Ukazanie się aniołów pasterzom to jeden z najpopularniejszych motywów, jakie występują w chrześcijańskiej sztuce związanej z Bożym Narodzeniem.
Nic więc dziwnego, że Pole Pasterzy w Bajt Sahur, na którym miało według tradycji dojść do tego zdarzenia, jest jednym z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc w Betlejem i okolicach. Kilkaset metrów dalej znajduje się jednak miejsce bardziej niepozorne niż sześćdziesięciopięcioletni franciszkański kościół zbudowany na Polu Pasterzy, które jednak mówi nam dużo więcej o współczesnej aglomeracji Betlejem. To Arab Women’s Union, powstała w 1953 roku organizacja, która wspiera lokalne kobiety. Jej działalność wspierana jest przez Polaków – tu swoje programy współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych realizują Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej i Caritas Polska.
Podobne, a jednak inne
Betlejem i okolice dotykają te same problemy, co inne miejsca na Zachodnim Brzegu Jordanu. Palestyńczycy narzekają na niewydolność Autonomii Palestyńskiej, widoczną chociażby w permanentnych kłopotach publicznej służby zdrowia, wszechobecnych śmieciach na ulicach czy problemach z dostawami wody. Muszą też zmagać się z codziennością okupacji – w wielu miejscach na porządku dziennym są akcje wojska izraelskiego kończące się aresztowaniami, czy też działania izraelskich osadników odbierane jako prowokacje (np. zakładanie kolejnych osad na terenach palestyńskich, przeszkadzanie im w pracy czy wizyty w miejscach, do których teoretycznie wstęp mają tylko Palestyńczycy).
Z drugiej strony każdy, kto był w kilku miastach w Palestynie, jest w stanie bez problemu zauważyć różnice, nawet te najprostsze – w aglomeracji betlejemskiej mniej kobiet nosi hidżaby, łatwiej też kupić tu alkohol.
„Pod względem ekonomicznym wyróżniają się dwa miasta: Ramallah, bo jest stolicą, oraz Betlejem, bo przyjmuje turystów i VIP-ów. Ważna jest też wszechobecna pomoc międzynarodowa. Oczywiście, Betlejem ma też problemy. Bliskość granicy i Jerozolimy powoduje, że nie może się swobodnie rozwijać. Jest też wszechobecne w państwach arabskich bezrobocie wśród młodych i powszechność niskopłatnych miejsc pracy bez możliwości rozwoju” – mówi mi dr Paul Rivlin, ekonomista z Uniwersytetu Tel Aviv. W opinii mieszkańców, Betlejem jest obok Ramallah najbardziej otwartym i kosmopolitycznym miastem w Palestynie. Dobrze widać to właśnie w Arab Women’s Union.
Emancypacja i pomoc niepełnosprawnym
Arab Women’s Union prowadzi pensjonat (wspieranie swojej działalności poprzez prowadzenie hotelu lub pensjonatu jest bardzo popularne w Betlejem), żłobek dla ponad setki dzieci i kuchnię. Działa tu również centrum rehabilitacji niepełnosprawnych umysłowo, Al-Basmah. W organizacji pracują wyłącznie kobiety, jednak wśród podopiecznych znajdują się zarówno kobiety, jak i mężczyźni.
Założona w 1987 r. placówka opiekuje się obecnie 33 niepełnosprawnymi intelektualnie osobami, którzy zajmują się uprawą ogrodu, tkaniem dywanów, tworzeniem pocztówek z czerpanego papieru, pracą w kuchni i pralni, przy recyklingu makulatury i zużytej pościeli.
„25 lat temu rodziny chowały niepełnosprawnych. Teraz, gdy ludzie widzą, jak nasi podopieczni się uczą, co robią, staje się to bardziej akceptowalne. Widać poprawę, ale społeczeństwo w dalszym ciągu ich nie uznaje, trudno jest im znaleźć pracę, bo są niepełnosprawni intelektualnie. U nas są pod specjalną opieką, więc mogą pracować. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że nasi podopieczni dostali pozwolenie na pracę w kuchni i pensjonacie Arab Women’s Union” – mówi Basma Giacaman, dyrektor ośrodka.
Podopieczni wsiadają do autobusu o 7.30, pięć dni w tygodniu (z wyjątkiem weekendu, który wypada w piątek i niedzielę). Na miejscu są godzinę później, zostają w nim do 14.30 i w domu są z powrotem o 15.00–15.30. „Niektórzy pracują przy jednej rzeczy, inni zajmują się wszystkim. Zależy, co lubią. Dla rodzin jesteśmy bardzo ważni […]. Bez nas nie mogą pójść do pracy. W innych miastach takich możliwości jest znacznie mniej” – mówi Giacaman.
Prace wykonywane przez podopiecznych – kartki pocztowe i dywany są sprzedawane w internecie – nie wystarczają jednak na pokrycie kosztów ośrodka Al-Basmah, który utrzymuje się głównie ze środków przekazywanych przez darczyńców.
„W Szwecji istnieje grupa, która regularnie przysyła pieniądze, niekiedy nawet dwa tysiące dolarów co trzy miesiące. Są darczyńcy ze Stanów Zjednoczonych, jednak ich wpłaty nie są regularne. Na przykład dzisiaj sprzedaliśmy 600 pocztówek wielkanocnych, za 1,15 dolara sztuka. Zarobimy na tym 400 dolarów, a pracowaliśmy nad nimi, z przerwami, dwa tygodnie” – mówi Giacaman.
Ich działalność jest też wspierana przez polskie organizacje. Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej w ramach jednego ze swoich projektów wspiera hydroponiczne uprawy roślin w ogrodzie ośrodka. Obecnie trwają negocjacje, aby sałatę wyhodowaną w ten sposób przez podopiecznych wprowadzić do sprzedaży w pierwszych dwóch sklepach w Bajt Sahur. Caritas Polska wraz z Caritas Jerozolima wspiera natomiast pralnię, która świadczy usługi dla Arab Women’s Union i szuka kolejnych hoteli, którym mogłyby czyścić pościel.
Dlaczego takie miejsce powstało właśnie w aglomeracji betlejemskiej, nie zaś w innym mieście w Palestynie? „Tutaj więcej kobiet pracuje niż na przykład w Hebronie” – mówi Giacaman. Bezrobocie wśród kobiet jest tu faktycznie najniższe w całym regionie, ale i tak wynosi 22,3 proc. (średnia to 26,7 proc.). Jak wynika z danych Palestyńskiego Centralnego Biura Statystyk, także średnia dniówka kobiety w regionie Betlejem wynosiła w 2015 r. (ostatnie dostępne dane) 96,7 szekli (ok. 100 zł) i była najwyższa w całym Zachodnim Brzegu Jordanu, gdzie przeciętnie kobiety zarabiają 81,9 szekli. Co ciekawe, średnia dniówka mężczyzny wynosiła w tym czasie w Betlejem 124,3 szekli i była niższa od średniej w Zachodnim Brzegu Jordanu wynoszącej 126,6 szekli.
Większa otwartość aglomeracji, widoczna m.in. w próbie pomocy niepełnosprawnym umysłowo i emancypacji kobiet, ma kilka źródeł. Pierwszym z nich jest kosmopolityzm miasta – zarówno objawiający się poprzez obecność turystów, jak i polityków oraz pracowników organizacji pozarządowych. Ważny wpływ ma też demografia – niespełna połowa aglomeracji to chrześcijanie, a Bajt Sahur jest w większości chrześcijańskie.
Oczywiście ta otwartość ma swoje granice i w dalszym ciągu są to jedynie małe kroczki w kierunku normalności. W Al-Basmah fakt, że Arab Women’s Union pozwoliło jednej z niepełnosprawnych umysłowo podopiecznych myć pietruszkę w kuchni, odnotowano jako wielki sukces. Niepełnosprawni umysłowo mają etykietę brudnych – więc dla wielu Palestyńczyków kupowanie jedzenia, którego dotykali, w dalszym ciągu jest nieakceptowalne.
Po raz kolejny okazuje się, że największym problemem w poprawie jakości życia niepełnosprawnych umysłowo jest nie tyle brak woli i pieniędzy po stronie organizacji pozarządowych, co bariery tkwiące w głowach „normalnego” społeczeństwa.