Szanowni Państwo,

czy liberalizm znajduje się w globalnym odwrocie? Brexit i zwycięstwo Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych, jak wskazują krytycy, przypieczętowały symboliczny koniec dominacji tej ideologii na świecie. Coś do powiedzenia na ten temat mamy i na podwórku naszego regionu. Dla Viktora Orbána liberalizm to wspomnienie z młodości. A i rodzimy PiS z pewnością nie jest partią liberałów. Jednocześnie przyciąga poparcie wyborców, umiejętnie łącząc raczej narodową i lewicową narrację. Doszło nawet do tego, że popularność zdaje się martwić Jarosława Kaczyńskiego, który podczas spotkania z członkami partii twierdził, że partia może być przeszacowana. Lider ostrzegał przed popadaniem w samozachwyt.

Ukazało się w ostatnim czasie wiele publikacji, których autorzy usiłują zgłębić przyczyny sukcesu populistów. Dlaczego zwycięża narracja, która na pierwszy rzut oka jawi się jako pełna paradoksów, wbrew faktom, snująca opowieści o totalnej ruinie Zachodu czy poszczególnych państw? Czy tylko z obawy przed skutkami globalizacji obywatele są gotowi oddać głosy na ludzi, którzy obiecują „skok w nieznane”?

Europa jawi się jako permanentne pole bitwy z populistami. Dopiero co z wypiekami na twarzy komentowano wybory w takich krajach, jak Holandia czy Austria… Kto wygra, kto przegra? Emmanuel Macron we Francji powstrzymał napór Marine Le Pen. Teraz jednak na Starym Kontynencie słychać głosy niepokoju, co przyniosą nam wybory we Włoszech. W tle aktualnych sporów politycznych niezmiennie pobrzmiewa pytanie, jak w liberalnej demokracji przerwać złą passę liberalizmu? Od czego zacząć proces naprawy?

Amerykański politolog, Mark Lilla, twierdzi, że kardynalny błąd amerykańskich liberałów polegał na tym, że zrezygnowali z odwoływania się do poczucia obywatelskiej wspólnoty. Zamiast przekonywać członków społeczeństwa o tym, że wiele ich łączy, a społeczna solidarność przynosi korzyści wszystkim, skupili się na walce o prawa coraz to nowych grup społecznych. „Amerykańscy liberałowie koncentrują się na zdobywaniu poparcia, konkretnych, nieraz bardzo małych grup, a nie na szerszym zadaniu polegającym na zjednoczeniu całego kraju wokół jakichś zasad”, mówi Mark Lilla w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. „Taka polityka dzieli i jest w zasadzie libertariańska”, twierdzi Lilla i nazywa ją „reaganizmem dla lewaków”.

Za wezwanie do odejścia od „polityki tożsamości” na Lillę posypały się gromy za rzekomą zdradę liberalnych ideałów. Ale diagnoza, jaką stawia, wydaje się słuszna – polityka prowadzi do coraz głębszych podziałów społecznych i – jak mówił na tych łamach amerykański dziennikarz, Fareed Zakaria, autor wydanej niedawno książki „Przyszłość wolności. Nieliberalna demokracja w Stanach Zjednoczonych i na świecie” – coraz bardziej przypomina sport.

„Kiedy drużyna, której kibicujesz, sobie nie radzi, nie przestajesz jej wspierać. Jeśli zatrudnia kilku kiepskich graczy, nie przestajesz jej wspierać. Nawet jeśli zmienia całkowicie swoją strategię, możesz czuć się niekomfortowo, ale wciąż nie przestajesz jej wspierać. A już z pewnością nie przenosisz swoich sympatii na jej najważniejszego rywala”.

Jeśli liberalna demokracja ma się utrzymać, liberałowie muszą nauczyć się, jak poza te podziały wyjść, narzucając inny sposób postrzegania politycznej rzeczywistości. Sytuacja jest dramatycznie poważna. „Pod obstrzałem znajduje się sama idea neutralności instytucji publicznych, ich niepolityczności”, mówi dziennikarz „Financial Times” i autor książki „The Retreat of Western Liberalism”, Edward Luce w rozmowie z Adamem Puchejdą. „Mowa o zaufaniu do sądów, które wydają niezależne wyroki, do komisji wyborczych, które można uznać za niepartyjne. Mediów, które postrzegane są jako wolne od wpływu jakiejkolwiek partii politycznej. Gdy te podstawowe składowe państwa tracą swoją neutralność, nie mamy już do czynienia ze zmianą władzy, to zmiana systemu”. Słowa Luce’a odnoszą się do stanu zachodnich demokracji w ogóle, ale także doskonale pasuje do sytuacji politycznej w Polsce.

Również nad Wisłą, jeśli chcemy utrzymać „władzę ludu” i wolności obywatelskie potrzebny jest „Nowy Liberalizm”, twierdzi Tomasz Sawczuk z „Kultury Liberalnej”. W obecnym układzie sił, realna zmiana polityki to zadanie niemożliwe do wykonania. „Kontrowanie polityki PiS-u to działanie konieczne, ale niewystarczające. Trzeba rozbić podział PiS-anty-PiS jako definiujący scenę polityczną”, przekonuje autor. Jak liberałowie mają odpowiedzieć na stojące przed nimi wyzwanie? „Polski liberalizm powinien rozwijać się w odpowiedzi na jego trzy największe wady: antypolityczność, ekonomizm oraz konserwatyzm”.

Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”

Stopka numeru:
Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja
Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Adam Puchejda, Jakub Bodziony