Szanowni Państwo!
„Polacy murem za protestującymi”, napisano kilka dni temu w „Rzeczypospolitej”. Gazeta opublikowała sondaż, w którym 79,9 proc. ankietowanych opowiedziało się za wprowadzeniem dodatku rehabilitacyjnego dla osób z niepełnosprawnościami niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18 lat, bez kryterium dochodowego. Kwota 500 złotych w „żywej gotówce” stanowi oś sporu między protestującymi a rządem. Zamiast dodatku rehabilitacyjnego, PiS proponuje ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do różnego rodzaju świadczeń medycznych.
Protestujących ta propozycja nie satysfakcjonuje. Zapowiadają, że bez gwarancji 500 złotych w gotówce nie mają zamiaru wychodzić z Sejmu. Przeciągający się już od miesiąca protest w pełnej krasie ukazuje dwie rzeczy.
Po pierwsze, ograniczoną zdolność ugrupowania rządzącego do poradzenia sobie z kryzysem. Kruszy się mit „sprawczości” oraz wrażliwości społecznej PiS-u. Ten aspekt został jeszcze bardziej uwypuklony przez szereg potknięć wizerunkowych – chociażby żenującą wypowiedź posła Jacka Żalka, który twierdził, że rodzice wykorzystują dzieci z niepełnosprawnościami jako „żywe tarcze”. To nie jedyna wypowiedź pozbawiona empatii. Niezrozumiały jest też klucz wpuszczania gości do Sejmu. Do parlamentu w celu spotkania z protestującymi nie zostały wpuszczone Wanda Traczyk-Stawska, uczestniczka powstania warszawskiego i nauczycielka dzieci z niepełnosprawnościami. Ani Janina Ochojska, działaczka humanitarna – sama będącą osobą z niepełnosprawnością od wczesnego dzieciństwa. Dla kontrastu, Sejm wizytowali pracownicy Polskiej Fundacji Narodowej oraz kardynał Kazimierz Nycz.
Teoretycznie wobec strajku po prostu nie wypada być obojętnym. W praktyce trudno się nie zastanawiać nad tym, czemu służą wizyty polityków u protestujących. Co wynikło z wizyty prezydenta Andrzeja Dudy? Jak ocenić deklaracje Lecha Wałęsy? Podczas wizyty w parlamencie były prezydent udzielał protestującym rad, których trafność jest bardzo wątpliwa: „Gdybym ja był na waszym miejscu, poprosiłbym o pomoc na przykład górników”. Na apel protestujących z prośbą o zostanie w Sejmie, Wałęsa odpowiedział, że nie może, bo jedzie do Puław. Trudno zauważyć celowość takich wizyt – czy naprawdę polityczne „wsparcie” w takiej formie dodaje otuchy rodzicom osób z niepełnosprawnościami?
Drugą rzeczą jednak – o wiele ważniejszą – jest to, że protest osób z niepełnosprawnościami oraz ich rodziców pokazuje niemożność albo niechęć polityków do zaproponowania realnego wyjścia z problemów. A raczej całej masy problemów, z jakimi na co dzień borykają się osoby z niepełnosprawnościami.
Wystarczy przecież przypomnieć sobie, do jakiego stopnia protestujący są wykorzystywani przez polityków opozycyjnych. Do Sejmu w 2014 roku wprowadził ich poseł PiS-u Arkadiusz Mularczyk, co teraz jest mu skrzętnie wypominane przez polityków PO. To jednak miecz obosieczny. Albowiem i za poprzednich rządów postulaty osób z niepełnosprawnościami były dalekie od zrealizowania. Symbolizuje to zresztą niedawna replika Iwony Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych wymierzona w ówczesnego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. Ten ostatni usiłował zrzucić całą winę za protest na działania obecnego rządu. Hartwich, której nie sposób przypisać sympatii do PiS-u, na wizji w TVN24 wypunktowała Arłukowiczowi niespełnione obietnice rządu Platformy Obywatelskiej, między innymi specjalne karty dla osób z niepełnosprawnościami. Tutaj widoczna jest, przewrotnie powiedziawszy, stabilność polskiego systemu politycznego. Partie wymieniają się władzą, ale dziedziczą te same problemy. Wolą radykalne odcinanie się od przeciwnika politycznego niż szukanie kompromisowych rozwiązań, które ostaną się po kolejnych wyborach.
W rozmowie z „Kulturą Liberalną” Janina Ochojska wskazywała na szereg pozostałych, systemowych niedopatrzeń: niedofinansowanie NFZ w zakresie publicznych rehabilitacji, brak ośrodków, które mogłyby wziąć pod swoje skrzydła osoby z niepełnosprawnościami pozbawione opiekunów prawnych. Nawet jeśli ugrupowanie rządzące zdecydowałoby się na wypłatę 500 złotych na rękę bez żadnych obostrzeń, będzie to dopiero pierwszy, niewielki krok. Rząd w tym wypadku będzie mógł, umywając ręce, wymierzyć cios w opozycję i z dumą stwierdzić, że udało się wysupłać kolejne pieniądze na świadczenia – co istotne – dla najbardziej potrzebujących. A reszta problemów, wskazanych przez Ochojską, w dalszym ciągu będzie bombą z opóźnionym zapłonem. Ta bomba wybuchać będzie regularnie, dopóki politycy ponad partyjnymi podziałami i przy udziale ekspertów nie zdecydują o jej rozbrojeniu.
Póki co strategia rządzących przypomina raczej odkładanie eksplozji w czasie. Kolejne protesty skutkowały rozdrobnieniem szerokiej grupy osób z niepełnosprawnościami i powstaniem swoistego rozgardiaszu w systemie świadczeń publicznych. Protest otworzył przed opinią publiczną cały szereg zagadnień, o których świadomość wcześniej była nikła. „Jedną z cech naszego systemu wsparcia finansowego – zarówno dla osób z niepełnosprawnością, jak i osób, które podejmują opiekę nad osobami zależnymi – jest ogromne zróżnicowanie. Rozmaite grupy, często znajdujące się w bardzo podobnej sytuacji, otrzymują bardzo zróżnicowane wsparcie”, mówił Rafał Bakalarczyk, badacz polityki społecznej z Uniwersytetu Warszawskiego, podczas debaty „Niepełno[s]prawni” organizowanej przez „Kulturę Liberalną”, której zapis publikujemy w bieżącym numerze. W tym zakresie właśnie, przyznane 500 złotych raczej otwiera sprawę, niż ją zamyka.
Brak rozwiązań systemowych – czy chociażby kompleksowych propozycji – może dziwić, szczególnie biorąc pod uwagę to, że dyskutuje się o nich już od dłuższego czasu. „Cały pakiet zmian już powstał – w czasie ostatniego III Kongresu Praw Osób z Niepełnosprawnościami”, mówi Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich, w rozmowie z „Kulturą Liberalną”, „Wystarczy podjąć twardą decyzję polityczną, że te wszystkie działania zostaną wdrożone. Ale do tego potrzeba zainteresowania wszystkich sił politycznych, a także długofalowego zaangażowania merytorycznego”. Niestety, trudno tego oczekiwać, skoro dyskusja nad pakietowym rozwiązaniem problemów pozostaje poza obiegiem medialnym tak długo, jak protestujących nie ma w Sejmie.
Niestety, nawet jeśli strajk w parlamencie trwa, to elity polityczne nie kwapią się do przedstawienia jakichkolwiek sposobów na wyjście z impasu. Przy tym wszystkim opozycja już od dwóch lat przyzwyczaja nas do tego, żeby oczekiwać od nich jak najmniej. Jak pisze Łukasz Pawłowski, w kontekście omawianego protestu widoczna jest niemożność wyjścia z zaklętego kręgu, w który PO czy Nowoczesna wpędziła się już dawno temu: „Jak pokazują polskie doświadczenia ostatnich dwóch lat, najlepszą strategią walki z populizmem o autorytarnych zapędach nie są patetyczne hasła obrony demokracji, straszenie autorytaryzmem czy powtórką z PRL, którego coraz więcej obywateli po prostu nie pamięta. Na dłuższą metę najlepszą strategią jest atrakcyjny i zrozumiały program”. Szkoda tylko, że na konkretne rozwiązania nikt z opozycji się raczej nie zdecyduje.
„Mam jednak wrażenie, że ten protest przebił swoistą bańkę braku zainteresowania elit problemem”, powiedział „Kulturze Liberalnej” Adam Bodnar. Może więc nie ma co pisać czarnych scenariuszy, a ukazanie państwowej niemocy – systemowej, niezależnej od barw partyjnych, które akurat rządzą w parlamencie – zainicjuje szerszą dyskusję na temat pomocy dla osób z niepełnosprawnościami. Kto jednak miałby zapoczątkować tę rozmowę, skoro eksperci, pomimo swojej wiedzy i zaangażowania, często są pozbawieni głosu? Być może nadzieja leży w mediach – skoro Polacy dość powierzchownie deklarują poparcie dla osób z niepełnosprawnościami, to możliwe jest jego pogłębienie. Należy jednak o tym pisać i mówić – i to nie tylko wtedy, kiedy konkretna grupa społeczna ma określoną twarz strajkujących czy rozpoznawalnego lidera. Jest to przecież problem, w którym jak w soczewce odbijają się niedostatki Rzeczpospolitej.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”
Stopka numeru:
Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.
Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Filip Rudnik, Jakub Bodziony, Joanna Derlikiewicz, Grzegorz Błaszczyk.
Ilustracje: Stanisław Gajewski.