W skrócie, napisałem, że autorzy „Polityki” potrafili nieraz surowo obsztorcować dziennikarzy, którzy krytycznie wypowiadali się o jakości kampanii prowadzonej przez opozycję lub zarzucali największej partii opozycyjnej programową mizerię. Swoją krytykę Janicki i Władyka uzasadniają tym, że najpierw należy pokonać PiS, a dopiero potem można dywagować nad programowymi niuansami. Nie zgadzam się z tym poglądem – bo żeby zachęcić wyborcę do głosowania, trzeba coś mu zaoferować – ale go rozumiem. Nie rozumiem natomiast, dlaczego ledwie tydzień później obaj autorzy przyznają, że skoro wyborca chce, aby go czymś „zachwycić”, to partia opozycyjna musi posłuchać, bo „klient-wyborca” ma zawsze rację. Sprzeczność między tekstami leży w odpowiedzi na pytanie: czy od opozycji można wymagać więcej niż obecnie oferuje? Ja twierdzę, że nawet trzeba. A redaktorzy „Polityki”? Zdaje mi się, że wciąż nie wiedzą.
Tymczasem Mariusz Janicki, w odpowiedzi na mój tekst, zarzuca mi brak zrozumienia dla zupełnie innego, oczywistego faktu. Stwierdza mianowicie, że „ład konstytucyjny, ustrojowy i prawny” jest „wartością nadrzędną” i „niewymienialną na inne”. Nie można zatem traktować poczynań PiS-u „sektorowo” i twierdzić, że partia rządząca nie jest tak do końca zła, bo choć łamie Konstytucję, to niekiedy robi także coś dobrego, na przykład dosypując ludziom do portfela trochę pieniędzy.
I tu mamy zasadniczy problem – Janicki nie zauważył bowiem, że się w tej sprawie… nie różnimy. Rozumiem, że działania PiS-u mają różną wagę, a rozbijanie porządku prawnego i kolonizowanie instytucji nie może być równoważone szkolną wyprawką. Ale też nigdy w „Kulturze Liberalnej” tego nie napisaliśmy! Wręcz przeciwnie, poświęciliśmy dziesiątki tekstów i wywiadów na tłumaczenie, jakie mogą być konsekwencje wewnętrzne i międzynarodowe łamania przez Polskę standardów praworządności.
Nie dalej jak wczoraj ukazał się na naszych łamach tekst dokładnie na ten temat autorstwa socjolożki prawa, profesor Grażyny Skąpskiej z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przed nim były liczne wywiady z Ewą Łętowską, Andrzejem Zollem, Ryszardem Piotrowskim, Wojciechem Sadurskim, byłym rzecznikiem KRS-u Waldemarem Żurkiem, rzecznikiem stowarzyszenia sędziów Iustitia czy specjalistami od prawa europejskiego.
Rządy PiS-u w tej formie, w jakiej są od trzech lat uprawiane, dramatycznie szkodzą Polsce. Ale sposobem na zmianę tego stanu rzeczy nie są odgórne wezwania do mobilizacji, powszechnego zjednoczenia, „konstytucyjnych miesięcznic”, do agresywnych demonstracji i „bycia jak Klementyna Suchanow”. Cieszę się, że redaktor Janicki i Władyka także dochodzą do tego wniosku. Mam nadzieję, że zostaną przy nim na dłużej. | Łukasz Pawłowski
Żaden z redaktorów „Kultury Liberalnej” nie cieszył się z destrukcyjnych działań PiS-u. Zwracaliśmy za to wielokrotnie uwagę na ich skuteczność, a w związku z tym – na konieczność zmiany strategii działania opozycji. O tym, że „opozycja totalna” to „był strzał w kolano” pisaliśmy w sierpniu 2017 roku. A o tym że „straszenie PiS-em” przestało działać, jeszcze przed wyborami w 2015 roku, kiedy jeszcze nie było wiadomo, że PiS uzyska samodzielną większość w parlamencie. Za każdym razem celem było zwrócenie uwagi na nieskuteczność opozycji. Okazuje się, że słuszne – bo dziś, po trzech latach anty-PiS-u partia rządząca wciąż uzyskuje w niezależnych sondażach nawet 40 procent poparcia, dwa razy więcej niż Platforma!
I nie jest to wina tego, że PO musi konkurować z innymi partiami – a zatem wszyscy powinni się jednoczyć – ale dlatego że nie potrafi zbudować pozytywnej więzi z wyborcą. Nie daje im żadnego powodu do dumy z tego, że Platformę popierają.
Redaktor Janicki może napisać, że to wszystko wie i właśnie dlatego zachęca dziś z Wiesławem Władyką Platformę do „zachwycenia” wyborców. A swoją krytykę kieruje jedynie pod adresem dziennikarzy, którzy nadmiernie PO atakują. A zatem sprzeczność poglądów, o której pisałem, rzekomo nie występuje, bo to dwie zupełnie oddzielne grupy. Czyli „zwykły” obywatel ma prawo żądać od opozycji czegoś więcej niż krytyki każdego działania rządu, ale polityczny dziennikarz już nie, nawet jeśli na każdym kroku podkreśla szkodliwość dewastacji prawa i instytucji państwa, której dokonuje PiS? Tej obrotowości poglądów zrozumieć nie potrafię.
No chyba że – i sądzę, że tak jest – Janicki swoją polemikę tak naprawdę kieruje nie do mnie, lecz do tych, którzy twierdzą, że summa summarum „to dobrze, że PiS wygrał”. Takie słowa faktycznie na tych łamach padły i to przy dwóch okazjach. Ale wypowiedział je nie dziennikarz „Kultury Liberalnej”, ale Rafał Woś z „Polityki”, o którym w tekstach duetu Janicki-Władyka nie znajdziemy nawet słowa [1].
Podkreślę więc raz jeszcze – rządy PiS-u w tej formie, w jakiej są od trzech lat uprawiane, dramatycznie szkodzą Polsce. Ale sposobem na zmianę tego stanu rzeczy nie są odgórne wezwania do mobilizacji, powszechnego zjednoczenia, „konstytucyjnych miesięcznic”, do agresywnych demonstracji i „bycia jak Klementyna Suchanow”. Nie. Jeśli ludzie mają oddać głos na opozycję, trzeba im zaoferować coś więcej niż strach.
Cieszę się, że redaktor Janicki i Władyka także dochodzą do tego wniosku. Mam nadzieję, że zostaną przy nim na dłużej.
Przypis:
[1] Dopiero po publikacji tekstu Rafała Wosia „Lewico, czas na współpracę z PiS. Trzeba budować z Kaczyńskim demokratyczny socjalizm” z 20 sierpnia tygodnik „Polityka” wydał oświadczenie, że Woś jest dziennikarzem ekonomicznym i nie reprezentuje linii politycznej pisma. Za to odpowiedzialni są Jerzy Baczyński, Adam Szostkiewicz i właśnie Mariusz Janicki oraz Wiesław Władyka. Oświadczenie opublikowano na Twitterze.