Każda książka jest inna. Opowiada inną historię, inaczej wygląda, inaczej pachnie, inaczej też leży w ręku. Wie o tym nie tylko introligator czy bibliolog, ale każdy, kto uwielbia czytać. Wie o tym także Znajda Jones, która co prawda czytać nie potrafi, ale to, zdaje się, nie przeszkadza jej w otaczaniu książek swoistym kultem i czerpania przyjemności z rozpoznawania ich po grubości papieru, ilustracjach czy kolorze okładki. Niestety wiedza ta nie jest obca także osobnikom, dla których książki nie mają wartości sentymentalnej, a służą jedynie do osiągnięcia niecnych celów. Ich również spotkamy w książce „Panna Jones i Książkowe Emporium” wydanej przez Zieloną Sowę i z takimi też nicponiami będzie musiała się zmierzyć Panna Jones i jej rodzina.

Kim w zasadzie jest tytułowa Panna Jones? To jedenastoletnia dziewczynka, którą Netty Jones – właścicielka kameralnej, upadającej księgarni „Pod Białym Jeleniem” – znalazła w… szafie! Schował ją tam, niewiele myśląc, jej syn Michael, a traf chciał, że Znajdy (tak, tak jej właśnie na imię) nikt, mimo zgłoszenia na policję, nie szukał. Brzmi niedorzecznie? To dopiero początek osobliwości, jakie spotkamy na stronach książki. A trzeba to Sylvii Bishop oddać, że nie szczędziła czytelnikom dziwactw i oszałamiającego tempa akcji, od którego nie jednemu zakręci się w głowie.

Znajda Jones mieszka z rodziną w księgarni, a do tego śpi, tak jak i reszta, nie w zwyczajnym łóżku, lecz w hamaku. To kolejna rzecz tuż po zagadkowym imieniu dziewczynki potwierdzająca nieszablonowość całej trójki. Michael – wielki miłośnik słownikowych definicji, Netty – uzależniona od herbaty, z trudem utrzymująca księgarnię, i wreszcie Znajda – skrywająca przed obojgiem swoją małą tajemnicę, to główni bohaterowie, których łączy nieskrywana miłość do książek. Ta rodzina prawdziwych moli książkowych, całym sercem oddana prowadzeniu księgarni, niemal z dnia na dzień zyskuje wszystko i równie szybko w wyniku okropnego przekrętu wszystko traci.

Jej historię poznajemy w momencie, gdy w gazecie pojawia się nagle ogłoszenie o zadziwiającej treści. Albert H. Montgomery – właściciel najznamienitszej księgarni w Wielkiej Brytanii – ogłasza loterię, w której zwycięzca może wygrać jego Książkowe Emporium! To łakomy kąsek dla wszystkich miłośników książek. Któż z nas nie zna przynajmniej jednego mola książkowego, który nie marzyłby o wielkiej bibliotece rodem z Hogwartu z regałami sięgającymi sufitu, ciepłym światłem lamp i unoszącym się słodkim, dusznym zapachem starych książek oraz obowiązkowo miękkimi fotelami, w których można się zanurzyć, trzymając w ręku opasłe tomiszcze lub maleńkie czytadełko? Londyńskie Emporium Montgomery’ego przerasta jednak najśmielsze oczekiwania tych wszystkich, którzy nie wyobrażają sobie świata bez książek i najchętniej zamieszkaliby w domu pełnym książkowych skarbów.

To wcale nie żart. Bo któż to słyszał, żeby księgarnia przypominała wesołe miasteczko? A jednak w książkach wszystko jest możliwe, nawet to, by pomieszczenia kryjące różne opowieści znajdowały się na karuzelach. Czytelników trzeba zatem ostrzec – Emporium Montgomery’ego to magiczne i zwariowane, a momentami wręcz niedorzeczne miejsce, podobnie jak jego roztrzepany, mający słabość do lemoniady właściciel. Nie dość, że okrągłe, to jeszcze z tuzinem drzwi bez klamek, ale za to z dźwigniami, których pociągnięcie sprowadza do księgarni jedną z wielu fantazyjnie urządzonych sal. I tak oto na głodnych lektury czekają pokoje mieszczące książki przedziwnych wręcz nieraz kategorii. Przygody w kosmosie? Odhaczone. Leśne opowieści – obecne. Bezludne wyspy, duchy, wróżki i smoki – są. Sala książek kucharskich – jest. Nawet dla tej, w której opowieści nie mają szczęśliwego zakończenia, znalazło się miejsce w Emporium. Zjawiskowość sal nie tkwi jednak jedynie w ich nazwach, lecz głównie w tym, co mieści się za ich drzwiami. Nie znajdziemy tu książek ustawionych w równych rządkach na jednakowych regałach, o nie! W każdej z sal zbiory umieszczono w inny i, jak łatwo się domyślić, niebanalny sposób. Książki wiszą tu więc na nitkach lub leżą na dnie drewnianych skrzyń. Aż dziw bierze, gdzie też autorka szukała inspiracji do stworzenia tej iście bibliofilskiej historii!

Żeby jednak nie było zbyt bajecznie, coś musi się wreszcie wydarzyć. Coś, co nie pozwoli zbyt długo upajać się szczęściem. Jonesowie – szczęśliwi posiadacze najpiękniejszej londyńskiej księgarni – zdecydowanie nie mają szczęścia do przeprowadzek. Nie mogą cieszyć się zbyt długo wygraną, gdyż okazuje się ona podstępem. Na drodze staje im przebiegły Eliot Różowy, fałszerz profesjonalnie zajmujący się podrabianiem dzieł słynnych pisarzy. Nieumiejąca czytać, ale za to odznaczająca się wielką odwagą dziewczynka, nie zastanawia się zbyt długo i staje na straży dobra książek. Wraz z rodziną i niebieskim persem – Guntherem Armagedonem Trzecim (imię nie jest tu wcale przypadkowe) – przeprowadza akcję detektywistyczną, a potem, w trybie last minute, także i ratunkową. Chcąc ochronić księgarski świat przed unicestwieniem, tropi tajemniczego szarego osobnika, który wtargnął w jej życie bez pytania i zniszczył marzenia o wypełnionym książkami domu. Jej determinacja jest godna pozazdroszczenia. Gdy wszystkim opadają skrzydła i żaden sensowny pomysł nie przychodzi do głowy, Znajda znajduje sposób, by udowodnić, że prawda leży po stronie tych, dla których książki nie są przeliczalne na monety. To, że sama jest analfabetką, wcale nie sprawia, że nie ma z niej pożytku. Gdyby nie jej spostrzegawczość i rozwinięty zmysł obserwacji, umiejętność przewidywania i kojarzenia faktów, wszystkie księgarnie i biblioteki w Londynie znalazłyby się na skraju bankructwa, a ona, Michael i Netty musieliby zamieszkać pod mostem. Znajda nie boi się jednak zaryzykować i skoczyć w karuzelową przepaść – rodzina i książki nie mają dla niej ceny.

„Panna Jones i Książkowe Emporium” to opowieść, która pokazuje, że nie zawsze ci, którzy na początku wydają się źli, pozostają takimi do końca opowieści. Pozory mylą, a historie mają to do siebie, że rozwijają się często w niespodziewanym kierunku i rewidują nasze myślenie o postaciach. Sylvia Bishop ze swoim zwariowanym poczuciem humoru zaskarbia sobie sympatię czytelników. Robi to także Ashley King, którego wesołe kreskówkowe ilustracje, choć czarno-białe, to jednak cieszą oko i umilają lekturę. To, co w książce może jednak razić, to przewidywalność historii, zawrotne tempo akcji i błyskawicznie pojawiające się rozwiązania. Sama opowieść ma tę zaletę, że zwraca uwagę na korzyści płynące z czytania. Michael, którego Znajda skrycie podziwia, jest najlepszym przykładem tego, że czytanie popłaca, a wiedza wyniesiona z książek przydaje się często w zaskakujących momentach na przykład wtedy, gdy trzeba rozpoznać podrobione dzieła Szekspira lub samemu spreparować tom łacińskiej poezji (w imię wyższych celów oczywiście!).

 

Książka:

Sylvia Bishop, „Panna Jones i Książkowe Emporium”, il. Ashley King, tłum. Patryk Gołębiowski, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2018.

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.