PiS zakazuje i straszy

Wiele wskazuje na to, że PiS zaostrza retorykę wobec protestujących. Marszałek Senatu Stanisław Karczewski – z zawodu chirurg – oświadcza, że długie przebywanie protestujących w jednym miejscu rodzi zagrożenie… epidemiologiczne. Z kolei marszałek Sejmu Marek Kuchciński kilka dni wcześniej „karze” dwóch protestujących niepełnosprawnych za spotkanie z Janiną Ochojską, wydając im zakaz opuszczania budynku. Dodatkowo budynek Sejmu zostaje zamknięty nie tylko dla dziennikarzy niemających stałych przepustek, ale i dla zwiedzających wybierających się tam w Noc Muzeów oraz uczestników dorocznego Sejmu Dzieci i Młodzieży.

Jednocześnie w mediach prorządowych protestujący są poddawani nieustannej krytyce, a to za niedocenianie tego, co rząd już dla niepełnosprawnych zrobił, a to za wykorzystywanie własnych dzieci, a to za utrudnianie pracy ciężko pracującym parlamentarzystom. Czy to oznacza, że Prawo i Sprawiedliwość jest gotowe nie tylko nadal ignorować protest, ale i – co gorsza – zakończyć go, siłą wyprowadzając protestujących z budynku?

Takie „rozwiązanie” byłoby nieprzyzwoite, to jasne. Ale byłoby także politycznym błędem, paliwem dla partii opozycyjnych, mobilizującym nie tylko zadeklarowanych przeciwników PiS-u. Dramatyczne zdjęcia i nagrania funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej wynoszących z budynku protestujących niepełnosprawnych mogą – a nawet powinny – zniechęcić do partii rządzącej część jego dotychczasowych sympatyków. Czy to znaczy, że triumf opozycji jest jedynie kwestią czasu? Niekoniecznie.

Ilustracja: Stanisław Gajewski

Kaczyński wywróci stolik?

Wyobraźmy sobie scenariusz alternatywny. Oto Jarosław Kaczyński po powrocie ze szpitala – lub jeszcze w szpitalu – podejmuje decyzję o spełnieniu postulatów protestujących. Albo lepiej, sam z trudem się poruszając, o kulach, odwiedza budynek Sejmu, tłumaczy zwłokę słabym stanem zdrowia, wysłuchuje prośby protestujących i nakazuje ją spełnić. Natychmiast, bez żadnych warunków. Media prorządowe niezwłocznie zmieniają narrację, uznają, że 500 złotych dla ciężko niepełnosprawnych to jak najbardziej uzasadnione żądanie i oburzone pytają, dlaczego przez osiem lat rządów PO–PSL nie udało się nic w tej sprawie zrobić. Eksperci dziś krytykujący protestujących cieszą się, że wreszcie mamy rząd gotowy pomóc i chwalą wrażliwość społeczną PiS-u. A sami protestujący? Po prostu opuszczają Sejm. Niemożliwe?

Przypominam, że analogiczny rozwój wydarzeń obserwowaliśmy ledwie kilkanaście tygodni temu, kiedy Jarosław Kaczyński jedną decyzją odwrócił dotychczasową narrację partii rządzącej. Nagle okazało się, że nagrody, które „należały się” za „ciężką pracę”, już się nie należą, a politycy, którzy mieli „pokazywać pazurki” teraz mają je schować. „Głos ludu, głosem Boga”, mówił wówczas Kaczyński na konferencji prasowej. Nic nie stoi na przeszkodzie, by ów głos dotarł do niego raz jeszcze. A politycy PiS-u karnie posłuchają polecenia prezesa.

I teraz pytanie: co wówczas zrobi opozycja? Jak wytłumaczy przeciętnemu wyborcy, który nie śledzi polityki na co dzień, że oto trwający od tygodni głęboki kryzys polskiego parlamentaryzmu został zakończony, a protestujący w Sejmie są zadowoleni, bo ich postulat został spełniony?

Jeśli Kaczyński po raz kolejny wywróci stolik, opozycja znów znajdzie się na spalonym. Znów okaże się, że straszenie końcem demokracji nie pasuje do rzeczywistości – przynajmniej tej, którą za oknem widzi przeciętny wyborca. Równie niezrozumiałe staną się wówczas oskarżenia o autorytaryzm i populizm. Bo czy to źle, że Kaczyński jednoosobowo interweniował na korzyć niepełnosprawnych? I kto w tej sytuacji jest populistą – ten kto spełnia żądania ciężko chorych?

Scenariusz dla opozycji

Dlatego zamiast na siłę wpisywać protestujących w walkę o demokrację, partie opozycyjne powinny zrobić coś, czego do tej pory zazwyczaj nie zrobiły – zaproponować przejrzysty, prosty pakiet rozwiązań dla osób niepełnosprawnych, który wprowadzą po odzyskaniu władzy. Pakiet obejmujący nie tylko 500 złotych dodatku, lecz także inne postulaty od lat zgłaszane przez osoby niepełnosprawne oraz ich opiekunów – na przykład znoszący całkowity zakaz pracy dla rodziców pobierających zasiłki opiekuńcze czy poszerzający dostęp do dziennej opieki dla osób z niepełnosprawnościami. Przedstawić go powinien choćby minister rodziny, pracy i polityki społecznej w gabinecie cieni PO. Jest nim senator Jarosław Duda – czy ktokolwiek słyszał to nazwisko w kontekście sejmowego protestu?

Jeśli opozycja zaproponuje propozycje programowe, wówczas – niezależnie od tego, czy Kaczyński nakaże zakończyć protest siłą, czy przez spełnienie postulatów – nie zostanie z pustymi rękoma. Jak pokazują polskie doświadczenia ostatnich dwóch lat, najlepszą strategią walki z populizmem o autorytarnych zapędach nie są patetyczne hasła obrony demokracji, straszenie autorytaryzmem czy powtórką z PRL, którego coraz więcej obywateli po prostu nie pamięta. Na dłuższą metę najlepszą strategią jest atrakcyjny i zrozumiały program.

 

* Tekst powstał przy wsparciu Fundacji Open Society Institute we współpracy z OSIFE [Open Society Initiative for Europe] będącą częścią Open Society Foundations.