„Równość będzie, wolność i dobrobyt dla wszystkich w naszej ukochanej Ojczyźnie! […] Czego mają się bać miliony chłopów i robotników, skoro ich właśnie pytać się będą, jakich pragną rządów?”, pisała w ulotce wyborczej w 1919 roku Władysława Weychert-Szymanowska [1], działaczka społeczna i emancypantka. W nadziejach związanych z odradzającym się państwem polskim i możliwością stworzenia nowej rzeczywistości nie była odosobniona. Postępowa inteligencja głęboko wierzyła, że nadchodzi czas zasadniczych przemian – i nawet jeśli dokonać się one miały ewolucyjnie, a nie na drodze rewolucji, panowało przekonanie, że „przyszłość będzie inna” [2]. Pod takim też tytułem, zaczerpniętym z artykułu innej działaczki ruchu kobiecego i spółdzielczego, ekonomistki Zofii Daszyńskiej-Golińskiej, Joanna Kordjak zorganizowała w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta wystawę, która ukazuje różnorodne wizje i projekty modernizacyjne powstające wśród międzywojennych społeczników i artystów, orbitujących w większości wokół partii i organizacji lewicowych. A że koncepcje te dotyczyły zazwyczaj grup wykluczonych, takich jak bezrobotni, lub uzyskujących dopiero prawa, jak robotnicy, kobiety i dzieci, ekspozycja kieruje uwagę widza ku „historii słabych”, tych, którzy nie mieszczą się w popularnym obrazie dwudziestolecia międzywojennego, zastygłego w kolorze sepii, połyskującego niczym pancerz mknącej po torach luxtorpedy i wypełnionego puchem eleganckich etoli pań z Ziemiańskiej. Modernistyczne osiedla z dostępem światła i świeżego powietrza, teatry i uniwersytety ludowe, zabezpieczenia socjalne – wszystkie one miały poprawiać warunki życia szerokich mas ludności i budować demokratyczne, nowoczesne społeczeństwo.

„Dola i niedola naszych dzieci”, red. Józef Włodarski, oprac. art.: Wanda Zawidzka, fot. Aleksander Minorski, Tadeusz Bukowski, Kraków 1938, kolekcja Łukasza Gorczycy / Zachęta Narodowa Galeria Sztuki.

Przyjęta optyka mogłaby nam ukazać międzywojnie z zupełnie nowej strony, rzadko obecnej na muzealnych ekspozycjach, oraz faktycznie wpisać się w proces jego demitologizacji, o której kuratorka ekspozycji wspomina na wstępie. Byłby to doskonały punkt wyjścia do dyskusji o międzywojennej demokracji i jej ograniczeniu, o zmaganiach z zacofaniem i budowaniu nowoczesnej polskiej tożsamości. Debata na ten temat nigdy się nie odbyła, więc w stulecie niepodległości byłaby szczególnie pożądana. Zamiast tego jednak wystawa buduje raczej pewien mit – lewicy, postępu i modernizacji, nie zadając pytań ani o zasięg prezentowanych projektów, ani o ich skuteczność oraz przemilczając zupełnie niebezpieczeństwa kryjące się w nowoczesności. Jest to mit niewątpliwie potrzebny środowiskom lewicowym i liberalnym, zakorzenia je w tradycji polskiej inteligencji i odkrywa aktualność debat sprzed wieku. Wystawa słusznie przypomina o wielobarwności międzywojennej sceny życia publicznego, na której również czerwień była silnie obecna – i to nie tylko w odcieniu Komunistycznej Partii Polski. Szkoda jednak, że zamiast pogłębionej, krytycznej refleksji dostajemy jedynie nostalgię za starą dobrą ideową lewicą sprzed wojny i tęsknotę za świetlaną przyszłością, która nigdy się nie ziściła.

W miejsce pogłębionej refleksji dostajemy nostalgię za starą dobrą ideową lewicą sprzed wojny i tęsknotę za świetlaną przyszłością, która nigdy się nie ziściła. | Iza Mrzygłód

Nowe wspaniałe jutro

Nie ulega natomiast wątpliwości, że jako przegląd emancypacyjnych i progresywnych idei i projektów wystawa dobrze się sprawdza, a jej główną siłę stanowią interesujące obiekty w liczbie około 500 – począwszy od czasopism i plakatów, przez przedmioty sztuki użytkowej, aż po instalacje i modele. Na wejściu duże wrażenie robi rozbrzmiewająca piosenka śpiewana w jidysz przez dzieci, które na wielkim ekranie wędrują w słońcu przez pola i pagórki, trzymając się za ręce. To fragment filmu „Mir kumen on” (Droga młodych) wyreżyserowanego w 1935 roku przez Aleksandra Forda na zamówienie dyrektora sanatorium przeciwgruźliczego im. Włodzimierza Medema w Miedzeszynie i współfinansowanego przez żydowską partię socjalistyczną Bund. W Sali Matejkowskiej, obok której zginął po antysemickiej nagonce i oszczerczej kampanii prawicy prezydent Gabriel Narutowicz, słowa dziecięcego hymnu o pokoju, wspólnocie i równości wybrzmiewają szczególnie mocno:

Idziemy, nadchodzimy,
Niesiemy nasza tęsknotę i radość,
Gotowi dzielić się nią z każdym,
Kroczymy drogą, aż skry lecą,
Zbudźmy młodzież do działania! [3]

Wprowadzają też w klimat całej wystawy – wszak dzieciństwo i młodość nie tylko znajdowały się w centrum modernistycznych projektów nakierowanych na ukształtowanie „nowego człowieka” i stanowiły ich usprawiedliwienie, bo lepszy świat tworzono z myślą o młodych, lecz także symbolizowały optymizm i witalność nadchodzącego „czasu eksperymentów we wszystkich dziedzinach”, jak po latach opisał międzywojnie francuski filozof Paul Ricoeur [4]. Ujęcia z „Mir kumen on” powracać będą jeszcze w dalszych częściach wystawy, a wraz z innymi produkcjami filmowymi wyświetlanymi na centralnie zlokalizowanych ekranach prowadzą przez kolejne sale. Tak jakby film – jednocześnie wehikuł czasu i machina nowoczesności – uruchamiał tryby społecznych transformacji i przenosił nas do przekształcających się obszarów życia: architektury, sportu i wychowania dzieci, kobiecej aktywności, świata pracy oraz społecznie zaangażowanej sztuki.

Na wystawie materializują się trudno uchwytne koncepty i idee postępu, demokratyzacji i równości, które dzięki przystępnym opisom i ciekawym materiałom stają się bardziej zrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy. Poznajemy modernistyczne projekty architektoniczne, w których nie chodzi jedynie o zaprojektowanie budynków i przestrzeni, ale też o wylanie fundamentów pod budowę nowoczesnej wspólnoty i konstruowanie „uspołecznionego indywidualizmu”, który ma zapewnić równowagę między wolnością jednostki a współżyciem w ramach społeczności [5]. „Rzeczpospolita spółdzielcza” wyłania się z planów osiedli Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, między innymi z projektów zagospodarowania terenów na Rakowcu autorstwa Heleny i Szymona Syrkusów. Przestrzenna kuchnia zaprojektowana przez Barbarę Brukalską rymuje się ze wzrastającą aktywnością zawodową i społeczną kobiet. Nowoczesne podejście do wychowania i edukacji ucieleśniają w kolejnej sali rozbudzające kreatywność zabawki czy plac zabaw. Sporo miejsca poświęcono roli sportu i czasu wolnego w emancypacji klas ludowych, co ciekawie ilustrują liczne zdjęcia, między innymi ze zbiorów Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie, oraz kolaże autorstwa Mieczysława Choynowskiego. Z kolei fotografie Janiny Mierzeckiej z cyklu „Ręka pracująca” podkreślają silną obecność kobiecych głosów w modernizacyjnych dyskusjach, ale też kierują uwagę widza na ciężkie warunki pracy międzywojennych robotników. Odpowiedzią na nie jest ustawodawstwo socjalne, wprowadzone już u progu niepodległości, do którego nawiązują plakaty wydawane przez Centralny Instytut Ochrony Pracy. Dopełnienie stanowią tematy sztuki zaangażowanej i próby zdemokratyzowania dostępu do kultury wyższej, reprezentowanej tu przez kino oraz teatr ludowy i robotniczy. Wrażenie robi instalacja Witka Orskiego na podstawie fragmentów faktomontażu teatralnego Aleksandra Watta „Polityka społeczna RP” z 1929 roku.

Przestrzenna kuchnia rymuje się z aktywnością zawodową i społeczną kobiet, a nowoczesne podejście do wychowania ucieleśniają rozbudzające kreatywność zabawki czy plac zabaw. | Iza Mrzygłód

„Przyszłość będzie inna” ma przejrzysty układ, a rozwiązania ekspozycyjne i minimalistyczna stylistyka podkreślają funkcjonalizm przywoływanych projektów. Razi jedynie chaos podpisów, które niekiedy trudno dopasować do pokazywanych fotografii czy prac. Wystawie towarzyszą liczne wydarzenia – pokazy filmów, wykłady, debaty, a nawet konwersatorium organizowane we współpracy z Instytutem Kultury Polskiej UW. Warto podkreślić, że w programie znalazły się też warsztaty dla osób niewidomych z cyklu „Sztuka dostępna”, które wpisują się w politykę Zachęty włączania w obieg kultury osób z różnymi dysfunkcjami, a jednocześnie doskonale korespondują z inkluzywnym przesłaniem samej wystawy. W związku z ekspozycją wydano również niezwykle ciekawe „Szklane domy. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po roku 1918”, publikację wykraczającą daleko poza ramy zwykłego wystawienniczego katalogu. Jest ona zwieńczeniem serii wykładów pod tym samym tytułem, które odbywały się w Zachęcie w 2017 roku pod opieką naukową prof. Andrzeja Mencwela i wprowadzały w tematykę przygotowywanej wówczas ekspozycji.

Kruchość szklanych domów

Głównym tematem wystawy „Przyszłość będzie inna” są wizje i idee modernizacji – i to one miały przede wszystkim wybrzmieć. Pozostaje jednak niedosyt, odczucie, że hołdując myśli krytycznej i postępowej, nie pokuszono się o krytyczne spojrzenie na jej dokonania i konsekwencje, a wprowadzając na wystawę „słabych”, zadowolono się głosem inteligentów na ich temat oraz artystycznie przetworzonym spojrzeniem ówczesnych architektów, filmowców i fotografów. A przecież można by się pokusić o fragmenty pamiętników bezrobotnych, zbierane przez Instytut Gospodarstwa Społecznego, czy wydawane w międzywojniu pamiętniki robotników. O uwarunkowaniach społecznych i politycznych, takich jak wielki kryzys w latach 30. czy krzepnięcie systemu autorytarnego, dowiadujemy się jedynie mimochodem ze zgromadzonych na ekspozycji artykułów i wycinków prasowych oraz nielicznych ogólnikowych wzmianek w opisach obiektów. A nawet statystyczne zestawienia i dane, jak chociażby informacja, że w 1931 roku 46,9 proc. ludności Polski zamieszkiwało jednoizbowe mieszkania [6], ukazywałoby skalę problemów i wyzwań. Jednocześnie nadawałoby proporcje prezentowanym projektom, które jedynie w niewielkim stopniu były w stanie przekształcić rzeczywistość. O zasięgu i powodzeniu praktyk modernizacyjnych dowiadujemy się bardzo niewiele, na wystawie nie przeczytamy na przykład, że I kolonia WSM budowana z myślą o robotnikach ostatecznie została zasiedlona przez inteligencję, bo tych pierwszych nie było stać na mieszkania w takim standardzie [7].

Danuta Sikorzanka wykonuje skok w dal podczas zawodów lekkoatletycznych w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego w Warszawie, 26.03.1934, ze zbiorów Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie / fot. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki.

Wielkimi nieobecnymi wystawy pozostają również mieszkańcy wsi, którzy stanowili około 70–75 proc. ludności kraju (wliczając zarówno ziemian oraz chłopów, jak i robotników rolnych) [8]. Wieś trapiona przeludnieniem i ukrytym bezrobociem, wadliwą strukturą podziału ziemi i niedokapitalizowaniem stanowiła największe wyzwanie dla polskich modernizatorów. Przyjęta w 1925 roku przez Sejm reforma rolna nie dość, że wskutek swoich ograniczeń nie mogła rozwiązać problemów, to na domiar złego właściwie nie została przeprowadzona. Tego jednak nie dowiemy się na wystawie, może dlatego, że modernizacyjne przemiany na wsi często inicjowane były przez środowiska konserwatywne. Choć przecież wzrastająca w latach 30. popularność radykalnego ruchu „wiciowego” i jego program doskonale mogłyby rezonować na ekspozycji. Stanisław Młodożeniec, „chłopski futurysta”, pisał bowiem: „Na miejsce żądzy panowania zbiorowość chłopska wysuwa zasadę obywatelskiego współdziałania. Nie państwo więc, a czynna pospólność obywatelska musi się stać organizacyjną formą […] narodu polskiego” [9].

Janina Mierzecka, z cyklu „Ręka pracująca” , 1924–1938, repr. za: Henryk Mierzecki, „Ręka pracująca. 120 tablic fotograficznych” , Warszawa 1947, kolekcja Łukasza Gorczycy / fot. Zachęta Narodowa Galeria Sztuki.

Zresztą skupienie się tylko na jednej stronie międzywojennej sceny politycznej oraz pominięcie roli państwa w procesie przemian nie pozwalają ukazać modernizacyjnego pędu dwudziestolecia i ciążenia ku przyszłości w pełnej krasie. Bo czyż śmiałe wizje wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego i fascynacja industrializacją, odbijająca się na przykład w obrazach Rafała Malczewskiego, nie zawierają podobnej wiary w postęp i lepszą przyszłość jak prace modernistycznych lewicujących architektów? Wprowadzenie przedstawicieli sanacji czy środowisk narodowych mogłoby zmącić jednak mitologię lewicy. Ponadto pełen przegląd radykalnie modernistycznych konceptów od prawa do lewa kazałby spojrzeć z dystansem na modernizacyjne dyskursy międzywojnia, w których kryła się też groźba przemocy i totalizmu bez względu na afiliację ideową. Maszerującym z pieśnią na ustach przedstawicielom Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego pod względem wiary w konieczność dokonania radykalnych zmian wcale nie tak daleko było do młodych z Obozu Wielkiej Polski [10], śpiewających z werwą:

Polsce niesiem odrodzenie,
Depcząc podłość, fałsz i brud,
W nas mocarne wiosny tchnienie,
W nas jest przyszłość,
Z nami lud. [11]

Dlatego przy okazji pokazywania sportu i nowoczesnych urządzeń rekreacyjnych warto by było zwrócić uwagę na higienistyczne wątki wchodzące we flirt z eugeniką, a przy okazji międzywojennego kultu ciała zapytać o miejsce witalizmu w ideologiach faszystowskich, co doskonale pokazywała przed kilku laty organizowana w Zachęcie wystawa „Postęp i higiena”. Na wystawie pojawiają się też obiekty, które domagają się wręcz krytycznego komentarza, jak zbiór reportaży Wandy Melcer „Czarny Ląd Warszawa”, opowiadający o życiu ubogich religijnych Żydów warszawskich, których zacofanie i zabobon autorka ukazuje z pozycji liberalnych i oświeceniowych, uciekając się niekiedy do antysemickich stereotypów. Już w międzywojniu reportaże te wzbudziły spore kontrowersje i wpisały się w polityczny spór wokół uboju rytualnego w drugiej połowie lat 30. Werystyczny opis rzeźni, ukazujący cierpienie zwierząt i okrucieństwo rzeźników dostarczających koszerne mięso dla religijnej społeczności żydowskiej, doskonale korespondował z atakami na Żydów ze strony stronnictw narodowych. Jednak o tych kontrowersjach ani o współczesnych badaniach nad książką Melcer, które wskazują na ideologizację, „etniczne zaangażowanie” [12] czy konstruowanie reportażu w duchu kolonialnej narracji o „misji cywilizacyjnej”, z opisu wystawienniczego poświęconego książce się nie dowiemy.

Prezentowane idee nie zostały zamknięte w przeszłości, mają potencjał także dzisiaj. Ciągle wychylają się w przyszłość i również naszą uwagę kierują ku (lepszemu) jutru. | Iza Mrzygłód

Twórcy wystawy podkreślali, że prezentowane idee nie zostały zamknięte w przeszłości, lecz mają potencjał także dzisiaj. Ciągle wychylają się one w przyszłość i również uwagę widza kierują ku (lepszemu) jutru. Joanna Kordjak we wstępie do wspomnianej publikacji w tym kontekście wspomina o myśleniu ekologicznym, praktykach partycypacji społecznej czy aktywizacji lokalnych społeczności [12]. Szkoda, że tworząc wystawę, jej autorzy nie upodmiotowili także widza i nie dostarczyli mu więcej danych, które pozwoliłyby zastanowić się głębiej nad proponowanymi przez międzywojennych modernizatorów rozwiązaniami i możliwością ich zrealizowania. Poprzez krytyczną refleksję nad ograniczeniami projektów działających w przeszłości daliby również zwiedzającemu szansę zastanowić się, jak dziś najlepiej dobierać środki i metody pozytywnego przekształcania otaczającej rzeczywistości. Bo przecież same wizje do takiej nauki nie wystarczą. Byłaby to prawdziwie obywatelska lekcja historii i próba zmierzenia się z mitem dwudziestolecia. Bez tego pozostaje nam tylko szlachetna genologia współczesnych sporów.

 

Przypisy:

[1] Cytat za: Joanna Dufrat, „W służbie obozu marszałka Józefa Piłsudskiego. Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet (1928–1939)”, Avalon, Kraków–Wrocław 2013, s. 78.

[2] Zofia Daszyńska-Golińska, „Przez kooperatywy do przyszłego ustroju”, Warszawa 1921.

[3] Fragment piosenki z filmu „Mir kumen on” przełożyła Anna Szyba.

[4] Paul Ricoeur, „Critique and Conviction. Conversation with François Azouvi and Marc de Launey”, tłum. Kathleen Blamey, Polity, Cambridge 1998, s. 13.

[5] Cytat za: Agata Twardoch, „Architektura jest zawsze polityczna. Urządzenia kolektywne w międzywojennych osiedlach Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej” [w:] „Szklane domy. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po roku 1918”, J. Kordjak [red.], Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2018, s. 95.

[6] Włodzimierz Mędrzecki, „Materialne uwarunkowania życia społecznego” [w:] „Metamorfozy społeczne”, t. 10 „Społeczeństwo międzywojenne: nowe spojrzenie”, W. Mędrzecki, J. Żarnowski [red.], Instytut Historii PAN, Warszawa 2015, s. 114.

[7] Jerzy S. Majewski, „Plac Wilsona – I kolonia WSM”.

[8] Janusz Żarnowski, „Społeczeństwo Drugiej Rzeczypospolitej”, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1973, s. 326.

[9] Cytat za: Remigiusz Okraska, „Społeczeństwo naprawdę obywatelskie (Związek Młodzieży Wiejskiej RP 1928-1939)”.

[10] Ewa Maj, „Komunikowanie polityczne Narodowej Demokracji 1918–1939”, wyd. UMCS, Lublin 2010, s. 358.

[11] O wspólnym dla reprezentantów różnych żydowskich organizacji politycznych sposobie myślenia wywodzącym się z radykalnego modernizmu, który zakładał gruntowną przebudowę panującego porządku, pisze Kamil Kijek w książce „Dzieci modernizmu. Świadomość, kultura i socjalizacja polityczna młodzieży żydowskiej w II Rzeczpospolitej”. W moim przekonaniu podobne zjawisko możemy obserwować również wśród nieżydowskich ruchów politycznych w międzywojennej Polsce.

[12] Reportaże Wandy Melcer analizuje między innymi Urszula Glensk w swojej książce „Historia słabych. Reportaż i życie w Dwudziestoleciu (1918–1939)”.

[13] Joanna Kordjak, „Przyszłość będzie inna” [w:] „Szklane domy…”, dz. cyt., s. 20.

Wystawa:

„Przyszłość będzie inna. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po roku 1918”

Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki w Warszawie

24 lutego – 27 maja 2018 roku