Odmowa spożywania mięsa i innych produktów odzwierzęcych powszechnie kojarzy się z tak zwanym „zdrowym stylem życia” – dietą bogatą w warzywa i spędzaniem niedzielnych poranków na jodze lub grze w tenisa. Tymczasem badania wykazują, że owszem, choć część osób wybiera weganizm ze względów zdrowotnych (dobroczynne właściwości zdrowej i zrównoważonej diety roślinnej stwierdza między innymi American Dietetic Association), w większości przypadków decydujące są względy etyczne. A te ostatnie nie przeszkadzają w cieszeniu się potrawami smażonymi czy tłustymi, fast foodem, chipsami i słodyczami. Weganin po wyeliminowaniu wszystkich produktów pochodzenia zwierzęcego ze swojej diety może żyć tak samo niezdrowo, jak każdy inny obywatel. Rosnąca popularność w mediach społecznościowych takich grup jak „What Fat Vegans Eat” czy blogera o pseudonimie Fat Gay Vegan, który wydał nawet książkę pod tym samym tytułem, świadczy o tym, że nie wszyscy z nas, którzy wyrzekli się przyjemności płynącej ze zjadania mięsa, mają ochotę wyrzekać się także innych radości dnia codziennego.

A do tych należą między innymi dobre trunki. Na wegańskich forach roi się od haseł w rodzaju „Thank God vodka is vegan”; co bardziej entuzjastyczni zwolennicy alkoholu ze zboża lub z ziemniaków mogą nawet przebierać w szerokiej ofercie koszulek z tymże powiedzonkiem. Coraz powszechniej wiadomo jednak, że nie wszystkie alkohole spełniają kryteria weganizmu. Najbardziej problematycznym etapem produkcji alkoholu jest ich klarowanie. W tym procesie mogą być wykorzystywane takie odzwierzęce substancje, jak żelatyna, karuk (rybia żelatyna), albumina (białko jaja kurzego) lub pozyskiwany z pancerzy skorupiaków chitosan. Weganie-amatorzy drinków zareagowali jednak błyskawicznie, tworząc listy piw, win oraz innych alkoholi, którymi można się raczyć bez wyrzutów sumienia (a przynajmniej wyrzutów wynikających z wykorzystania substancji odzwierzęcych). Coraz częściej butelki są znakowane jako wegańskie, łatwiej jest je także dostać – wegańskie wina wprowadziła do swojego asortymentu między innymi sieć Marks&Spencer. Powstają także takie wydarzenia, jak coroczny London Vegan Beer Fest.

Podobna dyskusja ciągle nie odbyła się jednak (a przynajmniej nie na tak dużą skalę) w kwestii innej używki – papierosów. Tak, wśród wegan są zarówno okazjonalni, jak i zagorzali palacze – którzy poza standardowym zestawem mniej lub bardziej głupich pytań zwyczajowo zadawanych weganom muszą dodatkowo odpowiadać na uciążliwe: „Czy weganie mogą palić papierosy?”.

Odpowiedź brzmi: mogą (i palą). Czy powinni? Jeśli pominiemy względy zdrowotne i skoncentrujemy się wyłącznie na aspekcie etycznym, odpowiedź brzmi: to zależy. Choć wydaje się to absurdalne – ostatecznie mamy 2018 rok – niektóre koncerny tytoniowe wciąż testują swoje produkty w tak wyrafinowane sposoby, na przykład zmuszając psy do wdychania dymu tytoniowego przez kilka godzin dziennie. Następnie psy są uśmiercane, a ich ciała poddane sekcji zwłok, by sprawdzić, jak szkodliwe jest bierne palenie. Warto dodać, że wyniki tych badań często są zatajane.

Czy papierosy, o których wiadomo, że są silnie uzależniające, rakotwórcze, powodują choroby serca, układu krążenia i wiele innych dolegliwości, na co istnieje ogrom dowodów naukowych, naprawdę są produktem, który wymagałby testowania na zwierzętach? Takich praktyk dopuszcza się koncern Philip Morris, producent między innymi Marlboro. Do testów przyznaje się także inne imperium tytoniowe British American Tobacco, spod skrzydeł którego wychodzą papierosy Lucky Strike, Vogue czy Pall Mall. Philip Morris na swojej stronie deklaruje: „Badania na zwierzętach ograniczamy do sytuacji, w których nie istnieje żadna alternatywa. Nieustannie analizujemy nasze wymagania dotyczące takich badań i z czasem chcielibyśmy zastąpić znaczną część lub całość badań na zwierzętach innymi metodami (bez udziału zwierząt). Większość naszych badań wykorzystujących zwierzęta laboratoryjne ma na celu opracowanie i ocenę nowych produktów, które mogą potencjalnie zmniejszyć ryzyko powstawania chorób związanych z paleniem. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) określa takie produkty wyrobami tytoniowymi o zmienionym ryzyku (MRTP). Wszystkie działania prowadzimy zgodnie z obowiązującymi przepisami prawnymi i regulacjami oraz najlepszymi międzynarodowymi praktykami postępowania ze zwierzętami laboratoryjnymi, aby zapewnić humanitarne i odpowiedzialne traktowanie zwierząt”. Mniej wątpliwe moralnie wydają się papierosy elektroniczne – liquidy do nich zwykle są wegańskie.

Palenie tytoniu to także duże obciążenie dla naszej planety. Około 12,5 procent ogólnej powierzchni Ziemi przeznaczone jest pod uprawę tytoniu, do której poza ogromnymi ilościami wody używane są także różnego rodzaju pestycydy; także mieszanka tytoniowa zawiera chemiczne dodatki. Niedopałków tylko w Polsce „produkuje się” rocznie około 60 miliardów rocznie, co oznacza 12 000 ton odpadów, nie wspominając o opakowaniach po papierosach.

Pytanie: co robić? Oczywiście sytuacją idealną byłoby rzucenie palenia. Jednak chyba każdy, kto kiedykolwiek próbował, wie, na jak trudną wystawia się próbę – wyeliminowanie żywności pochodzenia zwierzęcego i radykalna zmiana sposobu odżywiania może być dużo łatwiejsza niż odmówienie sobie papierosa do porannej kawy. Jeśli więc już palić, to bardziej ekologicznie. Przede wszystkim nie kupujmy gotowych papierosów, lecz tytoń do samodzielnego skręcania (jeśli zależy nam na tytoniu nieskażonym przemocą wobec zwierząt, nie wybierajmy także wspomnianych wyżej dużych producentów, lecz mniejsze wytwórnie). Rozwiązaniem byłaby samodzielna, niekomercyjna uprawa tytoniu na własne potrzeby – jest to jednak niejasno interpretowane przez instytucje celne i skarbowe, a więc nie mogę z czystym sumieniem zarekomendować tego rozwiązania. Na dłuższą metę pozostaje więc zmierzenie się z nałogiem. Niech pocieszeniem będzie fakt, że ostatecznie istnieją też używki pochodzenia stuprocentowo i bez wątpienia roślinnego.

 

* To pierwszy felieton z cyklu [Dieta i polityka]. Teksty na temat weganizmu będą ukazywać się w „Kulturze Liberalnej” co dwa tygodnie.