Znalezienie informacji o tym, ilu niepełnosprawnych głosuje w wyborach, graniczy z cudem. Można natomiast sprawdzić, ile jest w Polsce osób niepełnosprawnych w wieku 16 lat i więcej. Według wyników Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności w 2017 roku było ich 3,1 miliona. To niewiele ponad 8 proc. całej ludności. Nie każdy w tej grupie jest w wieku wyborczym, a niektórzy, jak na przykład osoby niepełnosprawne intelektualnie, w wyborach udziału nie biorą. Grupa potencjalnych wyborców wśród niepełnosprawnych jest więc na tyle niewielka, że można ją ignorować. Robią to od lat wszystkie partie.

Obecni przedstawiciele rządu zaproponowali protestującym w Sejmie rodzinom rozwiązania, które nijak się mają do ich postulatów. Oprócz zrównania renty socjalnej z najniższą rentą z ZUS-u, pozostałe propozycje to przejaw bezwstydności, a nie chęci pomocy. Na stole pojawiła się na przykład „oferta”, by zamiast gotówki „wspomóc” rodziny poprzez „miesięczną oszczędność w budżecie domowym w wysokości 520 złotych”! Ci, którzy żyjąc bardzo oszczędnie, musieli kiedykolwiek usłyszeć od drugiej, zamożnej osoby, jak mniej wydawać, wiedzą, jakie to irytujące, a przede wszystkim – uwłaczające. Sugestia, jakoby rząd znał sposób na „podreperowanie” budżetu rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi poprzez pokrycie kosztów kilku bardzo elementarnych narzędzi opieki, to nie pomoc, ale raczej wymierzony policzek.

Czy poseł Żalek byłby gotów skrytykować „zwyrodniałych” górników, a poseł Krynicka szukać paragrafu na – dajmy na to – rolników lub policjantów? Warto zadać sobie pytanie, dlaczego w przypadku niepełnosprawnych takich oporów nie mają. A następnie zdecydować, czy naprawdę nic nas to nie obchodzi. | Katarzyna Czernik

Osoby, które nie wychowują niepełnosprawnych dzieci, nigdy nie będą w stanie w pełni zrozumieć, jak wielkiego poświęcenia wymaga całodobowa opieka, która wyklucza możliwość podjęcia nie tylko pełnoetatowej, a zwykle jakiejkolwiek pracy. Każdy może jednak uzmysłowić sobie kilka prostych prawd:

– Wychowania dziecka niepełnosprawnego w ż a d e n sposób nie można porównywać do wychowania dziecka zdrowego, bez względu na to, jak usilnie (choć zazwyczaj anonimowo i na forach) niektórzy próbują to robić. Wszyscy mamy swoje problemy, również finansowe, ale solidarne wsparcie postulatów dotyczących dodatkowych środków wsparcia dla osób, które przez swoja chorobę nigdy nie będą samodzielne, to nasz obywatelski i ludzki obowiązek.

– Jakkolwiek mało kto chce o tym myśleć, dzieci niepełnosprawne, dla których mamy wiele empatii, w którymś momencie stają się dorosłymi niepełnosprawnymi, nadal wymagającymi pomocy, na przykład w utrzymaniu codziennej higieny. To coś, z czym nasze hedonistyczne „instagramowe” społeczeństwo nie chce mieć do czynienia. Do pewnego stopnia jest to zresztą zrozumiałe. Jak pokazał głośny i odważny list Moniki Lewandowskiej, mamy 17-letniej Oli z czterokończynowym porażeniem, nawet rodzice chorych dzieci mają często dość. Oni jednak, po pierwsze, kochają, a po drugie – nie mają wyjścia, ponieważ zostają pozostawieni sami sobie. Tym bardziej powinniśmy wykazać się empatią i solidarnie domagać się od władzy realizacji ich postulatów. Jeśli nie my, to kto?

– Rodzice osób niepełnosprawnych tak siebie nie postrzegają, ale z naszego – mimo wszystko uprzywilejowanego – punktu widzenia ich życie to misja, głęboka i pełna poświęceń egzystencja, której celem jest opieka nad drugą istotą. Jeśli ktoś, podobnie jak przedstawiciele rządu, uważa, że postulaty protestujących w Sejmie rodzin nie mają racji bytu, sugeruję eksperyment, mało zresztą oryginalny, bo zgodny z tym, co wielu rodziców niepełnosprawnych dzieci często proponuje – pomoc przy wychowaniu.

Niech każdy z nas, w ramach zorganizowanej akcji społecznej, raz na dwa tygodnie przejmie na kilka godzin opiekę nad chorym dzieckiem lub dorosłym. Jeśli zrobimy to wszyscy, każda rodzina otrzyma wsparcie. To i tak niewiele, a dla nich bardzo dużo. Nic nie otwiera oczu bardziej niż wejście, choć na chwilę, w czyjeś buty. Jeśli nie jesteśmy w stanie pomóc osobiście, tym bardziej powinniśmy wspierać postulat podwyższenia dodatku pielęgnacyjnego dla niepełnosprawnych dzieci i dorosłych.

– Skończmy z hipokryzją. Przestańmy wymuszać na kobietach bohaterstwo, jakim jest decyzja o wychowaniu chorego dziecka. A jak już znamy kobietę (bo to najczęściej są kobiety), która na to bohaterstwo się decyduje, wspierajmy ją finansowo i systemowo. Nie po to, by czuć dumę ze swojej społecznej odpowiedzialności. Nie łudźmy się, że ta pomoc świadczy o naszej wielkości. Nie. To po prostu przejaw tego, że mamy jakąkolwiek, nawet najbardziej ograniczoną umiejętność odczuwania empatii.

– I ostatnia: skoro tak łatwo przyszło rządzącym wprowadzenie programu Rodzina 500+, mimo że jest on daleki od ideału (patrz: samotne matki z jednym dzieckiem, które zarabiają 2 tysiące złotych i nie kwalifikują się do programu), dlaczego tak opornie idzie władzy akceptacja planu dla niepełnosprawnych na wzór 500+?

Na to pytanie odpowiedź padła na początku tego tekstu. Tym samym wracamy do punktu wyjścia – czyli niewielkiego znaczenia „wyborczego” niepełnosprawnych. Bolesnym potwierdzeniem stosunku rządzących do protestujących były słowa posła Jacka Żalka o „zwyrodniałych” rodzicach w Sejmie, którzy swoje dzieci traktują jak „żywe tarcze”, a w związku z tym „nie można im dać gotówki”. Albo posłanki PiS-u Bernadety Krynickiej, która straszy, że na strajkujących rodziców znajdzie się „paragraf”. Czy takie komentarze mogłyby paść pod adresem większych grup społecznych lub takich, które głośniej i bardziej bezpardonowo walczą o swoje prawa? Czy poseł Żalek byłby gotów skrytykować „zwyrodniałych” górników, a posłanka Krynicka szukać paragrafu na – dajmy na to – rolników lub policjantów? Warto zadać sobie pytanie, dlaczego w przypadku niepełnosprawnych takich oporów nie mają. A następnie zdecydować, czy naprawdę nic nas to nie obchodzi.

 

Ilustracja: Max Skorwider.