„Całkiem okej”. Na tyle pozytywnego komentarza zasługuje Pomnik Smoleński autorstwa Jerzego Kaliny, postawiony niedawno na placu Piłsudskiego w Warszawie. Jest, jak to podkreśla Karol Sienkiewicz w „Gazecie Wyborczej”, niefiguratywny, a teraz tak się robi – więc teoretycznie okej. W praktyce jednak jest znacznie gorzej. Jak to przejście między od „całkiem okej” do stanu obecnego się dokonało?

Chcieli dobrze, wyszło jak zawsze. Bo usprawiedliwiając niegramotność i estetyczną głuchotę swoją i swoich rodaków en masse, trzeba docenić, że pomnik podąża za niefiguratywnymi trendami rozmawia z przestrzenią i dość klarownie mówi, co zamierzał autor i czego oczekiwali zleceniodawcy.

Wbrew śmiechom z Facebooka, że Papcio Chmiel takie schody już wymyślił oraz że jakiś zespół grający gotyckiego rocka miał takie schody na okładce – te akurat odkrycia i porównania warto zlekceważyć. Schody to pewien kulturowy topos, rozumiecie, topos. Warto pooglądać trochę filmów, poczytać, ogólnie rozejrzeć się. Tym bardziej, że sama forma schodów do samolotu jest otwartą formą rzeźbiarską. Tu warto przywołać rzeźbę albańskiego artysty Adriana Paciego, który dokładnie z takiego znaku skorzystał, pozwalając wejść ogromnej liczbie ludzi na takie schody, jednocześnie nie podstawiając samolotu. Schody bez samolotu to w zamyśle Paciego zapewne czekanie, ale i ucieczka, ale i odlot, no i wniebowstąpienie.

I tu wymowa naszych schodów jest w porządku. Nasz prezydent i nasze elity – w poświęceniu dla ojczyzny – poszli prosto do nieba (czwórkami), a katastrofa przemieniona została w areopag. Otwarta przestrzeń na szczycie pokazuje, że dalej są wśród nas, tyle że w powietrzu. Stopnie poniżej pokazują, że nie każdy może tego dokonać. Trzeba na nie wejść. Jednym słowem dla wszystkich jest to dobry wzór, zgodny z maksymą per aspera ad astra. Całość prezentuje więc wartość edukacyjną, ale i wartość estetyczna jest w tym zachowana. Nie jest to może (proszę wybaczyć porównanie) Utøya i pomnik upamiętniający wydarzenia na tej wyspie: czyli przepiłowana na pół morska skała w pobliżu wyspy, która ma symbolizować niemożliwą do zagojenia ranę, jaką Norwegom zadał zamach – ale Skandynawowie zawsze byli minimalistami. Na nas powinny działać schody do samolotu.

I tu zaczyna się to przejście od „całkiem okej” do „średnio”, a niestety nawet do „śmiesznie”. Po pierwsze, Jerzy Kalina, autor i rzeźbiarz pomnika, zapobiegawczo podniósł poziom schodów dość wysoko, by przeciętny człowiek nie mógł na nie wejść. Bo może dzieci by się wspinały, bo niebezpiecznie, bo to przecież pomnik narodowej tragedii i nie wypada. I tak coś, co miało w sobie zaproszenie do wejścia w historię („I ty możesz skończyć tragicznie, służąc ojczyźnie” – bo tak odczytuję metaforyczne przesłanie), zostało ośmieszone. Możesz wejść, ale jak ktoś cię podsadzi, da nóżkę – albo ewentualnie po plecach innych. Nieświadomie, autor zamiast idealistycznie pokazać otwartość polskiego społeczeństwa, mimowolnie powiedział prawdę: tu się działa w grupie, muszą cię jakoś wciągnąć albo podsadzić…. Samemu, chłopcze i dziewczynko, zapomnij. Może chcieli opowiedzieć trochę o nepotyzmie, kumoterstwie i klanowości? Rozumiem, w porządku.

Pomysł nie był wyjątkowy, ale całkiem okej. To „całkiem okej” zmniejszyło się przez parę szczegółów do „nieźle, choć śmiesznie”. A niedługo będzie już tylko „śmiesznie”. | Wojciech Albiński

Druga kwestia, to miejsce składania kwiatów. Co jak co, ale czcić powinno się drogę, to ona jest celem, wzorem, Chrystusem. Ale nie. Tu nie czcimy drogi.

Tu czcimy ofiarę. I dlatego Kalina wymyślił miejsce składania kwiatów przy drugim końcu pomnika. Nie przy schodach, ale przy litej granitowej skale po drugiej stronie. Co to znaczy? To oczywiście ściana straceń. Granitowa, milcząca, czarna rozpacz. Miałbym czcić brawurę, która doprowadziła do samobójstwa? Mnie na to nie namówicie. W życiu. Będę pokazywał to swoim dzieciom ku przestrodze. Tak robią ludzie, którzy nie rozumieją, na czym polega ludzkie życie. Jeśli tak widzą swoją ojczyznę – nie mamy tu ze sobą wiele wspólnego.

Co można dodać? Kolor, faktura, nieprzystępność materiału, oświetlenie, usytuowanie i plany rozbudowy. To są mniejsze mankamenty, które staną się z czasem większymi, bo to, co małe, powtarza duże. Pomysł nie był wyjątkowy, ale był całkiem okej. To całkiem okej, prawem pomniejszania, zmniejszyło się przez parę szczegółów do „nieźle, choć śmiesznie”, ale niedługo będzie już tylko „śmiesznie”. Gdy tylko zostanie dostawiona reszta obudowy pomnika (bo to dopowiedziane niebo to dla niektórych za mało), całość stanie się przykra. Miałka i w sumie nieistotna. Idźcie w swoją stronę. Ja popatrzę z daleka.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Adam Burakowski, EAST NEWS.