Pustola_okladka

Jest to tekst w jakiejś mierze osobisty, choć zarazem recenzja; zwykła recka. Otóż jest taki wyimek z jednego z pomniejszych dzieł Hrabala:

„W mleczarni można by sprzedawać i w nocy. Rozpocząć samodzielne życie to więcej, niż się urodzić. Negację można rozumieć także jako nieumiejętność postrzegania. Zresztą daję ogłoszenie o sprzedaży domu, w którym już nie chcę mieszkać”.

Cytat ten nosiłem na karteluszku w portfelu, aż w czasie pewnej imprezie u wciąż nieodkrytego, mimo pięćdziesięciu przeżytych lat, malarza (a wszyscy życzą mu dobrze), wyjąłem go na stół i karteluszek znikł.

Dlaczego? Na szklany stolik w dymie z papierosów dołączaliśmy, bawiąc się formą, po fancie, tworząc z papierosów, zapałek, herbatników – co kto miał – konstelacje, formy, znaki. Aby przebić ich wszystkich, dołożyłem swoje karteluszki, obsypałem tę twarz, która ostatecznie wychynęła z wcześniej zgromadzonych rzeczy, zaklęciami. Na kartkach były jeszcze jakieś uwagi Valery’ego o czasie, coś nawet Bergera, Blanchota, Celana. Nosiłem to w portfelu z dwadzieścia (!) lat. Wszystkie włożył do swojej kieszeni, a właściwie ukradł, Paweł Althamer przy czyszczeniu stolika, a ja pomyślałem sobie, że skoro znam te fragmenty na pamięć, nie będę mu przeszkadzał. Został widok w pamięci i jeszcze pochodzące z jednej z tych imprez słowa, które Adam Mazur nosił wokół stolika: „early Warsaw, early Warsaw, early Warsaw”.

Pustola_1

To ogłoszenie o sprzedaży starego domu Hrabala i pohukiwania Mazura to jedyne słowa i myśli, jakie ciągną mnie do Konrada Pustoły i leżącego teraz przede mną albumu z jego pracami wydanego przez Fundację Nowych Działań i opracowanego przez Full Metal Jacket.

Łatwo pomiędzy nimi znaleźć związek. „Dom, w którym już nie chcę mieszkać” – to jak motto cyklu zdjęć, zawartego zresztą w publikacji Pustoły, z porzuconymi, niedokończonymi budowami, domami i obiektami przemysłowymi. „Early Warsaw” – to w pewnym sensie określenie przynależności Konrada Pustoły i wszystkich tych ludzi ze środowiska artystycznego Warszawy lat 2000. Zresztą Pustoła mignął mi na jakiejś imprezie, choć nigdy go nie poznałem.

Teraz Pustoła nie żyje, ja piszę pierwszy raz o kimś ze swojego pokolenia, kogo nie ma i w jakiejś mierze muszę wyplątać z tego unoszonego wiatrem woalu, który z czasem zgęstnieje i zamieni się w kir, płótno do trumien, czy jak zwał. Takich nieżywych ludzi będzie więcej.

Pustola_2

Ale paradoksalnie, do tego wyplątywania zdjęcia Pustoły świetnie się nadają. Pomieszczono w albumie kilka jego projektów. Są domy, jest reportaż o rodzinie z Warszawy, która uciekła w Bieszczady, są kibuce i fabryki współczesnej Polski, całość kończy projekt „dark rooms” – znane „poranne” zdjęcia z klubów gejowskich. Brak tam wyraźnie jedynie „okien władzy” – fotografii, które Pustoła wykonywał z okien notabli różnego szczebla – może to ostrożność układających tę fotograficzną narrację, ale i one podkreśliłyby uderzającą aktualność tych fotografii.

Aktualność, a właściwie bezczas, coś na granicy nudy i obojętności, które w chwili zagapienia, nawiasu myśli, nagle widzi się gołym okiem. Który z papieży świata albo prezesów Centrum Solidarności, gdy za oknem buro i szaro, nie spojrzałby na nie z tym podejrzeniem, że wszystkie jego starania i prace przeminą jak sen? Takie były te widoki z okien i dlatego pasują do całości albumu.

Opisy zamieszczonych w albumie fotografii, dokonane przez samego Pustołę, Anetę Szyłak, Bognę Świątkowską, Piotra Drewkę i Adama Mazura mówią o czym innym. Ale nie dajmy się zwieść, jak dali się zwieść oni, oddający się na co dzień krytycznej publicystyce. Nie chodzi o to, że kapitalizm wykrzywiał stosunki społeczne tak, że ludzie porzucali domy, nie chodzi o to, że liberalna gospodarka dotarła do Izraela i wypędziła ludzi z kibuców, chodzi o samą melancholię trwania.

Przemiał, ilość. Przedmioty, kadry nie robią wrażenia, nie epatują. Może poza pierwszymi fotografiami z Bieszczadów czy z samej Warszawy, które są właśnie jak unoszący się woal, wpuszczający przed oczy patrzącego odrobinę trwogi i poczucia rozkładu, niknącą bez światła formę – bloku, dworca, bieszczadzkiej chatynki, którą nie wiedzieć czemu jakiś odmienny prąd trzyma jeszcze przez chwilę, jeszcze przez chwilę w proporcji, nim rozleci się ona do zera albo zajmie jej miejsce coś innego.

Pustola_3

Nie chcę oceniać tych fotografii: dobre, złe. W jakiejś mierze jest to najbardziej reprezentatywny przykład deadpan. Najbardziej reprezentatywny i zarazem podkreślający cechy tego stylu w sposób najbardziej przeciętny, co jest najlepszym komentarzem do tego, czego sam ten styl szuka. Ten brak wyjątkowości, nawet mimo podejmowania społecznych tematów, jest właśnie jakimś znakiem – czym jest trwanie w zawieszeniu, w przywołanej martwocie. Podobnie jak śmierć autora znacząca te zdjęcia.

Nie ma już early Warsaw, nie będzie i kolejnych Warsaw. Ale w cytacie z Hrabala jest też część optymistyczna – jak pięknie ona pasuje do tego albumu (w albumie są cytaty otwierające kolejne cykle, choć tego z Hrabala zabrakło):

„Rozpocząć samodzielne życie to więcej, niż się urodzić. Negację można rozumieć także jako nieumiejętność postrzegania”.

Jeśli nie wprost, jest to zawoalowane zaproszenie, aby pogodzić się z takimi zmianami na stałe.

 

Książka:

„Konrad Pustoła”, album fotograficzny, opracowanie graficzne Full Metal Jacket, wyd. Fundacja Nowych Działań, Warszawa 2016.