Amerykański prezydent skończył swoje tournée, promujące jedyny i niepowtarzalny produkt – siebie samego. Na szczycie NATO na celownik wziął Niemcy, później poobrażał brytyjską premier Theresę May, a następnie pojechał do Helsinek, aby w przyjaznej atmosferze porozmawiać z Putinem.

Poza sprzedażą medialnego zwycięstwa swojemu elektoratowi w kwestii NATO, Brexitu i relacji z Rosją, w wymiarze realnym tournée przyniosło Trumpowi umiarkowane sukcesy, a jego negatywne konsekwencje dla Europy mogą się dopiero ujawnić. Począwszy od NATO, gdzie Trump nie osiągnął nic w zakresie militarnym i finansowym, na co by wcześniej nie zgodzono się już w ramach sojuszu. Zwiększenie wydatków na obronność jest realizowane przynajmniej od szczytu Sojuszu w Newport w 2014 roku. Co więcej, w tym samym czasie, gdy amerykański prezydent straszył pójściem USA własną drogą, jeśli europejscy partnerzy nie zwiększą do końca roku swoich wydatków na obronność o 2 procent, amerykański Senat zatwierdził budżet dotyczący zwiększonej aktywności działań wojskowych USA w Europie.

Warto zastanowić nad tym, czy taktyka publicznego upokarzania własnych sojuszników zastosowana przez Trumpa podczas spotkania NATO zadziała – Niemcy i inne kraje europejskie mogą bowiem nie zwiększyć swoich wydatków na obronność, by pokazać, że są niezależne wobec nieobliczalnego amerykańskiego prezydenta. Będzie to woda na młyn retoryki Trumpa, ale realne wyjście wojsk USA z NATO jest bardzo mało prawdopodobne. Wiele strategicznych baz w Europie jest potrzebnych do działań wojskowych w innych częściach świata, a nagła decyzja o relokacji wygenerowałaby finansowe, militarne i polityczne straty dla Amerykanów.

Wydaje się więc, iż rzeczywistym i możliwym do osiągnięcia celem Trumpa jest podzielenie Europy i w efekcie uzależnienie jej od globalnych interesów USA. Jeśli UE udałoby się jednak zachować spójność i wywiązać z podniesienia finansowania na swoją obronność w ramach NATO, to Trump osiągnie drugi cel – zmniejszenie ciężaru kosztów ponoszonych przez USA w zapewnieniu bezpieczeństwa Europie. W myśleniu Trumpa tego typu kalkulacja może brzmieć jak sytuacja, w której nie można przegrać. Przywódca Stanów Zjednoczonych nie dostrzega jednak, że polityczne i ekonomiczne osłabienie UE uderza w pozycję amerykańskiego hegemona.

Można było to zaobserwować podczas spotkania Trumpa z Putinem, które ten pierwszy przegrał, mimo ogłoszenia, że szczyt w Helsinkach to największy przełom w stosunkach z Rosją od czasu końca zimniej wojny. Poza podbudowaniem własnego ego Trump nie zyskał nic i stał się obiektem wewnętrznej krytyki w związku z negowaniem działań własnych służb wywiadowczych. Na tle jego wypowiedzi włodarz Kremla mógł obłudnie przedstawiać się jako kryształowy przywódca, którego instytucje państwowe są niezależne i sprawniejsze niż ich amerykańskie odpowiedniki. Dodatkowo, choć Rosja jest wielokrotnie słabsza ekonomicznie od USA, Putin pokazał się całemu światu jako równy Ameryce partner.

Rosja, prowadząc przemyślaną i skuteczną politykę wkraczania w newralgiczne miejsca (Ukraina, Syria), ponownie stała się niezbędnym elementem globalnej układanki w amerykańskim procesie decyzyjnym. Aby przypieczętować to wrażenie na koniec spotkania, Putin wręczył Trumpowi piłkę, co można symbolicznie odczytywać jako komunikat „ograłem cię”.

Wydaje się, że najważniejsze kwestie, takie jak mieszanie się Rosji w wybory prezydenckie, łamanie praw człowieka, aneksja Krymu czy atak na Ukrainę, przemilczano lub nie uzyskano w nich żadnego porozumienia. Trump usłyszał do Putina ogólne deklaracje związane z współpracą obu krajów w sprawie Iranu i Korei. Światowe media odnotowały, że Trump nie powiedział nic o złagodzeniu sankcji nałożonych na Rosję czy o uznaniu aneksji Krymu. Ale uznanie tych kwestii za sukces, może być tylko wynikiem bardzo niskich oczekiwań wobec zachowania amerykańskiego przywódcy. W sytuacji, gdy udaje mu się nie zrobić czegoś fatalnego, wszyscy oddychają z ulgą.

Widać było również dość wyraźnie, ze obaj przywódcy ostrożnie odnosili się do dzielących ich różnić, choćby w kwestii Nord Stream 2. Trump zadeklarował, że Stany Zjednoczone chcą robić interesy gazowe z Europą i że Rosja jest w tym względzie rywalem. Putin przedstawił złudną nadzieję, na możliwość wycofania się z tej inwestycji i przedłużenia umowy gazowej z Ukrainą. Jedyne co Polska może w tej kwestii ugrać, to skuszenie amerykańskich partnerów biznesowych do przewozu skroplonego gazu przez gdański naftoport. Wtedy amerykańskie interesy ekonomiczne w regionie wymagałby zwiększonej ochrony, co przełożyłoby się na bezpieczeństwo naszego kraju.

Wizyta Trumpa w Europie była, tradycyjnie w przypadku amerykańskiego prezydenta, medialnym show, z niewieloma konkretami. Donald Trump pokazał, że zmiana sił w polityce światowej będzie odbywać się kosztem Unii Europejskiej, a na tym zyska Rosja. Również osłabienie zaufania sojuszników w NATO może spowodować, że z mniejszym entuzjazmem będą oni odnosić się w przyszłości do pomocy militarnej USA. Trump stał się elementem politycznej gry Putina i ponownie największym wygranym jest Moskwa.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Flickr.com