo do czynienia jako RPO. Proszę zauważyć, że także i dzisiaj Rzecznik otrzyma mnóstwo wniosków o skargę nadzwyczajną, tak jak w przeszłości o rewizję. Kiedy jako RPO stwierdzałam, że dany wniosek się nie kwalifikuje, to przecież wylewano na mnie wiadro pomyj. W jego sytuacji będzie tak samo, bo jest to organ nielubiany przez aktualną władzę. W związku z tym będzie zatykać się pod wpływem dużej liczby wniosków, nie dostanie więcej pieniędzy, by sobie z nimi poradzić, a poza tym przecież nie będzie wnosił skarg jak z taśmy. I cel osiągnięty! Populistyczna legenda otoczy skargę nadzwyczajną, a jednocześnie czarny PR spadnie na tych, którzy są jej przeciwni. Mówimy tu więc o konkretnym rozwiązaniu, które krytykuję. I chytrym kreowaniu materiałów na bilbordy o złych sądach, nierobiących tego, co ludziom chcą dać dobrzy posłowie.

Co jeszcze budzi pani wątpliwości?

Drugą rzeczą, na którą chciałam zwrócić uwagę, jest zakres uprawnień nowej izby kontroli nadzwyczajnej. W ustawie wyraźnie wyłączono możliwość samodzielnego orzekania przez Sąd Najwyższy o kwestiach konstytucyjnych. Na to nikt nie zwraca uwagi. Jeżeli sprawa rozpatrywana w procedurze skargi nadzwyczajnej zrodzi jakiś problem konstytucyjny, to Sąd Najwyższy ma postawić pytanie do Trybunału Konstytucyjnego. Wcześniej prawo przewidywało, że Sąd Najwyższy może – ale nie musi –postawić pytanie prawne. Jeżeli musi, znaczy to, że nie jest to już opcja. Pojawia się tu nawet problem ze zgodnością z art. 193 Konstytucji, który przewiduje właśnie opcję przedstawienia Trybunałowi pytania prawnego przez sąd.

Jaka jest tego konsekwencja?

Wyłącza się kolejny bezpiecznik. Najpierw wyłączono bezpiecznik w postaci Trybunału Konstytucyjnego. W tej chwili ogranicza się Sąd Najwyższy, mimo że z Konstytucji wynika bezpośrednio, że Sąd Najwyższy związany jest tylko Konstytucją.

Izba kontroli nadzwyczajnej miałaby otrzymać jeszcze jedno ważne uprawnienie.

Nowa izba SN otrzyma kompetencję stwierdzania prawnego znaczenia wyborów i referendów. To nie nowa kompetencja SN, ale obecnie wędruje do nadzwyczajnej izby. W tym ukazuje się jasno polityczny aspekt tego zabiegu, zwłaszcza, że będzie to, przypominam, izba obsadzana całkowicie na nowo.

Wspominała pani o tym, że wymiana kadrowa w Sądzie Najwyższym jest jawnym celem autorów projektu, nawet mimo że sędziowie nie przechodzą już w stan spoczynku automatycznie, jak w zawetowanej ustawie.

Zwraca się uwagę na granicę 65 lat, po przekroczeniu której sędzia Sądu Najwyższego będzie mógł orzekać dalej jedynie za zgodą prezydenta. Już to rozwiązanie powoduje bardzo istotne zmiany w składzie SN. Nie zwraca się jednak uwagi na inne szczegóły. W naturalny sposób zwalniają się miejsca w Izbie Wojskowej, ponieważ zostaje zlikwidowana, wszystkich sędziów z tej izby przenosi się w stan spoczynku. Wszystkie kobiety, które orzekają w Sądzie Najwyższym, mogą skorzystać z wcześniejszego wieku emerytalnego. Co więcej, otwarto jeszcze swego rodzaju okienko transferowe. Mianowicie, w ciągu 6 miesięcy od wejścia w życie ustawy każdy sędzia SN może przejść w stan spoczynku, składając stosowne oświadczenie. Nawet jeżeli nie ma 65 lat. Liczy się na to, że pozwalniają miejsca, nawet jeśli są jeszcze młodzi.

Na przykład z przyczyn politycznych?

Nawet niekoniecznie. Człowiek zaczyna mieć dosyć wylewania kubłów pomyj, zmęczenia i różnych innych problemów. To jest całkiem ludzka reakcja. Z Trybunału Konstytucyjnego ustąpił z tych powodów jeden z sędziów, który podał jako wyjaśnienie, że nie chce uczestniczyć w awanturze politycznej. W tej chwili w politykę został wciągnięty także Sąd Najwyższy. Człowiek może mieć dosyć stania pod pręgierzem.

Oczywiście jest to tylko moja opinia, ale wolno mi ją wypowiedzieć: system proponowany w ustawie prezydenckiej jest głęboko niekonstytucyjny z punktu widzenia podziału władz. Mamy do czynienia z ingerencją w konstytucyjne gwarancje niezależności Sądu Najwyższego. | Ewa Łętowska

Czy można powiedzieć, że ustawy prezydenckie usprawniają wymiar sprawiedliwości?

Tyle było gadania, że wszystkie te reformy dotyczące sądownictwa robione są po to, żeby przyspieszyć działanie sądów i usprawnić ich funkcjonowanie. Tymczasem powołanie dodatkowej izby i nowej procedury w postaci skargi nadzwyczajnej spowoduje przecież spowolnienie pracy. A jednocześnie odejdą ludzie starsi, którzy mają doświadczenie. Tyle było argumentowania, jak to sądy były strasznie nieprzejrzyste, że nie wiadomo jak się dobiera składy orzekające. To był ciągły zarzut pod adresem Trybunału Konstytucyjnego. Nieprawdziwy, bo tam składy były losowane. Tymczasem w nowym projekcie ustawy jest wyraźnie powiedziane, że wbrew dotychczasowej praktyce, składy będą wyznaczali prezesi izb. Konkretny skład do konkretnej sprawy. Przechodzimy na metodę ręcznego sterowania sprawami w SN. To jest sprzeniewierzenie się tym uzasadnieniom, które leżą – werbalnie – u podstaw uzasadnienia tej reformy.

Czy zagrożone są gwarancje uczciwego procesu?

Dochodzimy teraz do najważniejszej sprawy. Z racji wieku emerytalnego Pierwsza Prezes SN i prezesi wszystkich izb z wyjątkiem Izby Cywilnej przechodzą w stan spoczynku. Procedura jest tak pomyślana, że kandydatów na prezesów trzeba wyłonić w dość skomplikowany sposób. W okresie przejściowym nie będzie do tego warunków z powodu zmniejszenia liczebnej obsady SN. A w takim wypadku prezesów wyznacza wedle swojego uznania pan prezydent. Oni wyznaczają składy orzekające. I ten prowizoryczny stan może trwać bardzo długo.

Podsumowując…

Zrobiono to samo, co w lipcu, tylko trochę bardziej kunsztownie, jeżeli chodzi o mechanikę czystek kadrowych. Ale zmiany sięgają znacznie głębiej, gdy idzie o możliwość ingerencji w dotychczasowe miejsce judykatywy w podziale władzy. Oczywiście jest to tylko moja opinia, ale wolno mi ją wypowiedzieć: system proponowany w ustawie prezydenckiej jest głęboko niekonstytucyjny z punktu widzenia podziału władz, który zakłada odseparowanie sądów od egzekutywy. Mamy do czynienia z ingerencją w konstytucyjne gwarancje niezależności Sądu Najwyższego. A wyłączenie możliwości kontrolowania przez SN poczynań innych władz, odebranie SN uprawnienia do samodzielnego wypowiadania się o kwestiach konstytucyjnych, to już wyraźne zagrożenie dla podziału władz, o którym mowa w art. 10. Konstytucji.

Obywatele powinni być równie zaalarmowani jak w lipcu?

Obywatelom będzie szalenie podobała się instytucja skargi nadzwyczajnej, ponieważ może się wydawać, że dostaną piękne, dorodne jabłko. Tylko że ono jest robaczywe. I tak naprawdę obywatele nie dostaną tego jabłka. Pożywi ono kogoś innego.